sobota, 30 stycznia 2016

Rozdział 23

"Nikt oprócz ciebie, oprócz mnie, oprócz nas" ~ Zayn - Pillow talk


Po pysznej kolacji rozmawialiśmy jeszcze przez jakiś czas. Pomogłam Suzanne umyć naczynia, w między czasie plotkując troszeczkę. Powiedziała mi, że Paul stresował się tym, że Justin ma ją poznać. Uspokoił się, gdy dowiedział się, że przyjeżdżam z nim, bo przy mnie Justin nie zrobiłby nic głupiego. Niepotrzebnie się martwił. Wiem, że szatyn ją polubił i nie jest pięcioletnim dzieckiem, dla którego rodzice powinni być razem. Później Justin stwierdził, że jest zmęczony i pójdzie już spać. Nie chcąc zostawać sama z jego tatą i Suzanne zgodziłam się z nim i pożegnaliśmy się z nimi.
W taki oto sposób jestem teraz dociśnięta do drzwi naszego pokoju i zachłannie całowana przez Justin'a. Nie żebym narzekała...
- Nie mogłem się tego doczekać - wysapał Justin, gdy skończył mnie całować. 
Na razie.
- Nie jesteś przypadkiem zmęczony? - zapytałam, próbując ukryć uśmiech.
- Nie - pokręcił głową. Podejrzewałam, że to jego zmęczenie będzie dawało o sobie znać w towarzystwie Paul'a i Suzanne.
Odepchnęłam od siebie chłopaka i podeszłam do swojej walizki. Położyłam ją na podłodze i rozpoczęłam poszukiwania.
- Co ty robisz? - usłyszałam za sobą.
- Jak to co? - wyjęłam kosmetyczkę i położyłam obok siebie - Szukam pidżamy - widziałam kilka bluzek, spodni, dwie bluzy, jedną parę butów, bieliznę, ale nigdzie nie widziałam pidżamy.
- Śpisz w tym - nie powiem, zaciekawił mnie więc poparzyłam na niego.
Zdjął koszulkę i podał mi ją. Zawiesiłam wzrok na jego klacie, która była imponująca. Mogłam na nią patrzeć ile chcę, bo była moja tak jak i Justin. Gdy się ocknęłam widziałam cwany uśmieszek na ustach szatyna. Wywróciłam oczami.
Wzięłam z walizki świeże majtki i z kosmetyczką i koszulką chłopaka poszłam do łazienki. Zamknęłam drzwi chcąc uchronić się przed bardziej niż pewnym wtargnięciem Justin'a. Zmyłam makijaż i szybo się rozebrałam. Weszłam pod prysznic, ustawiając odpowiednią dla mnie temperaturę wody. Umyłam się truskawkowym żelem pod prysznic. O takim samym zapachu miałam włosy, gdy odłożyłam szampon. Wykonałam jeszcze podstawowe zabiegi i zakręciłam kurek wychodząc spod prysznica. Wytarłam się do sucha puchowym ręcznikiem. Wykręciłam mokre włosy ręcznikiem i rozczesałam pozostawiając do wyschnięcia. Na koniec wtarłam w siebie balsam. Ubrałam dolną część bielizny, a na górę koszulkę Justin'a. Nie spałam w staniku. Jest mi nie wygodnie, gdy druty wbijają mi się w żebra.. Postaram się, żeby szatyn trzymał ręce przy sobie. Wyszłam z łazienki, gasząc za sobą światło.
Na ten dźwięk, Justin podniósł się z łóżka i zaczął się mi przyglądać. Oblizał wargi, a w jego oczach zabłysło pożądanie. Jednak bez słowa - czym mnie zdziwił - poszedł do łazienki.
Otworzyłam okno, bo było gorąco w pokoju. Wzięłam telefon do ręki i napisałam do Any. Następnie do Daniela i Scotta, uspokajając ich, że między mną, a Justinem nie dojdzie do seksu. Nawet gdyby tak to na odległość nic nie zrobią. Jestem jednak pewna, że byliby zdolni zabrać mnie do ginekologa i zapytać czy na sto procent jestem dziewicą.
Odłożyłam telefon na szafkę, a z łazienki wyszedł Justin... W samych bokserkach, od Calvin'a Klein'a. Ja pieprzę. To powinno być zakazane. Przez samo patrzenie można dostać orgazmu. Tym razem nie chciałam dać mu satysfakcji, że się na niego patrzę więc wstałam z łóżka i podeszłam do walizki, by znaleźć ładowarkę. W tym czasie Justin położył się na łóżku. Podłączyłam telefon do ładowania i powolnym krokiem podeszłam do łóżka. Justin wpatrywał się we mnie, pożerając wzrokiem.
- Muszę przyznać, że wyglądasz cholernie seksownie w mojej koszulce i samych majtkach -  oblizał wargi - Czarna koronka - podniósł brew do góry, a ja skinęłam głową - Chodź tu - mruknął, a położyłam się obok niego - Jest tyle rzeczy, które chciałbym z tobą zrobić. Nawet nie masz pojęcia co... - położył dłoń na moim udzie.
Spięłam się. Nie chciałam się z nim kochać. Nie dzisiaj. Nie teraz. Nie byłam fizycznie i psychicznie na to gotowa.
- Spokojnie - wyszeptał - To nie stanie się dziś ani jutro. Wiem, że nigdy tego nie robiłaś i nie jesteś gotowa. Rozumiem to, okej? - kiwnęłam głową. Ufff... - Zrobimy coś innego, zgoda?
- Tak - odpowiedziałam pod wpływem impulsu.
Justin przybliżył się do mnie i niepewnie złączył nasze usta. Odwzajemniłam go, dostarczając mu tym pewności siebie. Chciałam jego pocałunków, uwielbiałam je.
Przewrócił nas tak, że zaczął nade mną górować. Nogi miał po obu stronach moich, a by mnie nie przygniatać za bardzo, podpierał się rękoma koło mojej głowy. Położyłam dłonie na jego karku, przyciągając go do siebie i pogłębiając pocałunek.
Justin przeniósł ciężar swojego ciała na jeden bok. Jego prawa ręka powędrowała pod koszulkę, na mój brzuch. Kreślił na nim różne wzory co spowodowało gęsią skórkę. Powoli zaczęła sunąć do góry, aż dotarła do mojego biustu. Dłonią złapał moją pierś i ścisnął lekko.
- Justin...
- Ciii... Jesteś ze mną bezpieczna - wyszeptał - Jedno słowo a przestanę - odgarnął włosy z mojego czoła.
Cholera. Chciałam tego. Podoba mi się uczucie, gdy lekko ściska moją pierś, gdy pociąga za sutek dając mi więcej przyjemności.
Kiedy nie usłyszał słowa sprzeciwu, ściągnął ze mnie koszulkę rzucając ją na podłogę. Pocałunki przeniósł na szyję, a następnie na dekolt. Zassał miejsce na piersi, zostawiając malinkę. W końcu owinął swoje usta wokół mojego sutka. Lizał, ssał i lekko przegryzał. Jego ręka zaczęła pieścić drugą pierś. Jęknęłam pod wpływem doznań. Było mi tak cholernie dobrze. Nie chciałam, by przerywał.
Szatyn rozsunął moje nogi ręką, kładąc się między nimi. Teraz całował mój brzuch. Po chwili przeniósł pocałunki na moje uda. Zaczął zbliżać się do mojego centrum. Świętego miejsca, którego nikt nigdy nie dotykał ani nie widział. Zahaczył palcami o moją bieliznę.
- Justin, co ty...
- Nie martw się, jeśli to zrobię, pokochasz to - zapewnił, patrząc mi prosto w oczy - Jedno słowo, pamiętasz? Chcesz tego?
Kurwa. Nie wiem czy postępuję dobrze czy nie, ale chcę tego. To dzieje się szybko i może jutro będę tego żałować, ale teraz...
- Chcę - odpowiadam. 
Teraz nie ma odwrotu. Ufam mu. Wiem, że nie robi mi krzywy ani czegoś czego nie będę chciała.
- Relaks kotku - powiedział, zanim wrócił do składania pocałunków na moich udach.
Czuję budujące się z każdą chwilą podniecenie i pożądanie. Ciepło w podbrzuszu rośnie. Nigdy wcześniej się tak nie czułam. Justin powoli zaczął ściągać moją bieliznę. Spięłam się. Pierwszy raz leżę pod chłopakiem naga. Pierwszy raz jestem w takiej sytuacji i nie wiem czego mam się spodziewać.
Po kolejnej serii pocałunków na udach, Justin zaczął zbliżać się do mojego centrum. Położył sobie moje nogi na swoich ramionach i pocałował najczulsze miejsce na moim ciele.
- O Boże - westchnęłam.
Zaczął ssać moją łechtaczkę. Po chwili poczułam, że wsuwa język do mojego środka. Poruszał nim na różne strony. Znowu wrócił do małego guziczka, a ja poczułam palec Justina, który zaczął we mnie wkładać, dając mi tym samym więcej przyjemności.
Oddychałam głęboko. Starałam się nie wydawać głośnych dźwięków przez wzgląd na Paul'a i Suzanne. Nie wiedząc co zrobić z rękoma wplotłam je we włosy Justina i pociągnęłam za nie. Warknął przez co wibracje przeszły przez moje centrum. Czułam, że jestem blisko. Justin wyczuł to i zaczął szybciej poruszać językiem oraz palcem. Przyjemność zaczęła narastać z każdą chwilą.
- Justin - jęknęłam, dochodząc na jego palcu i języku.
Odrzuciłam głowę w tył z przyjemności. Pociągnęłam za jego włosy.
Byłam w niebie. Czułam się cholernie dobrze. Właśnie przeżyłam swój pierwszy orgazm i jestem pewna, że nie ostatni.
Gdy rozluźniłam mięśnie, szatyn delikatnie wyciągnął ze mnie swój palec. Oblizał go na moich oczach, po czym ubrał majtki i koszulkę. Pocałował mnie krótko, a ja postanowiłam zignorować fakt, że jeszcze przed chwilą jego usta były tam na dole. Położyłam się bokiem, a Justin przytulił się do moich pleców. Objął w talii i stanowczo przyciągnął do siebie.
- Jak było? - zapytał cicho wprost do mojego ucha.
Przegryzłam wargę, zastanawiając się nad odpowiedzią. "Twój język ma wspaniałe zdolności" lub "Rób mi tak częściej". Zdecydowałam się jednak na coś innego:
- Było cudownie - to mało powiedziane, ale trzeba to przeżyć, by wiedzieć o czym mówię.
- Cieszę się, że ci się podobało - pocałował mnie w skroń - Jeśli chcesz, będę mógł to robić cały czas. Wystarczy jedno słowo - powiedział poważnie. Możliwe, że skorzystam - Pokażę ci jeszcze wiele cudownych rzeczy - teraz moje policzki są koloru czerwonego. Co on chce jeszcze pokazywać? - A teraz chodźmy spać. Dobranoc księżniczko - wyszeptał.
- Dobranoc książę - odpowiedziałam i szczęśliwa oraz bezpieczna zasnęłam w ramionach Justina.


------------------------------- 

O mój Boże, nie wierzę, że to dodaje. Nie lubię pisać takich scen, bo tego nie potrafię i po prostu n i e.
Rozdział dodaje dzisiaj, bo jutro nie będę w stanie tego zrobić. A tak ogólnie to mam nadzieje, że rozdział wam się spodobał. Mogę jedynie zapewnić, że to nie ostatnia gorąca akcja między nimi. Ha, teraz zastanawiam się, czy dobrze zrobiłam pisząc je.
Do następnego, trzymajcie się xx

niedziela, 24 stycznia 2016

Rozdział 22

"Ale przynajmniej oboje pozostaniemy piękni i wiecznie młodzi
Tego jestem pewien, yeah, wiem to" ~ The Weeknd - Can't feel my face



Piątek. Ostatni dzień szkoły w tym tygodniu. Nie zapominając o tym, że dzisiaj jadę z Justinem do San Diego. Po tym jak opowiedział swoją historię i wróciliśmy do domu, nie spałam pół nocy, tylko rozmyślałam o tym czego się dowiedziałam. Skutki były takie, że mam wory pod oczami, które z powodzeniem zatuszowałam podkładem.
Ludzie w szkole nadal wytrzeszczają oczy, gdy widzą, że ja i Justin trzymamy się za rękę. Uważam to za śmieszne, ponieważ dużo wcześniej, każdy uważał nas za parę i gdy stało się to prawdą są w wielkim szoku. W każdym bądź razie jesteśmy numerem jeden rozmów w szkole. Pocieszam się tylko tym, że już niedługo się przyzwyczają i nie będę musiała znosić tych szeptów i ukradkowych spojrzeń. Mam ich serdecznie dość.
- Kotku, jedziemy tam na weekend, a nie na miesiąc - powiedział Justin, gdy zobaczył mnie ciągnącą za sobą wielką walizkę.
- Wolę być przygotowana na każdą możliwość - bąknęłam stając przed nim - Hej - stanęłam na palcach i cmoknęłam go w usta.
- Cześć - uśmiechnął się i pochylił kładąc swoje usta na moich - Nie wiem, jak ja z tobą wytrzymam - westchnął, a ja wzruszyłam ramionami.
- Jeśli ci coś nie pasuje, to Dom chętnie skorzysta... - mruknęłam i zrobiłam krok do tyłu.
- Nie. Stop - złapał mnie za ramiona - Dom z niczego nie skorzysta. No chyba, że liczy się moja pięść uderzająca go w twarz jeśli cię dotknie - objął mnie w talii.
- Zazdrośnik - zaśmiałam się.
- Ale twój.
- Mój - przegryzłam wargę, starając się powstrzymać uśmiech.
Po kilku minutach obściskiwania, w końcu moja walizka znalazła się w bagażniku. Justin zajął miejsce kierowcy, a ja pasażera, po tym jak otworzył mi drzwi.

***

- To tutaj - mruknął Justin, a ja ścisnęłam mocnej jego dłoń, która była spleciona z moją.
To miejsce, w którym spoczywa Eva - przyjaciółka, prawie siostra Justin'a. Widziałam po szatynie, że jest mu ciężko i nigdy nie pogodzi się ze śmiercią Evy. Nie można się dziwić. Strata bliskiej osoby boli i nic nie jest wstanie naprawić serca po takich przeżyciach. Blizna pozostanie na zawsze, przypominając nam o tym ile przeszliśmy.
"Eva Smith
23 VIII 1998 - 17 V 2013
Niech spoczywa w pokoju"
Na jej nagrobku znajdowały się świeże kwiaty. Białe lilie. Jej ulubione. Justin w ręce trzymał takie same. Nie wiem od kogo mogły one być, ale to mógł być ojciec chłopaka, matka dziewczyny lub jakiś mieszkaniec tego miasta, dla którego śmierć Evy była czymś tragicznym. I była. Śmierć młodej osoby, która nic nie zrobiła, zakochała się tylko w niewłaściwej osobie, jest tragedią. Ona na pewno miała marzenia i plany, ale nie było jej dane ich zrealizować.
Wiedziałam, że Justin obwinia się w pewnym stopniu o jej śmierć. Wierzy, że jeśli wtedy wybiegłby za nią, a nie bił Cameron'a mógłby ją powstrzymać i Eva by żyła. To nie była jego wina, ale on tego nie widzi. Starałam się mu to jakoś wytłumaczyć, ale nie chciał mnie słuchać. Uparciuch.
Położyliśmy kwiaty na jej nagrobku i wpatrywaliśmy się w płytę. W kieszeni Justin'a zaczął dzwonić telefon. Wyjął go, a ja zdążyłam przeczytać napis "Tata".
- Muszę odebrać - pocałował mnie w skroń i podążył alejkami by się oddalić.
Wpatrywałam się w niego przez chwilę, ale zniknął za drzewem więc przeniosłam wzrok na grób przede mną. Zastanawiałam się co by było gdybyśmy się poznały. Justin mówił, że na pewno by mnie polubiła, ale co innego miałby powiedzieć?
- Kim jesteś? - z zamyśleń wyrwał mnie głos jakiegoś chłopaka.
Wysoki blondyn z grzywką postawioną do góry. Niebieskie oczy, mały nos i malinowe usta. W prawym uchu miał mały kolczyk. Ubrany był w zwykły czarną koszulkę i spodenki do kolan. Na stopach miał vansy.
- A ty? - zapytałam.
- Cameron - odpowiedział, przypatrując mi się, a ja zamarłam.
- Ten Cameron?
- Niestety - skinął głow - Kim jesteś? - ponownie zapytał.
- Lucia, dziewczyna Justin'a - odparłam pewnie.
- On tu jest? - jego oczy się rozszerzyły.
- Jestem ty mały gnoju - znikąd pojawił się Justin.
Nim zdążyłam zareagować szatyn rzucił się na niego, uderzając w twarz. Pod wpływem mocnego ciosu, Cameron upadł na ziemię, a Justin usiadł na nim zaczynają okładać go pięściami.
- Justin! - krzyczałam, mając nadzieje, że zwróci swoją uwagę na mnie, ale tak się nie stało.
Nie chciałam by to skończyło się tak jak wtedy i podeszłam do nich. Złapałam Justin'a za ramiona ciągnąc, na tyle ile zdołałam, do tyłu. Musiałam ich jakoś rozdzielić, a jak na złość nie byłoby nikogo w pobliżu, kto mógłby mi pomóc. Cameron próbował osłaniać się rękami, ale niewiele mu to dało. Po wielu próbach w końcu udało mi się odciągnąć Justin'a od Camron'a. Chłopak jęczał z bólu jaki zadał mu mój chłopak.
Justin wstał ciężko dysząc. Był zmęczony po takim wysiłku. Szatyn złapał mnie w talii i pociągnął za siebie. Oczywiście, że nie chciał bym miała cokolwiek wspólnego z Cameron'em. Nie chciał bym go poznawała. Ja podzielałam jego zdanie, ale już na to za późno. Stało się.
- Po co tu przylazłeś? - wysapał Justin.
- Przyszedłem na grób Evy - odpowiedział niepewnie, zerkając to na niego to na mnie, jakbym miała mu w czymś pomóc.
- Nie masz tu czego szukać, nie chciała mieć z tobą nic wspólnego! To przez ciebie ona nie żyje! - oplatałam go ramionami w pasie, żeby znowu nie rzucił się na chłopaka - Jesteś mordercą! Może i ty nie podciąłeś jej żył, ale to ty jesteś winny! Będziesz żył ze świadomością, że ktoś przez ciebie nie żyje, póki sam nie zgnijesz! - mówił, a raczej krzyczał Justin, ale Cameron zdawał się o tym doskonale wiedzieć. Przynajmniej miał tą świadomość. I może to okrutne, ale zgadzałam się ze słowami mojego chłopaka.
- Przychodzę tu za każdym razem, gdy jestem w mieście - powiedział blondyn, wycierając wargę z krwi - Nawet nie wiesz jak żałuję tego co zrobiłem. Jest mi wstyd. Gdybym wiedział...
- Twój żal nie przywróci jej życia - mruknął Justin, gdy unormował oddech - To ty powinieneś tu leżeć, nie ona!
- Przepraszam, ja... - chciał coś powiedzieć, ale Justin ponownie chciał na niego ruszyć. Zaparłam się nogami i nie pozwoliłam mu się ruszyć.
 - Uspokój się, proszę - wymamrotałam cicho do jego ucha.
Pokiwał głową przenosząc swój wzrok z Camerona na mnie. Jego wzrok złagodniał, a ciało powoli zaczęło się rozluźniać. Nigdy nie widziałam Justina tak wściekłego. I nie chcę go takiego oglądać ponownie. Jeden raz w zupełności mi wystarczy. W Los Angeles był spokojny i nie wściekał się tak bardzo. W drodze tutaj Justin wytłumaczył mi, że w LA trzymał się z daleka od kłopotów i często przebywał w moim towarzystwie co samo w sobie działało na niego uspokajająco. To dziwne, nawet sama pani psycholog, do której jeździ Justin stwierdziła, że to interesujące i ma się ode mnie nie oddalać dla własnego dobra. Tutaj często pakował się w bójki w szkole czy w klubach, gdy więcej wypił.
 - Pojedziemy do twojego taty. Czeka na nas, prawda? - chłopak mruknął ciche "tak" i odwrócił się w stronę wyjścia z cmentarza, posyłając Cameron'owi spojrzenie pełne pogardy.
Po pożegnaniu z Evą i obietnicy, że jeszcze do niej wrócę złapałam Justin'a za rękę i zaczęliśmy iść do samochodu. Wystarczy wrażeń Za sobą usłyszeliśmy jeszcze krzyk Cameron'a:
- Trzymaj tą dziewczynę przy sobie i nie pozwól jej nigdy odejść.
Justin wymamrotał pod nosem coś w stylu "Jakbym tego kurwa nie wiedział" i mocniej ścisnął moją dłoń.
Po wyjściu z cmentarza, wsiedliśmy do auta. Chłopak jedną ręką kierował, a drugą trzymał na moim udzie. Zaczęliśmy jechać do taty Justina, który już na nas czekał. A ja miałam go poznać. Nie powiem, że się nie stresowałam, bo bym skłamała. Im bliżej jego domu jesteśmy tym bardziej się denerwuję.  Justin chyba to zauważył, bo zaczął kreślić na moim udzie różne wzorki. Odciągnął tym moje myśli, ale tylko trochę.
Nim się spostrzegłam byliśmy na miejscu. Zatrzymaliśmy się przed dużym jednorodzinnym domem. Był cały biały. Na werandzie stał średniej wielkości stół, a wokół niego cztery dopasowane krzesła. Było pełno kwiatów. Na ich widok Justin zmarszczył brwi. Spojrzałam na niego a on wyjaśnił, że ostatnim razem, gdy tu był, nie było żadnych roślin.
W momencie, gdy Justin otworzył mi drzwi, z domu wyszedł jego ojciec. Już wiem po kim Justin odziedziczył kolor włosów. Oczy były posobne, ale Justina bardziej karmelowe. Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna podszedł do nas i wymienił z moim chłopakiem męski uścisk. Gdy się przywitali, wzrok starszego Bieber'a spoczął na mnie.
- Przedstawisz nas, synu? - zapytał, a ja poczułam jak moje policzki, nie wiedzieć czemu zmieniły kolor.
Justin uśmiechnął się i objął mnie ramieniem w talii. Pocałował mnie w skroń i w końcu popatrzył na swojego ojca.
- Tato, to Lucia, moja dziewczyna - powiedział -  Lu, to mój tata.
- Miło mi pana poznać - powiedziałam nieśmiało i uścisnęłam jego wyciągniętą dłoń.
- Proszę mów mi Paul, nie jestem chyba, aż taki stary - zaśmiał się, a ja wraz z nim - Justin bierz torby i pokaż Lucii pokój. Przyjdźcie później do kuchni - poklepał go ramieniu, a mi posłał uśmiech.
Justin sam wyciągnął nasz bagaż, bo mi na to nie pozwolił. I w taki sposób chłopak ciągnął za sobą moją dużą walizkę, a swoją mniejszą torbę sportową przewiesił na ramieniu.. Weszliśmy do domu i korytarzem skierowaliśmy się ku schodom. Szłam za Justinem, aż za zatrzymał się przed pokojem, w którym jak sądzę będziemy spać. Okazało się, że to stara sypialnia chłopaka. Po remoncie oczywiście. Ściany są koloru czerwonego. Pod jedną z nich wielkie dwuosobowe łóżko. Drzwi balkonowe, szafa, dywan i biurko. Justin odłożył walizki przed łóżkiem i złapał mnie za rękę.
Gdy byliśmy już w kuchni, chłopak zamarł na widok blondynki obok jego ojca. Nie wiedziałam kto to i on chyba też nie. Jak się okazało to dziewczyna Paul'a. Na oko, była młodsza od niego o kilka lat. Na twarzy mojego chłopaka widziałam jedynie szok i zaskoczenie. Szczypnęłam go lekko w rękę by się ocknął. Przywitaliśmy się z kobietą, która jak się okazało, miała na imię Suzanne. Sprawa pojawienia się kwiatów na werandzie, chyba została wyjaśniona. Porozmawialiśmy trochę, a następnie z Justin'em opuściliśmy kuchnię, ponieważ chłopak chciał pokazać mi dom.
Po obejrzeniu całego domu, usiedliśmy na huśtawce za domem. Justin pociągnął mnie tak, że siedziałam na jego kolanach okrakiem. Chyba lubi tę pozycję, bo często w taki sposób siedzę, gdy jesteśmy razem.
- Mój tata cię lubi - powiedział, gdy bawiłam się jego włosami.
- Serio?
- Yhym - mruknął.
- Bieberowie chyba mają do mnie słabość - zaśmiałam się.
- Zdecydowanie. Ale nie znasz jeszcze mojego dziadka.
- Jeszcze? - zapytałam.
- Jeszcze - przytaknął - Zabiorę cię kiedyś do niego.
Uśmiechnęłam się do siebie. Chce żebym poznała nawet jego dziadków. To wiele dla mnie znaczy. Ze swojej strony też muszę coś zorganizować, ponieważ tak na dobrą sprawę on nie zna nawet moich rodziców. To trochę nie fair.
Justin skorzystał z mojego rozkojarzenia i przycisnął swoje usta do moich. Naparł na nie delikatnie czekając, aż zacznę kontaktować. Odwzajemniłam pocałunek, przez co się uśmiechnął. Przyciągnął mnie do siebie jeszcze bliżej. Przejechał językiem po mojej wardze, prosząc o dostęp. Postanowiłam się z nim trochę podroczyć i nie rozchyliłam warg. Chłopak zaczął sunąć dłońmi w dół, przez moje plecy, do bioder, aż zatrzymał się na moim tyłku. Ścisnął go, przez co rozchyliłam wargi, a on wsunął swój język do moich ust. Teraz zaczęliśmy walczyć o dominację. Nasze języki ocierały się o siebie. Wplotłam swoje dłonie w jego włosy. Dokładnie poczułam wybrzuszenie w jego spodenkach, gdy przyciągnął mnie - o ile to możliwe - jeszcze bliżej siebie. Jedną rękę wsunął pod moją koszulkę, sunąc nią do góry, aż do biustu. Jęknęłam mu w usta, gdy ścisnął lekko moją pierś. Uśmiechnął się zadowolony ze swoich poczynań. Otarłam się o jego krocze, dzięki czemu teraz ja zyskałam od niego cichy jęk. Drugą ręką, którą trzymał na moim tyłku poruszył moimi biodrami przez co ponownie się o niego otarłam. Podobało mu się. Justin przeniósł się z pocałunkami na moją szyję. Kocham, gdy ktoś całuje mnie po szyi. Jedno z najlepszych uczuć, a Justin jest w tym mistrzem. Pociągnęłam go lekko za włosy. W odpowiedzi na to uzyskałam warknięcie.
- Kurwa - przeklęłam, gdy znalazł mój czuły punkt i zaczął go ssać. Z pewnością będzie malinka.
Zacisnęłam usta, by powstrzymać jęk. Justin dokładnie wiedział co robię, dlatego ponownie ścisnął moją pierś. Justin jęknął, gdy niekontrolowanie otarłam się o wybrzuszenie w jego spodniach. Było mi gorąco.
- Dzieciaki kolacja! - nasze czułości przerwał nam tata Justina.
- Nieee - jęknął niezadowolony Justin, chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi i zamykając mnie w uścisku.
- Synu, najpierw skończ szkołę i znajdź pracę, a później bierz się za potomstwo! - krzyknął Paul, na co się zaśmialiśmy.
- Spokojnie tato, wiem do czego służą prezerwatywy! - odparł Justin, a my usłyszeliśmy tylko śmiech.
Szatyn złapał mnie pod udami i wstał z huśtawki. Zaskoczona jego ruchem pisnęłam i objęłam mocno chłopaka. Przed drzwiami Justin postawił mnie na nogi i kazał iść przed nim. Gdy zapytałam czemu, spojrzał wymownie na swoje krocze, a ja wciągnęłam powietrze. Nie dało się nie zauważyć sporego wybrzuszenia w jego spodniach. Sam to zaczął.
- Przepraszam?
- Nie masz za co przepraszać kotku, po prostu działasz na mnie - przyciągnął mnie do siebie - Kiedyś to dokończymy - wyszeptał mi do ucha i przegryzł jego płatek.
Nie byłam pewna jak zareagować więc cmoknęłam lekko jego usta i odwróciłam się, by przylgnąć plecami do jego klatki piersiowej. Nie zaprzeczę, podobała mi się sytuacja na huśtawce, ale nie wiem czy jestem gotowa na więcej. Nigdy nie wykraczałam poza całowanie, a dzisiaj było coś oprócz tego. Wszystko co związane z seksem jest dla mnie nowe. Mam nadzieję, że on o tym wie. Jeśli nie to mu powiem i po sprawie. Częściowo.
Justin zostawił jeszcze pocałunek na mojej szyi i weszliśmy do domu. W drzwiach minęliśmy Paul'a i Suzanne. Uśmiechnęliśmy się grzecznie i poszliśmy na górę "by umyć dłonie".
Justin poszedł do jednej łazienki, żeby "jakoś zająć się tym problemem", a ja skorzystałam z drugiej. Załatwiłam potrzebę, poprawiłam włosy i wyszłam z ubikacji. Nie myliłam się. Justin pozostawił po sobie malinkę. W tej samej chwili co i ja, z łazienki wyszedł Justin. Spojrzałam na jego spodenki, gdzie ten "problem" był już mniejszych rozmiarów. Ze splecionymi dłońmi, poszliśmy na taras, gdzie czekali na nas Paul, Suzanne i kolacja.

------------------------------------------- 

I jak rozdział?
Powoli będę pisać zakończenie! Ale spoko, mam kilka rozdziałów "na zapas" więc nie będzie to tak szybko. Może na feriach coś napiszę do ZINZ, bo teraz jestem skupiona na innym ff, w które bardzo się wkręciłam (za jakiś czas mi to przejdzie), ale to ff będę chciała opublikować.
Nie zanudzam was, piszcie co sądzicie i życzę powodzenia tym, którzy jutro idą do szkoły!
Bye xx

niedziela, 17 stycznia 2016

Rozdział 21

Pojawiła się propozycja chorego brata, którego odwiedza, wyjazdów na przesłuchania, bycia w gangu i posiadania dziecka...
Teraz poznacie prawdziwy powód. 
Miłego czytania!
 


"Powiedz mi wszystko co potrzebujesz
Wszystkie sekrety, które trzymasz
Nawet jeśli zajmie to cały dzień
Nawet jeśli zajmie to całą noc" ~ Hoobastank - You Before Me


- To zaczęło się półtora roku temu - zaczął - Moja przyjaciółka, która była dla mnie jak siostra zaczęła spotykać się z dwa lata starszym chłopakiem. Znałem go i lubiłem - wzruszył ramionami - Nie miałem problemu z tym, że są razem. Cieszyłem się, że Eva jest szczęśliwa, bo ogólnie miała przejebane - spuścił głowę w dół - Jej ojciec był alkoholikiem, który bił jej matkę. Zdarzyło się też, że i ona oberwała. Z resztą jej matki nie było praktycznie w domu, bo pracowała - wypluł ostatnie słowo z odrazą - Ona miała na głowie dom i ojca pijaka. Pomagałem jej, ale sam nie mogłem wiele zrobić. Cięła się, wiesz? - zapytał, ale nie oczekiwał odpowiedzi. Nawet nie wiedziałam co miałabym odpowiedzieć - I dlatego to było miłe zobaczyć ją naprawdę szczęśliwą i uśmiechniętą. Była kompletnie zakochana w tym Cameronie. Wydawało się, że on w niej też - zacisnął prawą dłoń w pięść, a lewą trzymałam ja, kciukiem rysując na niej okręgi - Byli już ze sobą jakieś cztery miesiące. Gdy nagle z dnia na dzień, on z nią zerwał. Kochała go i nie radziła sobie z tym. Była w kompletnej rozsypce - pokręcił głową - Po dość długim czasie, dała radę i zebrała się. Stanęła na nogi tylko po to, by dowiedzieć się, że ten cały związek to jebany zakład tego idioty i jego koleżków. Byłem wkurwiony na wszystko i wszystkich! - podniósł głos - Na niego, na nią, na siebie - dodał już znacznie ciszej - Dlatego poszedłem do niego i pobiłem go. On tylko się śmiał, jaka jest dobra w łóżku co wkurzyło mnie jeszcze bardziej. Chciałem znowu mu przywalić, ale pojawili się jego kumple i odciągnęli mnie od niego - przestał na chwilę mówić, a ja ścisnęłam jego dłoń. Popatrzył na mnie i posłał mi wdzięczny uśmiech, który odwzajemniłam - Później wróciłem do Evy i pocieszałem ją przez całą noc. Namówiłem ją, żebyśmy poszli do szkoły, by nie pokazać Cameron'owi, że się załamała. I zrobiliśmy to - uśmiechnął się smutno - Nie spodziewałem się gówna, jakie nas czekało - westchnął - Każdy na nią patrzył. Pokazywali na nią palcem i śmiali się, by później znowu patrzeć się w swoje telefony i coś oglądać. Zaciekawiło mnie to, dlatego zabrałem komuś telefon i zacząłem oglądać ten film z Evą. To był nasz błąd. Jej, mój i tego gnoja - zaczął ciężej oddychać i mówić głośniej. Zaczęłam głaskać jego plecy, by uspokoił się - To był jej pierwszy raz, a ten pojeb nagrał to jak się kochają i wrzucił to do sieci - warknął, a ja otworzyłam usta z wrażenia.
Kim trzeba być, żeby zrobić to dziewczynie? Najpierw ten zakład, a później to? Nie wiem co zrobiłabym na miejscu Evy. Nie mogłam sobie nawet wyobrazić jak czuła się w tamtym momencie. Po raz pierwszy oddała się chłopakowi, a on to nagrał i wrzucił do internetu! Kochała go, zaufała mu, a on wykorzystał to dla jakiegoś pieprzonego zakładu. Wiem jedynie co zrobiłabym na miejscu Justina. I sądzę, iż to właśnie zrobił.
- Nie masz pojęcia jaki byłem wkurwiony. Nawet nie zauważyłem, kiedy Eva uciekła. Wyszedłem na zewnątrz i szukałem tego skurwiela. Akurat przyjechał, a ja od razu do niego podszedłem. Nie zapomnę tego uśmiechu, gdy mnie zobaczył - prychnął - Gdyby wiedział co go czeka na pewno nie byłby taki zadowolony. Zacząłem go bić. Nie ważne gdzie, tylko żeby go bolało. Myślałem o Evie. O tym jak przeżyła ich rozstanie, wiadomość o zakładzie i o jej minie, gdy oglądaliśmy ten film - zacisnął oczy - Biłem go bez opamiętania. Nie czułem bólu, byłem coraz bardziej wściekły. Chciałem, żeby nie żył - mruknął, patrząc przed siebie - Wtedy odciągnęli mnie od niego. Leżał na tym parkingu, nieprzytomny, cały we krwi. Ledwo oddychał. Ja jednak chciałem dalej go bić - nie potrafię wyobrazić sobie tak wściekłego Justin'a - Później przyjechała karetka i zabrała do szpitala, a mnie zgarnęła policja. Przyjechali moi rodzice, prawnik i Bóg wie kto jeszcze. Nie wiem ile tam siedziałem. Jednak, gdy tam byłem dowiedziałem się, że Cameron zapadł w śpiączkę - to, że byłam w szoku to niedopowiedzenie - Wiedziałem, że mam przejebane. Na szczęście moje jak i jego, obudził się dwa dni później. Nasi rodzice jakoś się dogadali. Ojciec zapłacił im dość sporą sumę pieniędzy, a policja zajęła się filmikiem, który zniknął z internetu. Gdy wróciłem do domu, chciałem iść do Evy, ale przyszła do nas jej matka i powiedziała, że nie żyje. Zabiła się - zaczerpnęłam głośno powietrza - Zabiła się przez tego dupka. Żałowałem, że on mimo wszystko oddycha. Powinien gnić za to co jej zrobił i za to co zrobiła sobie - Justin podciągnął nosem, a ja zorientowałam się, że płakał.
Szybko usiadłam na jego kolanach i przytuliłam go do siebie. Wtulił twarz w zagłębienie mojej szyi i pozwolił popłynąć łzom. Czułam jak się trzęsie. Złożyłam pocałunek ja jego głowie. Przyciskałam go do siebie, choć on i tak mocno trzymał mnie w talii. Nawet nie wiem kiedy, ale sama zaczęłam płakać. To łamało mi serce. Widok płaczącego i tak załamanego Justin'a łamał mi serce. Ja jedynie mogłam być tam dla niego. I byłam, jednak to wydawało się niewystarczające. Chciałam zrobić coś jeszcze, ale nie wiedziałam co. Gdy otwierałam usta by coś powiedzieć od razu je zamykałam. Zrezygnowałam z mówienia czegokolwiek i pozwoliłam mu płakać w ciszy.
Zaczął się uspokajać i podniósł głowę, by na mnie popatrzeć. Jego oczy były czerwone, a policzki mokre od łez. Wzięłam jego twarz w dłonie i kciukami wytarłam ślady po słonych kroplach. Pocałowałam go w czoło, a on dłońmi ścisnął moje boki.
- Dostałem kuratora i musiałem chodzić do wyznaczonego psychologa, który stwierdził, że mam problemy z agresją. Chyba dzięki niemu i tym rozmowom nie odciąłem się od ludzi i nadal mam uczucia. Łatwo mnie zdenerwować i wtedy nie panuję nad sobą. Nadal muszę do niego chodzić, dlatego wyjeżdżam do San Diego. Prawnik próbował zrobić coś, abym miał psychologa tutaj, w Los Angeles, ale się nie udało. Po części to dobrze. Regularnie odwiedzam ojca i grób Evy - powiedział, ponownie się do mnie przytulając - Ten skurwysyn też wyprowadził się z San Diego. Ludzie nie dawali mu spokoju, bo wiedzieli, że to przez niego Eva nie żyje. Uciekł. Ja też to zrobiłem, ale musiałem oddalić się od tego miejsca. Wszystko mi o niej tam przypominało. Nie mogłem znieść tego wzroku ludzi na sobie - odetchnął, jakby kamień spadł mu z serca - Dlatego wyjechałem z mamą i oto jestem - wyszeptał na sam koniec.
Nie mogłam uwierzyć w to co przeżył. Nie znałam Evy, ale szczerze jej współczułam. Na nic jej się to teraz nie przyda, ale taka jest prawda. Nie zasługiwała na to gówno, które ją spotkało. Ona chciała być tylko szczęśliwa, czy to tak wiele? Jednak trafiła na skończonego dupka.
- Pojadę z tobą do San Diego - powiedziałam, gdy siedzieliśmy przez pewien czas w ciszy.
Postanowiłam zrobić to już wtedy, gdy obiecał mi o wszystkim opowiedzieć.Bez względu na to co od niego usłyszę.
- Co? - zapytał i podniósł głowę.
- Czemu jesteś taki zdziwiony? - zmarszczyłam brwi.
- Nie boisz się? Znaczy, gdy wszyscy dowiedzieli się co stało się z Cameron'em, gdy go pobiłem, każdy mnie unikał - wyjaśnił, a ja wkurzyłam się na tych wszystkich idiotów.
Justin martwił się, że będę się go bała po tym co usłyszę. Obawiał się, że nie będę chciała mieć z nim nic wspólnego, że odwrócę się od niego. Byłam teraz na niego trochę zła, że mógł tak pomyśleć. Nie mogłabym tego zrobić. Nie zostawiłabym go po tym, gdy się przede mną otworzył. Opowiedział coś, co na pewno wspomina jako jeden z najgorszych momentów w swoim życiu. I ani trochę się mu nie dziwię.
- Nie jestem każdy, Justin - odparłam i pocałowałam go lekko w usta - Czy gdybym się ciebie bała, siedziałabym teraz na twoich kolanach, przytulała cię i całowała? - patrzyłam w jego oczy, które były takie piękne. Karmel zmieszany z miodem. Idealne.
- Nie? - bardziej zapytał niż stwierdził.
- Nie - przytaknęłam z nieśmiałym uśmiechem - Pojadę tam z tobą jutro i jeśli chcesz będę mogła już za każdym razem jeździć. Zawsze będę tutaj dla ciebie. Nie ważne co się stanie, okej? I nigdy w to nie wątp. Jesteś dla mnie bardzo ważny i nie zostawię cię - uśmiechnęłam się do niego - W dodatku jesteś kompletnym idiotą jeśli myślałeś, że będę się ciebie bać. Serio? Takiego misia? - złapałam go za policzki i pociągnęłam za nie jak robią to babcie. Chciałam, żeby skupił się na czymś innym.
- Misia? - zaśmiał się, czyli to znak, że udało mi się.
- Yhym - mruknęłam.
- Jesteś cudowna - odgarnął moje włosy za ucho i pocałował krótko.
- Przez grzeczność, nie zaprzeczę - zaśmiałam się, a on razem ze mną - Dziękuję - powiedziałam, gdy się opanowaliśmy.
- Za co?
- Za to, że mi zaufałeś i opowiedziałeś o Evie.
Przytuliłam go, a on już się nie odezwał. Objął mnie ramionami, zapewniając mi ciepło i bezpieczeństwo.

-----------------------------------------------

 I co? Jak wrażenia? Zaskoczeni? Jestem ciekawa waszych reakcji, piszcie!
Muszę wziąć się za pisanie tego ff, może na feriach mi się uda (od 15 lutego, juhuu). Jestem również w trakcie pisania innego ff. Mam pomysły na jakieś 4 fanfictions, ale to może nie teraz.
Do następnego xx

sobota, 9 stycznia 2016

Rozdział 20

"Chce być deszczem, który spada na ciebie
Zmywać ból
Chce być słońcem, które świeci na ciebie
Ogrzewać twój świat każdego dnia
Chce być niebem, które trzyma dla ciebie gwiazdy
Wiec nigdy nie zgubisz drogi
Chce być wiatrem, który całuje twoją twarz
Chce być deszczem" ~ RBD - I Wanna Be The Rain


Jednej rzeczy jestem pewna. 
Scott nie lubi Justina, ale przynajmniej go toleruje. Mam nadzieję, że z czasem się to zmieni. Gdy powiedziałam mu, że Justin jest moim chłopakiem (wiąż nie mogę przyzwyczaić się do tego sformułowania "mój chłopak") zareagował... Normalnie. Na początek dał mu radę. Później zagroził, że jeśli mnie skrzywdzi, może być pewny, że go zabije. Na sam koniec prośba, by traktował mnie z szacunkiem czyli żadnego seksu przed trzydziestką. I nie trzeba było być geniuszem, żeby zobaczyć minę Scott'a, która mówiła wszystko. Daniel wręcz przeciwnie. Lubi go i jest miły. To też jest dla mnie zagadką. No bo to trochę dziwne. Nie przepadał za żadnym chłopakiem, który kręcił się w pobliżu mnie. I bum! Pojawia się Justin czyli wyjątek od tej zasady. Daniel musiał naprawdę go polubić, albo Justin powiedział mu coś co, go do tego przekonało. Jednak nie powiedział Scott'owi. Pytanie tylko co? I jak zawsze to ja jestem tą, która ma nadzieję, że kiedyś się tego dowie.
Justin i ja... Każdą wolną chwilę spędzamy razem. Uczymy się razem, jemy, rozmawiamy, milczymy, oglądamy telewizję. Justin to taka duża przylepa, a ja mała. Gdyby była taka możliwość, Justin pewnie by się do mnie wprowadził. Albo ja do niego. Mniejsza z tym, po prostu mieszkalibyśmy razem. Wiedziałam, że już jutro to nasze bycie razem w każdej możliwej sekundzie się skończy, ponieważ jedzie do San Diego, a ja zostaję w Los Angeles.
Nigdy nie poruszałam tego tematu. Czekałam, aż Justin go rozpocznie lub sam wypłynie. Nie pytałam go o to, dlaczego tam jeździ. On sam też mi tego nie zdradził, a ja nie chciałam naciskać. Wolałam by powiedział mi to sam, bez przymusu, z własnej woli.
- Ymmm... Lu? - Justin rzucił długopis, podnosząc głowę z nad zeszytu.
Dzisiaj mieliśmy skrócone lekcje, więc wróciliśmy ze szkoły kilka minut po dwunastej. Nie wiem z jakiego powodu zmniejszyli nam dzisiaj liczbę lekcji, ale to nie ma znaczenia, jeśli wracam wcześniej do domu.
- Tak? - założyłam włosy za ucho, szukając czegoś w książce.
- Bo zastanawiam się czy... - urwał - Czy nie chciałabyś... Po prostu...
Podniosłam głowę i popatrzyłam na niego. On nigdy się nie jąkał. Pocierał dłonią swój kark co oznaczało, że jest zdenerwowany.
- Hej, spokojnie - złapałam go za rękę - O co chodzi?
Justin wziął głęboki oddech i zaczął wpatrywać się w nasze dłonie.
- Mogłabyś pojechać ze mną jutro do San Diego?
- Co? - wydusiłam z siebie.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Jak mam na to zareagować. Nie docierało do mnie to co przed chwilą powiedział. Chciał, żebym pojechała z nim do San Diego? Nawet nie wiem po co. I dlaczego tak nagle?
- Pojechać. Jutro. Do San Diego. Ze mną - mówił z przerwami - Słuchaj. Wiem, że nic nie mówiłem na ten temat, a ty nie pytałaś. Jestem ci bardzo za to wdzięczny. Ale chcę ci o tym wszystkim opowiedzieć, choć to dla mnie bardzo trudny temat. Powiem ci jak to się zaczęło. Obiecuję. Ale nie teraz. Spotkamy się tam gdzie zawsze i o tej co zawsze, okej? Za chwilę wróci twoja mama, a to nie jest krótka opowieść - mówił szybko. Zamrugałam powiekami, chcąc przyswoić sobie wszystko co powiedział.
Skinęłam niepewnie głową. To zdecydowanie działo się zbyt szybko. Nie żebym narzekała na to, że chce mi opowiedzieć. Po prostu nie spodziewałam się takiego tępa. Nim zdążyłam się odezwać, Justin spakował swoje książki. Cmoknął mnie lekko w usta i wyszedł. 
Okej? 
Zdecydowanie nie nadążam za tym co się teraz dzieje. Dopiero teraz zaczynam się bać. Boję się tego co ma mi do powiedzenia. Nie wiem co to będzie, ale się boję. Siedział w więzieniu? Zabił kogoś? Handluje narkotykami?
Boże, Lucia o czym ty myślisz?! Opamiętaj się! Może powiedzieć mu, iż nie chcę znać prawdy? Nie, to bez sensu. Tyle czekałam żeby Justin w końcu powiedział mi o co chodzi, a teraz, gdy się zdecydował ja mam stchórzyć? Nie, to nie przejdzie. Dowiem się tego już dzisiaj, a następnie pojadę z nim do San Diego. Nieważne co powie. Będę tam z nim.
Chcę być kimś na kim zawsze może polegać.

***

- Lucia co się z tobą dzieje? - zapytała Nicole na dzisiejszym treningu, gdy pomyliłam kroki. Znowu.
Nigdy nie zdarzało mi się, by być tak rozkojarzoną i mylić najbardziej proste ruchy. Oczywiście, nie wszystko zawsze mi wychodziło. Nikt nie jest idealny. Często musiałam poświęcić dużo czasu by załapać jakiś układ. Ale dzisiaj? Dzisiaj to kompletna katastrofa.
- Ja przepraszam - mruknęłam zawstydzona - Po prostu myślami jestem w innym miejscu.
- Ciekawe gdzie - odparła Sean.
- Raczej z kim - zaśmiała się Elena - Myśli o swoim kochasiu - wystawiła mi język.
- Co?! - wykrzyknął Austin - Zdradzasz mnie? A ja tak cię kocham. Jak możesz mi to robić? - chłopak rzucił się przede mną na kolana i ułożył dłonie na miejscu, w którym bije jego serce. Zaczął udawać płacz, a reszta wybuchła śmiechem.
Panie i panowie oto Austin Smith. Nasz komik i pajac. Gdy jest ci smutno on zawsze wpadnie na idiotyczny pomysł i rozśmieszy cię nim. Ewentualnie swoją głupotą. Ale i tak go kochamy. Poprawia nam humor. Z nim nie można się nudzić.
- Boże, z kim ja się zadaje? - zasłoniłam oczy i spuściłam głowę w dół.
- Ze mną! - odpowiedział już zadowolony, szczęśliwy i uśmiechnięty Austin.
- Nie przypominaj - jęknęłam po czym zaśmiałam się, ponownie patrząc na chłopaka.
Wystawiłam rękę, którą złapał i pomogłam mu wstać. Przynajmniej swoimi wygłupami odciągnął moje myśli od Justin'a i tego co mi powie. Wymyślałam różne scenariusze, które pewnie i tak się nie sprawdzą. Nic na to nie poradzę, choć bardzo bym chciała. Wolałabym skupić się na treningu, a nie zadręczaniem siebie i katowaniem swojego umysłu. Już za kilka godzin dowiem się o co chodzi.
Dobrze zrobił mi ten przerywnik, który zafundował nam Austin. Gdy wznowiliśmy trening szło mi o wiele lepiej. Nie myliłam kroków i byłam skupiona. Ciekawe na jak długo. Pewnie, gdy tylko wyjdę ze studia znowu zacznę przesadnie nad tym myśleć. 
I tak było. Gdy skończyliśmy ćwiczyć i wszyscy poszliśmy do szatni. Rozebrałam się i wzięłam szybko prysznic, bo byłam cała mokra od potu. Wytarłam się do sucha. Włosy rozczesałam i zostawiłam je mokre. Na zewnątrz i tak jest ciepło, a ja nie mam ochoty siedzieć tutaj i ich suszyć. Schowałam swoje rzeczy do torby i ostatni raz sprawdziłam, czy na pewno wszystko mam. Pożegnałam się z dziewczynami, a następnie poszłam powiedzieć "cześć" chłopakom, którzy właśnie wychodzili ze swojej szatni. Opuściliśmy razem budynek i dopiero tam się pożegnaliśmy i każdy poszedł w swoją stronę. Dzisiaj przyszłam piechotą, więc czeka mnie spacer do domu. Szłam chodnikiem, mijając różnych ludzi, a mój umysł został zaatakowały przez myśli związane z dzisiejszym wieczorem. Nie powinnam teraz na tym myśleć, tak samo nad tym jak zareaguje na to co mi powie. To tak, jakbym rozważała, że będę go unikać czy to, że nie odezwę się do niego nigdy więcej. Po prostu nie dałabym rady. Nie wytrzymałabym. I tak jakby on dał mi spokój. Tak jasne, poproszę do tego frytki i colę w zestawie.
Gdy weszłam do domu, od razu przybiegł do mnie Rambo. Poszedł za mną, gdy kierowałam się do pralni, by zostawić tam rzeczy z treningu. Później wróciłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżko. Rambo wskoczył na łóżko i położył głowę na moim brzuchu. Zaczęłam go głaskać, bezsensownie wpatrując się w sufit. Westchnęłam głośno na co pies podniósł się i poparzył na mnie. Tym razem położył pysk na moim ramieniu, trącając mnie swoim mokrym nosem. Nie wiem czemu, ale kocham nosy psów.
Leżałam tak i patrzyłam. I patrzyłam. I patrzyłam. I nic. W końcu usiadłam na łóżku, przy okazji budząc psa, który zdążył zasnąć. Wzięłam do ręki telefon i sprawdziłam godzinę. Mam jeszcze trzydzieści minut. Przeczesałam włosy, które jeszcze nie do końca są suche. Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie kanapkę z nutellą. Wypiłam szklankę soku pomarańczowego i wróciłam do pokoju. Ostatni raz przejrzałam się w lusterku i o mój Boże, nie wierzę, że wychodzę z domu bez makijażu. Wyglądam okropnie. Przynajmniej według mnie, bo Justin twierdzi, że jestem jeszcze piękniejsza bez tych "mazideł" jak to określił. Bo niby co miał innego powiedzieć? "Skarbie wyglądasz jak potwór"?
Wzięłam telefon z łóżka i wyszłam z domu. Przed tym nasypałam karmy dla psa, bo nie wiem kiedy wrócę ja lub rodzice. Szybko zerknęłam na ekran komórki. 18:59. Justin już tam jest i czeka na mnie. Jak się czuje? Boi się tak bardzo jak ja, czy może bardziej? Boi się tego jak zareaguję na to, co ma mi do powiedzenia? Prychnęłam na siebie w myślach. Głupie pytania. Pewnie, że tak. Kto nie stresowałby się przed wyjawieniem swojej - jak sądzę - jednej z największych tajemnic w życiu? Chcę by mi zaufał. Chcę, abym była wszystkim czego on potrzebuje.
I oto jestem na miejscu. Kilka metrów dzieli mnie od siedzącego na drodze Justin'a. Kilka metrów dzieli mnie od poznania jego sekretu. To tak niewiele i z każdym krokiem coraz mniej.
- Cześć Lu - uśmiechnęłam się. To nigdy się nie zmieni.
Nie odpowiedziałam. Zajęłam miejsce obok niego, złapałam jego rękę i ścisnęłam ją. Chciałam by zaczął mówić sam. Nie chciałam na niego naciskać czy stać nad nim jak śmierć i czekać, aż coś z siebie wykrztusi. Musiał być gotowy. Byłam pewna, że on doskonale o tym wie, że daje mu czas. Był zdecydowany, by o wszystkim mi opowiedzieć. 
I wtedy zaczął mówić, a ja chłonęłam każdego jego słowo...

------------------------------------

W skali od 1 do 10 jak bardzo jestem miła za przerwanie tego w tym momencie?
Jak sądzicie, co ten nasz Justin ukrywa? Co chce powiedzieć Lu?
Piszcie, chce znać wasze myśli i teorie na ten temat.
Rozdział dodaje dzisiaj, bo raczej nie uda mi się dodać go jutro. Nie chcę żebyście znowu czekali. A szukanie jakiś fajnych cytatów jest strasznie męczące. Czasami muszę przekopać pół internetu. Jejkuuuuu, jak ja chce już ferie.
Widzimy się w następnym rozdziale!

niedziela, 3 stycznia 2016

Rozdział 19

"Jesteśmy w doskonałej więzi,
Całkowicie doskonałej,
Dźwięk i rytm naszych serc,
Jesteśmy w doskonałej więzi,
I nie chcę jej złamać." ~ Tove Lo - Perfect Loop


- Zachowujesz się jak jeden z tych zazdrosnych chłopaków z fanfiction, które czytam - sapnęłam, gdy szliśmy w kierunku wejścia do szkoły.
Przyjechaliśmy jego autem, mimo iż teraz jest moja kolej. Wysiadł z samochodu jako pierwszy i otworzył mi drzwi. Zabronił mi tego robić. Później splótł nasze palce razem i przybrał groźny wyraz twarzy. Każdej napotkanej osobie - a w szczególności chłopakom - posyłał mordercze spojrzenie. Oczywiście wszyscy na nas patrzyli. Jeszcze w tamtym tygodniu omijaliśmy się szerokim łukiem, a teraz idziemy przez szkołę, jako para trzymając się za ręce. Wzbudziliśmy sensację. Co chwilę słyszałam szepty "O mój Boże, oni na serio są razem" czy "Zazdroszczę jej. Justin jest gorący" albo "Lucia jest już poza zasięgiem". Ignorowałam je. Nie liczyło się dla mnie to co myślą.
- Kręci cie to, przyznaj - szepnął mi do ucha, gdy staliśmy przy mojej szafce. Zajął miejsce za mną i objął w talii.
Może i ma rację. Okej, raczej na pewno, ale nie dam mu tej satysfakcji i nie przyznam się do tego. Jeszcze nie oszalałam. Jego ego - które i tak jest wysokie - wzrosłoby dwukrotnie i przez cały czas by się tak zachowywał. Jestem pewna, że po pewnym czasie zaczęłoby to doprowadzać mnie do szału.
- Nie - odparłam i zamknęłam szafkę. Poluzował uścisk, tak bym mogła odwrócić się do niego przodem.
- Nie? - podniósł brew do góry i uśmiechnął się łobuzersko.
- Nie - powtórzyłam.
- I tak wiem jaka jest prawda - przewróciłam oczami - Tylko chciałbym ją usłyszeć - oblizał usta.
- Znasz mnie i wiesz, że tego nie powiem - odparłam i musnęłam lekko jego usta.
Później ignorując wzrok wszystkich poszliśmy pod klasę. Mieliśmy teraz razem angielski. Szkoda, że wszystkich lekcji nie możemy mieć razem. Boję się co będzie, gdy zaczniemy studiować na innych uczelniach. Oczywiście, że będziemy się widywać, jednak nie będzie to już tak często jak zawsze.

***

Po szkole Justin od razu przyszedł do mnie. Umówiłam się z Aną na rozmowę i chłopak miał w niej uczestniczyć. Zamierzałam dowiedzieć się od niej tego i owego. Dlatego teraz siedzieliśmy u mnie na dywanie z laptopem przed nami. Ana nie wiedziała, że jesteśmy razem i bardzo zdziwiła się na jego widok. Ostatnio gdy rozmawiałyśmy - a było to po zawodach - wyzywałam go od skończonych dupków i największych idiotów. Ona jedynie przytakiwała na wszystko co powiedziałam. W tedy tego potrzebowałam. Potwierdzenia na moje słowa, że nie tylko ja tak uważam.
- Powiecie w końcu coś do cholery?! - blondynka wybuchła, a ja powstrzymałam śmiech - Siedzicie tak i nic nie mówicie! Pogodziliście się czy nadal jedno narzeka na drugie?!
- Cóż... - przerwałam - Justin będzie tatą - przegryzłam wnętrze policzka i spojrzałam w bok.
Okej. Nie planowałam tego i wymyśliłam to dopiero teraz.
- Co?! - pisnęła.
- A Faith mamą - dodałam.
- Co?! - powtórzyła.
Spuściłam głowę w dół, zasłaniając częściowo twarz grzywką i zerknęłam na szatyna. Ścisnęłam jego dłoń, jednak tak by Ana tego nie widziała.
- Ale... Ty... Przecież... I Lucia... - urywała - Jak?! - krzyknęła.
- Chyba wiesz jak robi się dzieci - Justin wzruszył ramionami i zachował poważną twarz.
Odetchnęłam z ulgą. Nie powiedział jej, że ją wkręcam i żadnej ciąży nie ma. No i nie będzie. Wiedziałam, że Ana zacznie histeryzować i przeżywać to tak, jakby to ona była w ciąży z Barack'iem Obamą.
- Nie wiesz co to jest prezerwatywa do cholery? Boże... Czy ty czasami myślisz? Faith rozumiem, bo ona nie ma mózgu, ale ty? Co ci strzeliło do tego pustego łba? Co ci mówiłam o zadawaniu się z nią? W ten sposób Lucia nie zrobi się zazdrosna tylko wściekła! Dziwię się jej, że nie wydrapała ci jeszcze oczu! Na jej miejscu już bym cię zabiła! A skoro mowa o śmierci! Jak Daniel i Scott się dowiedzą to nie żyjesz! Rozumiesz? Umrzesz! Kaput! Adios! Skończysz dwa metry pod ziemią jedzony przez robaki! Najlepiej uciekaj! Teraz! Idź do domu, spakuj się i wsiadaj w samochód. Jedź do innego miasta. Nie, stanu! Albo kraju! A najlepiej wyjedź na inny kontynent!
- Ty jej mówisz czy ja? - zwrócił się do mnie Justin, gdy Ana nadal przeżywała "ojcostwo" Justin'a.
- Myślisz, że do niej to dotrze? - kiwnęłam na ekran, gdy było widać rozhisteryzowaną blondynkę.
Chłopak westchnął i złożył pocałunek na moim czole. Ja natomiast usiadłam między jego nogami, opierając swoje plecy o jego klatkę piersiową i zaczęłam bawić się jego palcami. Rozmawialiśmy ze sobą cicho, nadal przypatrując się Anie. Nie zwróciła nawet uwagi na to w jakiej pozycji się znaleźliśmy.
- Czy ty w ogóle... - przerwała w połowie zdania. Przyjrzała się nam z otwartymi ustami u oceniła sytuację - Nie - pokręciła głową.
- Tak - uśmiechnęłam się.
Justin położył swoją głowę na moim ramieniu i pocałował mnie w szyję.
- Pieprzone dupki! - krzyknęła z poszerzającym się uśmiechem na jej ustach - Jak mogliście mi to zrobić?
- Ja nic nie wiedziałem. To ona wymyśliła tą ciążę - odparł chłopak.
Chciałam się jakoś odpłacić za to, że spiskowała za moimi plecami. Nie byłam na nią zła, ale postanowiłam ją wkręcić. Ciąża to pierwsza rzecz, która przyszła mi do głowy. Nie myślałam, że aż tak to przeżyje. Przynajmniej dostarczyła mi trochę rozrywki.
- W ten sposób Lucia nie zrobi się zazdrosna - zacytowałam jej słowa, a ona zaczęła uciekać wzrokiem - Ach tak? - mruknęłam przyglądając się jej.
- To ty byłaś tą ślepą, nie ja - odgryzła się.
Otworzyłam szeroko usta. Nie byłam ślepa. No może nie do końca, ale to nie istotne. Jednak Ana w jednym się pomyliła. W pewnym stopniu. Byłam wściekła, gdy widziałam Justina i Faith razem. Ale też i zazdrosna.
- Zamknij usta, skarbie - chłopak szepnął mi do ucha - Kusisz - przegryzł jego płatek.
Szybko zamknęłam usta i wbiłam mu łokieć w brzuch. Udając ból jęknął i złapał się za miejsce, w które go uderzyłam.
- Mówiłam ci coś na ten temat - posłałam mu groźne spojrzenie, ale nie przejął się tym.
- Przyzwyczaisz się - wzruszył lekceważąco ramionami.
Nie, nie sądzę.
- Więc tak serio jesteście razem? - naszą uwagę przykuła Ana.
Wymieniłam z Justinem spojrzenia, który mocniej mnie do siebie przyciągnął. Splótł nasze dłonie na moim brzuchu.
- Tak, jesteśmy - odpowiedział Justin po czym pocałował mnie w głowę.
- Awwww - jęknęła - To takie słodkie - rzuciła - I o mój Boże w końcu! Nie zrozumcie mnie źle, ale oboje nie jesteście zbyt spostrzegawczy. Ty Lucia po tak długim czasie zorientowałaś się, że coś do niego czujesz. Justin zrobił to szybciej, racja, ale zrobił to z lekką pomocą Daniela i już trochę większą moją - sapnęła - Ciężko się was oglądało, oj ciężko - westchnęła i podparła brodę prawą ręką - Lucia narzekała, że jesteś największym kretynem na tym globie - zwróciła się do mojego chłopaka - A Justin, że masz słaby gust, jeśli wolisz Dom'a od niego.
- Największy kretyn na tym globie? - zapytał Justin.
- Słaby gust? - odparłam.
- No co? Kto wolałby jego ode mnie?
- Muszę jakoś zmniejszyć twoje mniemanie na temat własnej osoby. Twoje zdanie na swój temat masz tak wysokie jak Mount Everest - wywróciłam oczami.
- Nope, przesadzasz - zaprzeczył.
- Ana, czy ja przesadzam? - zwróciłam się do przyjaciółki, a ona pokręciła głową przyznając mi rację  - Widzisz! Ona też tak uważa!
- To akurat nazywa się solidarność jajników - burknął i zaczął bawić się moimi włosami.
- Nazywaj to jak chcesz - westchnęłam - Ale to my mamy rację - dodałam po chwili.
- Nie zgadzam się z wami - odparł, a ja jęknęłam zirytowana.
Wiedziałam, że jest uparty. Doświadczyłam tego już nie raz, ale teraz, gdy jesteśmy razem, sądzę że będziemy często przechodzić przez różne mniejsze czy większe kłótnie. Plusy będą takie, że będziemy się godzić.
- Jesteście tacy uroczy. Awwww - Ana zagruchała z tym swoim uśmiechem - Już nie mogę doczekać się aż przyjadę na wakacje do LA.
I takim to sposobem zaczęliśmy słuchać planów Any, które wiążą się również z nami. Czasami sprowadzaliśmy ją na ziemie, gdy przesadzała. Muszę przyznać, że słuchałam tego z wielkim uśmiechem na ustach. Bardzo brakowało mi tego prawdziwego czasu z Aną. Brakowało mi, że mogłam porozmawiać z nią o wszystkim. Oczywiście jest Justin, ale to chłopak. Nie będę z nim rozmawiać o wszystkim. Gdybym zaczęła opowiadać mu o tyłku Taylor'a Lautner'a nie byłby zadowolony. Delikatne mówiąc. Ogólnie rzecz biorąc, nie mogę doczekać się wakacji, by znowu wyściskać Anę. 
I trochę poszaleć.