niedziela, 3 stycznia 2016

Rozdział 19

"Jesteśmy w doskonałej więzi,
Całkowicie doskonałej,
Dźwięk i rytm naszych serc,
Jesteśmy w doskonałej więzi,
I nie chcę jej złamać." ~ Tove Lo - Perfect Loop


- Zachowujesz się jak jeden z tych zazdrosnych chłopaków z fanfiction, które czytam - sapnęłam, gdy szliśmy w kierunku wejścia do szkoły.
Przyjechaliśmy jego autem, mimo iż teraz jest moja kolej. Wysiadł z samochodu jako pierwszy i otworzył mi drzwi. Zabronił mi tego robić. Później splótł nasze palce razem i przybrał groźny wyraz twarzy. Każdej napotkanej osobie - a w szczególności chłopakom - posyłał mordercze spojrzenie. Oczywiście wszyscy na nas patrzyli. Jeszcze w tamtym tygodniu omijaliśmy się szerokim łukiem, a teraz idziemy przez szkołę, jako para trzymając się za ręce. Wzbudziliśmy sensację. Co chwilę słyszałam szepty "O mój Boże, oni na serio są razem" czy "Zazdroszczę jej. Justin jest gorący" albo "Lucia jest już poza zasięgiem". Ignorowałam je. Nie liczyło się dla mnie to co myślą.
- Kręci cie to, przyznaj - szepnął mi do ucha, gdy staliśmy przy mojej szafce. Zajął miejsce za mną i objął w talii.
Może i ma rację. Okej, raczej na pewno, ale nie dam mu tej satysfakcji i nie przyznam się do tego. Jeszcze nie oszalałam. Jego ego - które i tak jest wysokie - wzrosłoby dwukrotnie i przez cały czas by się tak zachowywał. Jestem pewna, że po pewnym czasie zaczęłoby to doprowadzać mnie do szału.
- Nie - odparłam i zamknęłam szafkę. Poluzował uścisk, tak bym mogła odwrócić się do niego przodem.
- Nie? - podniósł brew do góry i uśmiechnął się łobuzersko.
- Nie - powtórzyłam.
- I tak wiem jaka jest prawda - przewróciłam oczami - Tylko chciałbym ją usłyszeć - oblizał usta.
- Znasz mnie i wiesz, że tego nie powiem - odparłam i musnęłam lekko jego usta.
Później ignorując wzrok wszystkich poszliśmy pod klasę. Mieliśmy teraz razem angielski. Szkoda, że wszystkich lekcji nie możemy mieć razem. Boję się co będzie, gdy zaczniemy studiować na innych uczelniach. Oczywiście, że będziemy się widywać, jednak nie będzie to już tak często jak zawsze.

***

Po szkole Justin od razu przyszedł do mnie. Umówiłam się z Aną na rozmowę i chłopak miał w niej uczestniczyć. Zamierzałam dowiedzieć się od niej tego i owego. Dlatego teraz siedzieliśmy u mnie na dywanie z laptopem przed nami. Ana nie wiedziała, że jesteśmy razem i bardzo zdziwiła się na jego widok. Ostatnio gdy rozmawiałyśmy - a było to po zawodach - wyzywałam go od skończonych dupków i największych idiotów. Ona jedynie przytakiwała na wszystko co powiedziałam. W tedy tego potrzebowałam. Potwierdzenia na moje słowa, że nie tylko ja tak uważam.
- Powiecie w końcu coś do cholery?! - blondynka wybuchła, a ja powstrzymałam śmiech - Siedzicie tak i nic nie mówicie! Pogodziliście się czy nadal jedno narzeka na drugie?!
- Cóż... - przerwałam - Justin będzie tatą - przegryzłam wnętrze policzka i spojrzałam w bok.
Okej. Nie planowałam tego i wymyśliłam to dopiero teraz.
- Co?! - pisnęła.
- A Faith mamą - dodałam.
- Co?! - powtórzyła.
Spuściłam głowę w dół, zasłaniając częściowo twarz grzywką i zerknęłam na szatyna. Ścisnęłam jego dłoń, jednak tak by Ana tego nie widziała.
- Ale... Ty... Przecież... I Lucia... - urywała - Jak?! - krzyknęła.
- Chyba wiesz jak robi się dzieci - Justin wzruszył ramionami i zachował poważną twarz.
Odetchnęłam z ulgą. Nie powiedział jej, że ją wkręcam i żadnej ciąży nie ma. No i nie będzie. Wiedziałam, że Ana zacznie histeryzować i przeżywać to tak, jakby to ona była w ciąży z Barack'iem Obamą.
- Nie wiesz co to jest prezerwatywa do cholery? Boże... Czy ty czasami myślisz? Faith rozumiem, bo ona nie ma mózgu, ale ty? Co ci strzeliło do tego pustego łba? Co ci mówiłam o zadawaniu się z nią? W ten sposób Lucia nie zrobi się zazdrosna tylko wściekła! Dziwię się jej, że nie wydrapała ci jeszcze oczu! Na jej miejscu już bym cię zabiła! A skoro mowa o śmierci! Jak Daniel i Scott się dowiedzą to nie żyjesz! Rozumiesz? Umrzesz! Kaput! Adios! Skończysz dwa metry pod ziemią jedzony przez robaki! Najlepiej uciekaj! Teraz! Idź do domu, spakuj się i wsiadaj w samochód. Jedź do innego miasta. Nie, stanu! Albo kraju! A najlepiej wyjedź na inny kontynent!
- Ty jej mówisz czy ja? - zwrócił się do mnie Justin, gdy Ana nadal przeżywała "ojcostwo" Justin'a.
- Myślisz, że do niej to dotrze? - kiwnęłam na ekran, gdy było widać rozhisteryzowaną blondynkę.
Chłopak westchnął i złożył pocałunek na moim czole. Ja natomiast usiadłam między jego nogami, opierając swoje plecy o jego klatkę piersiową i zaczęłam bawić się jego palcami. Rozmawialiśmy ze sobą cicho, nadal przypatrując się Anie. Nie zwróciła nawet uwagi na to w jakiej pozycji się znaleźliśmy.
- Czy ty w ogóle... - przerwała w połowie zdania. Przyjrzała się nam z otwartymi ustami u oceniła sytuację - Nie - pokręciła głową.
- Tak - uśmiechnęłam się.
Justin położył swoją głowę na moim ramieniu i pocałował mnie w szyję.
- Pieprzone dupki! - krzyknęła z poszerzającym się uśmiechem na jej ustach - Jak mogliście mi to zrobić?
- Ja nic nie wiedziałem. To ona wymyśliła tą ciążę - odparł chłopak.
Chciałam się jakoś odpłacić za to, że spiskowała za moimi plecami. Nie byłam na nią zła, ale postanowiłam ją wkręcić. Ciąża to pierwsza rzecz, która przyszła mi do głowy. Nie myślałam, że aż tak to przeżyje. Przynajmniej dostarczyła mi trochę rozrywki.
- W ten sposób Lucia nie zrobi się zazdrosna - zacytowałam jej słowa, a ona zaczęła uciekać wzrokiem - Ach tak? - mruknęłam przyglądając się jej.
- To ty byłaś tą ślepą, nie ja - odgryzła się.
Otworzyłam szeroko usta. Nie byłam ślepa. No może nie do końca, ale to nie istotne. Jednak Ana w jednym się pomyliła. W pewnym stopniu. Byłam wściekła, gdy widziałam Justina i Faith razem. Ale też i zazdrosna.
- Zamknij usta, skarbie - chłopak szepnął mi do ucha - Kusisz - przegryzł jego płatek.
Szybko zamknęłam usta i wbiłam mu łokieć w brzuch. Udając ból jęknął i złapał się za miejsce, w które go uderzyłam.
- Mówiłam ci coś na ten temat - posłałam mu groźne spojrzenie, ale nie przejął się tym.
- Przyzwyczaisz się - wzruszył lekceważąco ramionami.
Nie, nie sądzę.
- Więc tak serio jesteście razem? - naszą uwagę przykuła Ana.
Wymieniłam z Justinem spojrzenia, który mocniej mnie do siebie przyciągnął. Splótł nasze dłonie na moim brzuchu.
- Tak, jesteśmy - odpowiedział Justin po czym pocałował mnie w głowę.
- Awwww - jęknęła - To takie słodkie - rzuciła - I o mój Boże w końcu! Nie zrozumcie mnie źle, ale oboje nie jesteście zbyt spostrzegawczy. Ty Lucia po tak długim czasie zorientowałaś się, że coś do niego czujesz. Justin zrobił to szybciej, racja, ale zrobił to z lekką pomocą Daniela i już trochę większą moją - sapnęła - Ciężko się was oglądało, oj ciężko - westchnęła i podparła brodę prawą ręką - Lucia narzekała, że jesteś największym kretynem na tym globie - zwróciła się do mojego chłopaka - A Justin, że masz słaby gust, jeśli wolisz Dom'a od niego.
- Największy kretyn na tym globie? - zapytał Justin.
- Słaby gust? - odparłam.
- No co? Kto wolałby jego ode mnie?
- Muszę jakoś zmniejszyć twoje mniemanie na temat własnej osoby. Twoje zdanie na swój temat masz tak wysokie jak Mount Everest - wywróciłam oczami.
- Nope, przesadzasz - zaprzeczył.
- Ana, czy ja przesadzam? - zwróciłam się do przyjaciółki, a ona pokręciła głową przyznając mi rację  - Widzisz! Ona też tak uważa!
- To akurat nazywa się solidarność jajników - burknął i zaczął bawić się moimi włosami.
- Nazywaj to jak chcesz - westchnęłam - Ale to my mamy rację - dodałam po chwili.
- Nie zgadzam się z wami - odparł, a ja jęknęłam zirytowana.
Wiedziałam, że jest uparty. Doświadczyłam tego już nie raz, ale teraz, gdy jesteśmy razem, sądzę że będziemy często przechodzić przez różne mniejsze czy większe kłótnie. Plusy będą takie, że będziemy się godzić.
- Jesteście tacy uroczy. Awwww - Ana zagruchała z tym swoim uśmiechem - Już nie mogę doczekać się aż przyjadę na wakacje do LA.
I takim to sposobem zaczęliśmy słuchać planów Any, które wiążą się również z nami. Czasami sprowadzaliśmy ją na ziemie, gdy przesadzała. Muszę przyznać, że słuchałam tego z wielkim uśmiechem na ustach. Bardzo brakowało mi tego prawdziwego czasu z Aną. Brakowało mi, że mogłam porozmawiać z nią o wszystkim. Oczywiście jest Justin, ale to chłopak. Nie będę z nim rozmawiać o wszystkim. Gdybym zaczęła opowiadać mu o tyłku Taylor'a Lautner'a nie byłby zadowolony. Delikatne mówiąc. Ogólnie rzecz biorąc, nie mogę doczekać się wakacji, by znowu wyściskać Anę. 
I trochę poszaleć.

5 komentarzy: