poniedziałek, 28 grudnia 2015

Rozdział 18

"Ludzie zakochują się tajemniczymi sposobami
Może to wszystko jest częścią planu" ~ Ed Sheeran - Thinking Out Loud


Stałam przed lustrem w swoim pokoju i wpatrywałam się w swoje odbicie. Obok mojej nogi siedział Rambo i uważnie mnie obserwował. Pierwszą rzeczą jaką przykuwała uwagę była malinka, którą pozostawił po sobie Justin na wczorajszej imprezie. Po naszym pocałunku, gdy już się uspokoił wyszedł. Tak po prostu. Nie byłam zła jeśli o to chodzi. Można powiedzieć, że byłam mu wdzięczna. Siedziałam jeszcze chwilę w tym pokoju, ale po pewnym czasie wyszłam z niego jak i z tej imprezy.
Justin chyba postąpił tak samo ponieważ nigdzie go nie widziałam. Po drodze zaczepił mnie Nick, ale powiedziałam, że źle się poczułam i poprosiłam by zamówił mi taksówkę. Gdy wróciłam, zrzuciłam z siebie ubrania i wskoczyłam pod prysznic. Zmyłam makijaż i z jeszcze wilgotnymi włosami weszłam do łóżka, żeby spać co należało do trudnych zadań, bo w mojej głowie przez cały czas odtwarzał się pocałunek z Justinem.
Rozpuściłam włosy i zakryłam nimi malinkę. Tylko tego by mi brakowało, żeby ktoś ją zauważył. Zeszłam na dół po schodach, a za sobą słyszałam tupot łap Rambo. Ubrałam trampki i wyszłam na zewnątrz. Zamierzałam porozmawiać z Justinem. Nie wiedziałam co chcę mu dokładnie powiedzieć, ale czułam, że musiałam do niego iść. Dlatego właśnie stoję pod jego drzwiami. Otworzyła mi Renee, która od razu zaprosiła mnie do środka. Zamieniłam z nią kilka słów, a później ruszyłam do pokoju Justina.
Usłyszałam ciche brzdąkanie na gitarze. Mimowolnie uśmiechnęłam się. Weszłam do środka nie pukając, a szatyn od razu podniósł głowę i popatrzył na mnie.
- Cześć - powiedziałam, zamykając za sobą drzwi.
- Lu... Hej - uśmiechnął się, co odwzajemniłam - Usiądź.
- Co robisz?
- Właśnie skończyłem stroić gitarę - odparł i wzruszył ramionami. Ostrożnie odłożył gitarę na bok.
- Przyszłam wyjaśnić to co stało się wczoraj na imprezie - z każdym kolejnym słowem mówiłam ciszej i zaczynałam odczuwać strach.
A co jeśli on nic nie poczuł podczas pocałunku i stwierdzi, że to był błąd i lepiej pozostać w strefie przyjaźni? Może zrozumiał, że jednak nic do mnie nie czuje i pozostanie z Faith?
Usiadłam na łóżku obok niego, jednak pozostając w pewnej odległości od siebie. Czekałam na to co powie. Minęła minuta i już mnie to zabijało.
- Jeśli chcesz żebym cię przeprosił to nie licz na to, bo nie żałuje tego, że cię pocałowałem i zrobiłbym to jeszcze raz - wypuściłam powietrze, które nawet nie wiedziałam, że wstrzymywałam. Ufff, jest dobrze - Mam nadzieje, że ty również nie żałujesz, bo po tym nie dałbym rady trzymać się od ciebie z daleka.
- Dlaczego teraz? - zapytałam po chwili ciszy.
To pytanie nurtowało mnie od czasu, gdy mnie pocałował. Mógł zrobić to o wiele wcześniej, a wybrał czas, w którym byliśmy pokłóceni.
- Rozmawiałem z Dom'em - westchnął - Złapał mnie na przerwie i naskoczył na mnie. Trochę się szarpaliśmy - coś, co akurat mnie nie dziwi, oboje są nerwowi. Justin oczywiście bardziej - W końcu nie wytrzymałem i powiedziałem, że chodzi mi o wasz pocałunek. I w tym momencie na prawdę chciał urwać mi łeb - pokręcił głową - Powiedział, że to on ciebie pocałował, ty tego nie chciałaś. Po tym jak nas rozdzielili, poszedłem do ciebie. Byłaś chora i twoja mama nie chciała mnie wpuścić, ale tak bardzo chciałem cię przeprosić, ale tym razem ty nie chciałaś mnie słuchać. Czułem się chujowo, ale w pełni na to zasłużyłem - podniósł głowę i popatrzył na mnie. Kucnął przede mną, łapiąc moje małe dłonie w swoje duże - Tak bardzo cię przepraszam, że nie wysłuchałem cię ani razu. W ten dzień chciałem ci powiedzieć co do ciebie czuje, ale gdy was zobaczyłem... Byłem tak cholernie zazdrosny i zły. Chciałem być na jego miejscu. To ja zawsze byłem, gdy się śmiałaś, płakałaś, smuciłaś, cieszyłaś, bałaś, zasypiałaś. I to ja powinienem cię wtedy pocałować, a nie on - przyłożył swoje usta do mojej dłoni i zostawił na niej kilka pocałunków - Przepraszam, że poleciałem od razu do Faith. Przepraszam, że zachowywałem się jak dupek. Przepraszam, że jestem skończonym kretynem. Nie zdziwię się, jeśli mi nie wybaczysz - nie mogłam go już słuchać.
- Justin, zamkniesz się w końcu i mnie pocałujesz? - przerwałam mu, powodując, że podniósł głowę i popatrzył na mnie zdezorientowany.
- Co? - wywróciłam oczami.
- To - westchnęłam i przycisnęłam swoje usta do jego.
Chłopak dopiero po chwili ogarnął sytuację w jakiej się znajduje i zaczął poruszać swoimi ustami idealnie współgrając z moimi. Usiadł na łóżku nie odrywając się ode mnie i złapał mnie w talii i przeniósł na swoje kolana. Usiadłam wygodniej, kładąc nogi po obu stronach jego bioder.
Ręce Justin'a przemieszczały się jedynie na moich plecach pieszcząc je swoim dotykiem. Moje palce wplotły się w jego włosy, bawiąc się i ciągnąć lekko za jego końcówki. Usta Justin'a były miękkie i powoli, w stałym rytmie poruszały się z moimi. Ten pocałunek był spokojny i delikatny. Nie jak ten na imprezie - gwałtowny i szybki. Mimo to, nie zmieniłabym go. Był to nasz pierwszy pocałunek.
Odsunęliśmy się od siebie niechętnie. Przymknęłam oczy i oparłam swoje czoło o jego. Justin odchrząknął i wyprostował się co sprawiło, że na niego spojrzałam.
- Tak dla formalności - oblizał usta - Zostaniesz moją dziewczyną? - zapytał, wpatrując się we mnie z tym słodkim wyczekującym wyrazem twarzy.
Zachichotałam, czego za nic w świecie nie chciałam powtórzyć, ale to było to. Tak działał na mnie Justin.
- Tak, zostanę two... - nie mogłam dokończyć, bo ponownie przycisnął swoje usta do moich.
Uśmiechnął się przez pocałunek, a ja po chwili oderwałam się od niego. Jego usta odnalazły miejsce, na którym widniał wczorajszy ślad. Złożył mokry pocałunek w sinym miejscu. W końcu oderwał się od mojej szyi i cmoknął w nos.
Uśmiechnęłam się szeroko, wpatrując się w jego oczy i gładząc kciukiem jego policzek. Był przystojny i cały mój. Jakim cudem doszło do tego, że zakochałam się we własnym przyjacielu nawet o tym nie wiedząc? I właśnie teraz siedzę na jego kolanach, gdy skończyliśmy się całować. Brzmi to jak wyjęte z jakiejś książki lub filmu. Jednak to nie było ważne. Ważne było to, że jesteśmy razem bez żadnych nieporozumień.
Justin przesunął się pod ścianę, o którą oparł plecy. Dłonie trzymał na moich biodrach. Położyłam swoje na jego klatce piersiowej i mogłam poczuć jak spiął się pod wpływem mojego dotyku. Po chwili jednak zrelaksował się i swoją ręką, złapał moją. Podniósł je tak żeby mógł je porównać. Różnica była spora.
- Jesteś taka malutka - mruknął, przyglądając się naszym dłońmi, które za chwilę splótł.
- Nie jestem mała - oburzyłam się - Po prostu ty jesteś duży - wzruszyłam ramionami.
- Masz rację, jestem duży - zaśmiał się, a ja szeroko otworzyłam usta.
- Justin! - pisnęłam i wolną ręką uderzyłam go w ramię - Oszczędź mi takich komentarzy - mruknęłam, gdy schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi.
- Nie ma mowy - poczułam wibrację jego klatki piersiowej - Przez ten cały czas trzymałem język za zębami. Muszę to nadrobić - cmoknął mnie w głowę.
- Justin - jęknęłam błagalnie.
- O tak mała, ucz się, ucz - rzucił rozbawiony - Będziesz jęczeć moje imię bardzo głośno.
- O mój Boże! - odsunęłam się od niego - Jeśli nie przestaniesz to wychodzę - zagroziłam i wskazałam ręką na drzwi.
- To nie moja wina, że jesteś seksowna i mój umysł robi się bardzo brudny - mruknął, zacieśniając swój uścisk wokół mnie, tak bym nie mogła się ruszyć.
- Nie jesteśmy razem nawet piętnaście minut, a ja już mam ochotę cię rzucić - sapnęłam żartobliwie.
- Ale tego nie zrobisz - uśmiechnął się szeroko - Dodatkowo jutro jest wielki dzień.
- Poniedziałek? - ni to zapytałam, ni to stwierdziłam - Idziemy do szkoły. Co w tym niezwykłego? - zapytałam.
Nie rozumiałam go.
- Idziemy do szkoły jako para i każdy dupek, który ślni się na twój widok, zobaczy, że jesteś zajęta i jeśli tylko pomyślą o tym, by położyć na tobie swoje ręce, zabiję ich - odgarnął zbłąkany kosmyk moich włosów za ucho, szczerząc się jak wariat.
- Justin większość szkoły uważa nas za parę - odparłam - I jacy chłopcy? - zmarszczyłam brwi.
Ana wiele razy powtarzała mi, że jestem ładna i wiele chłopaków na mnie leci, ale nigdy nie brałam tego na poważnie. Nigdy też tego nie zauważyłam, więc brałam to jako jej wymysły.
- Wszyscy - wywróciłam oczami.
- Wcale nie.
- Nie widzisz w jaki sposób na ciebie patrzą, ale ja tak - spoważniał. Uniosłam brew do góry - Jakby chcieli cię zjeść - dokończył, a ja zaśmiałam się.
- A ty tak nie patrzysz? - zapytałam, łapiąc jego łańcuszek i zaczynając się nim bawić.
- Patrzę - wzruszył ramionami - Ale ja mogę, bo jesteś moją dziewczyną, kochanie - mrugnął.
Moje kąciki ust podniosły się do góry. Mogłam przysiąc, że uśmiechałam się jak psychopatka, ale nie mogłam tego zmienić. Nazwał mnie "kochaniem" po raz pierwszy. Nie wiem czemu zrobiło to na mnie takie wrażenie. Dom tak na mnie mówił, ale nie czułam się tak jak teraz. W ustach Justin'a to jest inne, lepsze.
- Co? - zapytał, gdy zobaczył moją minę.
- Nic - szepnęłam - Po prostu... Nic - przytuliłam się do niego, oplatając go ramionami.
- Okeeeeeeej - przeciągnął, ale po chwili poczułam, że również mnie obejmuje.
Zamknęłam oczy i schowałam twarz w zagłębienie jego szyi i złożyłam tam delikatny pocałunek. Justin oparł swoją brodę o moją głowę i zaczął cicho coś nucić. Zrelaksowałam się.
Podsumujmy ostanie wydarzenia.
Przez ostatnie kilka tygodni toczyłam z szatynem wojnę, która teraz w naszych oczach nie ma najmniejszego sensu. Wyrzuciłam go ze swojego pokoju. Następnie przyszedł na moje zawody. Dzień po konkursie, udałam się na imprezę, gdzie był Justin i pocałowaliśmy się. Dzisiaj przyszłam do niego, on zaśpiewał piosenkę i jesteśmy razem. Teraz siedzę na jego kolanach i zastanawiam się, jak w ogóle do tego wszystkiego doszło. Jesteśmy przyjaciółmi, którzy zakochali się w sobie. Nie wiem w którym momencie, ja to zrobiłam. Wiem jedynie, w którym momencie zdałam sobie z tego sprawę. Justin wiedział wcześniej. Te wszystkie rozmowy z Daniel'em, Scoot'em i Aną. Oni wiedzieli, ale chcieli bym sama do tego dotarła. Nie wiedzieli, że zajmie mi to tyle czasu. Muszę z nimi porozmawiać. Tak czy siak muszę. W końcu ktoś musi poinformować ich, że jesteśmy razem.
Przypomniałam sobie moment, gdy chciał mnie pocałować po raz pierwszy. Wrócił właśnie z San Diego. Gdy już mieliśmy to zrobić zadzwonił Dom i przerwał nam to. Byłam na niego wściekła, lecz później zmieniło się to w wdzięczność. W końcu przez ten telefon "nie zniszczyłam przyjaźni, jaka łączy mnie i Justin'a". Teraz widzę, że opóźniło to nieuniknione. Jedno jest pewne. Lucię "bez Justin'a" szlag trafił.
Po tak długim czasie, jesteśmy tutaj, razem, tuląc się do siebie. Po mimo naszego związku, jesteśmy przyjaciółmi i zawsze nimi będziemy. Nie zmieniłabym teraz niczego. Jest wspaniale tak jak jest. I niech już takie będzie.

------------------------------------------------ 

PRZEPRASZAM!
Jedno wielkie przepraszam.
Rozdziału nie było tydzień temu, jak i wczoraj. Święta - świętami, ale moje życie też się trochę skomplikowało na moje własne życzenie, ale jest już dobrze. No ale nie o mnie.
Nie udało mi się złożyć wam życzeń na święta, więc złożę je wam na nowy rok, bo prawdopodobnie spotkamy się 3 stycznia, ale jeszcze zobaczymy. To zależy od was i waszej aktywności.

Życzę wam, żeby ten 2016 rok był o wiele lepszy od tego 2015, który już nam się kończy.
Mam nadzieję, że osiągniecie to czego pragniecie. Znajdziecie swoją miłość, spełnicie swoje marzenia - jeśli nie wszystkie to przynajmniej część. Nie wiem czego jeszcze mogę wam życzyć, nie lubię składać życzeń. Cieszcie się każdą minutą życia i korzystajcie z niego. Nie warto tracić czas na smutki. Bądźcie po prostu sobą, bo zauważyłam, że teraz trudno jest się na to zdobyć.
Wszystkiego co najlepsze na nowy rok!

niedziela, 13 grudnia 2015

Rozdział 17

"Więc dziś wieczorem pocałuj mnie lub zgiń, 
I zabierz mnie na druga stronę" ~ Jason Derulo - The Other Side


Była sobota co oznaczało spanie do południa i odpoczywanie. Żałuję, że Daniel, Natalie, Scott i Victoria nie mogli zostać na noc tylko musieli wracać, po tym jak poszliśmy świętować wygraną.
Była pierwsza po południu, a ja dopiero ubierałam się w zwykłe ubrania. Związałam włosy w koka i poszłam coś zjeść, bo zaczynało burczeć mi w brzuchu. Po zjedzonym posiłku, posprzątałam po sobie i zajęłam miejsce w salonie na kanapie, przed telewizorem. Skakałam po kanałach, szukając czegoś ciekawego. Zatrzymałam się na filmie "Trzy metry nad niebem". Kochałam go. Chciałabym mieć takiego swojego Hache. Jednak nie chciałabym być taka jak Babi. Irytowała mnie i w pewnym momentach żałowałam, że nie mogę jej uderzyć.
Całe popołudnie spędziłam na kanapie wlepiając swoje oczy w ekran telewizora. Nie żebym narzekała. Ostatnio nie miałam tak spokojnego i nudnego dnia. Jednak ta nuda miała się zmienić, bo dziś wieczorem jest przyjęcie urodzinowe Emmy. Trochę wypiję, pobawię się i nikt nie zepsuje mi humoru.
Półtorej godziny przed moim wyjściem wzięłam szybki prysznic. Umyłam włosy po czym je wysuszyłam. Zrobiłam sobie nieco mocniejszy makijaż niż zazwyczaj i owinięta szlafrokiem podeszłam do otwartej szafy. Zdecydowałam się na czerwoną sukienkę, sięgającą do połowy ud z koronką na plecach. Ubrałam ją i popsikałam się perfumami. Włożyłam jeszcze czarną skórzaną kurtkę i wzięłam jakąś gotówkę na taksówkę, którą zamówiłam. Wzięłam małą torebkę z kolczykami, które są prezentem dla Emmy. Napisałam do rodziców, że poszłam na urodziny do koleżanki, żeby nie wpadli w panikę, gdy nie będę się nigdzie kręcić po domu. Przy drzwiach ubrałam czarne szpilki i wyszłam zamykając za sobą drzwi. Do kwiatka schowałam klucze. Nie chciałam brać ze sobą ich bądź telefonu, by przypadkiem ich nie zgubić. Albo by nikt ich mi nie zwinął. Kto wie kto tam wejdzie. Wsiadłam do taksówki, która już na mnie czekała. Podałam kierowcy adres i po kilku minutach byłam już na miejscu. Podziękowałam, zapłaciłam i wysiadłam z pojazdu.
Impreza już się zaczęła. Z daleka można było usłyszeć głośną muzykę. Rodzice Emmy byli bogaci i mogła pozwolić sobie na wiele. Jutro pewnie przyjedzie ekipa sprzątająca, by ogarnąć ten cały bajzel przed przyjazdem jej rodziców.
Nie pukałam do drzwi, bo to nie miało najmniejszego sensu. Szansa by ktokolwiek to usłyszał była zerowa. Weszłam do środka i od razu poczułam zapach alkoholu i potu. Wszyscy bawili się już w najlepsze. Przywitałam się z kilkoma osobami i szukałam wzrokiem jubilatki.
- Wszystkiego najlepszego! - powiedziałam, gdy tylko odnalazłam Emmę. Podałam jej prezent, za który podziękowała i życzyła dobrej zabawy.
Poszłam do kuchni i zgarnęłam kieliszek z alkoholem. Wlałam go do gardła i skrzywiłam się lekko. Wódka. Musiałam coś wypić, by się rozluźnić. Odstawiłam opróżnione szkło i sięgnęłam po czerwony kubeczek z piwem. Poszłam nad basen, by zobaczyć co tam się dzieje. Niektórzy pływali, inni wrzucali się do wody a jeszcze inni byli bliscy uprawiania seksu na oczach wszystkich. Mogliby znaleźć sobie bardziej ustronne miejsce.
Mój wzrok napotkał oczy Justin'a wpatrzone we mnie. Nie spuszczał ze mnie wzroku, a ja z niego. Dopóki nie popatrzyłam w prawo i nie zauważyłam klejącej się do niego Faith. Nie mogłam na to patrzeć. Po prostu byłam zazdrosna. Zależało mi na nim chyba bardziej niż jak na przyjacielu. Nie wiem, przez kilka dni słuchałam Any i w sumie moja przyjaciółka może mieć rację. Ale teraz? Teraz jest za późno. Justin nie był mój, tylko jej.
Wycofałam się stamtąd i poszłam do salonu. Wypiłam piwo, które miałam w ręce i odrzuciłam gdzieś w bok pusty kubeczek. Wmieszałam się w tłum i zaczęłam tańczyć tak jak reszta w rytm muzyki. Odrzuciłam głowę do tyłu, unosząc ręce w górę. W pewnym momencie na biodrach poczułam duże dłonie. Popatrzyłam w dół i zobaczyłam liczne tatuaże. Wywróciłam oczami, choć Justin nie mógł tego zobaczyć. Wyrwałam się, ale złapał mnie za ramię i pociągnął do siebie.
- Puść mnie - próbowałam się uwolnić.
- Chcę porozmawiać - powiedział mi do ucha, żebym usłyszała go przez tą muzykę.
W jego oddechu czułam alkohol.
- Ale ja nie chcę - uśmiechnęłam się do niego sztucznie - Patrz jaki peszek.
- Proszę.
- Pieprz się - syknęłam.
- Tylko z tobą - wywróciłam oczami i w końcu udało mi się wyrwać. Nie znałam go od tej strony.
Musi być już podpity. Nigdy nie mówił w taki sposób.
Chciał coś jeszcze dodać, ale rzuciła się na niego Faith. Odwróciłam się do nich plecami i przepchałam się przez tłum tańczących ludzi. Znowu poszłam do kuchni i usiadłam przy blacie biorąc kolejne piwo. Ktoś zajął moje miejsce, ale nie zwróciłam na to zbyt dużej uwagi. Stukałam paznokciami o blat.
- Czyżby zły dzień? - zapytał nieznajomy.
- Skąd - uśmiechnęłam się - Tylko spotkałam idiotę - wzruszyłam ramionami.
- Mam nadzieję, że to nie o mnie mówisz - zaśmiał się.
- Nie, możesz być spokojny - dołączyłam do niego.
- Jestem Nick - przedstawił się i wyciągnął do mnie rękę.
Okej, Ten chłopak ewidentnie na coś liczy. Powinnam się przejmować? Nie mam czym i nie zaszkodzi, gdy z nim porozmawiam. To nie grzech.
- Lucia - uścisnęłam ją.
Resztę czasu spędziłam właśnie z nim. Dowiedziałam się, że jest kuzynem Emmy, jest z naszego wieku i mieszka w małym miasteczku pod Los Angeles. Nick był miłym gościem. Nie można było również zaprzeczyć temu, że jest przystojny. Szybko zleciał mi z nim czas. Śmiałam się z jego żartów.
W pewnym momencie podeszła do nas Sylvia. Miałam z nią hiszpański i fizykę albo geografię. Nie pamiętam teraz za dobrze. Dziewczyna chyba nie czuła się najlepiej. Jej twarz była wykrzywiona w grymasie i trzymała się za brzuch.
- Lucia, pomożesz mi? - zwróciła się do mnie, a ja przytaknęłam.
Nie mogłam zostawić jej w takim stanie. Przeprosiłam Nicka poszłam z Sylvią na górę, do któregoś z pokoi. Wolałam nie zabierać ją do łazienki, bo pewnie zastalibyśmy tam jakąś parę, która nie dotarła do sypialni. Czarnowłosa otworzyła drzwi i weszłyśmy do środka. Zamknęłam drzwi i podeszłam do łóżka, by włączyć lampkę. Usłyszałam odgłos otwieranych i zamykanych drzwi. Popatrzyłam w tamtą stronę i zamiast Sylvii ujrzałam Justin'a.
Cholera, cholera, cholera! Mogłam się tego spodziewać. Szatyn poprosił dziewczynę, żeby mnie tu zaciągnęła, bo chciał ze mną porozmawiać. W rzeczywistości Sylvii nic nie było, ale jest świetną aktorką. Oczywiście, mogłam wcześniej na to wpaść.
- W takim razie nic tu po mnie - zgasiłam światło i podeszłam do drzwi, ale zasłonił mi je Justin - Serio chcę wyjść - sapnęłam.
- Nie, dopóki ze mną nie porozmawiasz - pokręcił głową.
- Zacznę krzyczeć, że chcesz mnie zgwałcić - zagroziłam.
- Proszę bardzo - splótł ręce na piersi - I tak nikt cię nie usłyszy - niestety musiałam przyznać mu rację - Wiem, że spieprzyłem i nie chcesz mnie widzieć ani słuchać, ale...
- Właśnie - przerwałam mu - Ty jakoś nie chciałeś mnie wysłuchać, więc czemu ja mam to robić, hmm? - zapytałam i podniosłam głowę, by na niego spojrzeć - Jesteśmy przyjaciółmi, powinieneś był najpierw ze mną porozmawiać! - krzyknęłam.
- Kurwa - przeklął i przeczesał swoje włosy ze zdenerwowania.
Potem wszystko wydarzyło się bardzo szybko. Justin złapał mnie za ramiona i delikatnie popchnął na drzwi. Dzieliły nas jakieś dwa kroki, które zmieniły się w centymetry. Złapał mnie za nadgarstki i umiejscowił je nad moją głową. Nie mogłam się ruszać.
- Wierzę w przyjaźń damsko-męską, cholera wierzę - jego wzrok spoczywał na moich ustach, które po chwili połączył ze swoimi.
Zaczął mnie całować, a ja byłam jak sparaliżowana. Poruszał swoimi ustami, czekając na jakiś ruch z mojej strony. W końcu odwzajemniłam pocałunek. Był wolny i delikatny. Przycisnął swoje biodra do moich, tak że poczułam jego wybrzuszenie w spodniach. Przegryzł moją wargę, a ja mimowolnie jęknęłam dzięki czemu uzyskał zielone światło dla swojego języka. Z każdą chwilą pocałunek był coraz bardziej zachłanny. Walczyliśmy ze sobą. Zaczęłam ruszać rękami, by chłopak je uwolnił. Po chwili zrobił to i przeniósł swoje dłonie na moje biodra, gdzie wbił swoje palce. Moje dłonie powędrowały do jego włosów. Pociągnęłam za nie i w odpowiedzi uzyskałam warknięcie. Teraz ten pocałunek nie jest taki jak na początku. Jest zachłanny, mocny i stanowczy.
Stało się. Pocałowaliśmy się i nie było odwrotu. Co najlepsze podobało mi się i nie chciałam tego przerwać. Nigdy. W brzuchu czułam te sławne motylki. A raczej stado motylków. Miałam wrażenie, jakbym unosiła się nad ziemią. I przysięgam, to było jedno z najlepszych uczuć na świecie.
Niestety oderwałam się od niego, by zaczerpnąć powietrza. Jego usta zaczęły całować moją szyję. Odchyliłam głowę, by dać mu lepszy dostęp. Kocham, gdy ktoś całuje mnie po szyi. Zassał i przegryzł ją zostawiając po sobie ślad w postaci malinki. Dmuchnął na nie, dodatkowo drażniąc obolałe miejsce. Oddychałam głęboko, wiąż mając dłonie we włosach Justina. Szatyn oparł swoje czoło o moje i starał się unormować oddech.
- Wierzę w przyjaźń damsko-męską - powtórzył - Ale nie ma jej miedzy nami - szepnął w moje usta.
Miał rację. Nie ma jej między naszą dwójką. Na pewno nie teraz. Ta początku, gdy się poznaliśmy, zdecydowanie tak było. Łączyła nas tylko przyjaźń, jednak z czasem się to zmieniło i przerodziło w coś większego i mocniejszego. Zajęło mi trochę czasu, by to pojąć. Przypominając sobie zachowanie Justin'a, byłam pewna, że on wiedział już wcześniej. A nawet Daniel i Ana. Byłam zbyt ślepa by zauważyć te wszystkie słowa i gesty. Teraz jest dla mnie wszystko jasne.
Zakochałam się we własnym przyjacielu.
Zakochałam się w Justin'ie Bieberze.
Ze wzajemnością.

----------------------- 

Witam was w ten niedzielny wieczór.
I jak rozdział? Mam nadzieje, że nie zawiodłam was sceną pocałunku.
DZIĘKUJĘ ZA PONAD 10 TYSIĘCY WYŚWIETLEŃ NA BLOGU! Jestem mega zaskoczona i niezmiernie wdzięczna tym, którzy są ze mną oraz Justinem i Lucią. 
Koncert Justina w Polsce! Kto się wybiera?
Nie mam zbytnio humoru na notki więc do następnego rozdziału i wybaczcie wszystkie błędy jakich się dopatrzycie, ale ledwo funkcjonuję.

niedziela, 6 grudnia 2015

Rozdział 16

"Być zwyciężonym i nie ulec to zwycięstwo, zwyciężyć i spocząć na laurach - to klęska." 
- Józef Piłsudski


Denerwowałam się jak jasna cholera. Nie tylko ja. Cała ekipa i Nikki choć starała się to ukryć. Za jakieś trzydzieści minut miał zacząć się konkurs. Na szczęście wyzdrowiałam i mam się bardzo dobrze. Opłacało się leżeć pod kilkoma warstwami koców i kołder oraz łykać wszystkie tabletki jakie podawała mi mama. Chcieliśmy wypaść jak najlepiej. Dużo ćwiczyliśmy i mam nadzieję, że nie odpadniemy już na samym początku. 
Łącznie z nami jest dziesięć grup. Na początku prezentują się wszyscy. Później jury wybierają pięć ekip, które przechodzą dalej. Z tych pięciu zostają trzy. Ostateczny pojedynek o wygraną rozgrywa się między dwoma ostatnimi grupami. Na koniec ci, którzy wygrali prezentują się po raz ostatni.
- Są nasi zwycięzcy - Daniel podszedł do mnie i przytulił mnie.
- Jeszcze nie wygraliśmy - odparł Roy, który podszedł przywitać się z moim bratem i resztą świty, która z nim przybyła.
- Jeszcze - podkreśliła Victoria i mocno mnie uścisnęła, gdy tylko Daniel mnie puścił.
- Denerwujecie się? - zapytał Scott.
- Nie no co ty - prychnęła Sarah.
- Ani trochę - Elena wywróciła oczami.
- Stary, głupszego pytania nie mogłeś zadać - zaśmiał się Robert i przybił mu piątkę na powitanie.
- A co to za piękna pani? Jak masz na imię? - zapytał Austin i pochylił się w stronę Natalie.
- Łapy przecz, ona jest moja - wciął się Daniel i objął ją władczo ramieniem.
Każdy zaśmiał się z jego zachowania, a Nat zarumieniła się i spuściła głowę. Postanowiłam ją uratować i podeszłam do niej.
- A więc ty skradłaś mojemu braciszkowi serce - mrugnęłam do niego - Skrzywdź go, a wydłubię ci oczy - uprzedziłam - A tak w ogóle to jestem Lucia - uśmiechnęłam się i podałam jej dłoń, którą niepewnie uścisnęła.
- Natalie - odparła.
- Widać, że to rodzeństwo - powiedział Sean i wszyscy się zaśmiali.
- On bije jej adoratorów, a ona jego wielbicielki - co do tej wypowiedzi Marka się nie zgodzę, bo ja je tylko ostrzegam. A Daniel i Scott straszą wszystkich chłopaków, którzy mają coś do mnie. Nie pobili nikogo. Całe szczęście.
- Oprócz mnie - wszyscy zwrócili głowy w kierunku Justin'a.
Przeklęłam w myślach. Myślałam, że nie przyjdzie na konkurs. A jeśli już to nie odwiedzi mnie w szatni.
- Jeszcze nie - syknął Daniel.
O wszystkim już wie. Opowiedziałam mu o tym co się wydarzyło, bo i tak by się dowiedział od Scott'a lub po prostu zauważył, że coś nie gra. Nie jest idiotą i bardzo dobrze mnie zna.
Scott stanął przede mną, zasłaniając mnie Justin'owi. Zrobiłam krok w bok i stanęłam obok kuzyna, ale ten znowu mnie ukrył.
- Lepiej stąd idź - poradził mu Daniel.
- Nie, spokój - wyszłam zza pleców chłopaka i każdy na mnie spojrzał - Już wystarczająco się denerwuję, nie chcę tutaj żadnej bójki - patrzyłam raz na Justin'a, a raz na brata i kuzyna.
Tylko tego było mi potrzeba, żeby rzucili się sobie do gardeł. Jestem kłębkiem nerwów, co nigdy wcześniej mi się nie zdarzało.
- Ona ma rację chłopcy - mruknęła cicho Victoria i położyła dłoń na ramieniu Scott'a. Natalie również zaczęła uspokajać Daniel'a. Reszta siedziała cicho i obserwowała sytuację.
- Co chciałeś? - podeszłam do szatyna, a mój wzrok zjechał na ten cholerny wisiorek. Ponowie wróciłam na jego twarz.
- Chciałem życzyć ci powodzenia - mruknął, oblizując usta ze zdenerwowania. Skinęłam głową - Za chwilę przyjdzie tu moja mama - dodał - Spotkała jakąś znajomą czy coś - wzruszył ramionami.
Nim się odezwałam za jego plecami zauważyłam Renee. Uśmiechnęłam się do niej. Gdy znalazła się obok mnie przytuliła mnie mocno, a ja odwzajemniłam uścisk. Powiedziała, że już nie może doczekać się, by zobaczyć mnie na scenie. Życzyła mi powodzenia i wyszła, zabierając ze sobą Justina.
Renee wiedziała co się wydarzyło. A przynajmniej słyszała okrojoną wersję. Nie mam pojęcia co powiedział jej Justin, a nie chciałam pytać o to ani ją ani jego. Skoro uznał, że tak będzie lepiej to jego sprawa. I mama.
Później wszystko potoczyło się szybko. Cała czwórka, która mnie odwiedziła, życzyła całej ekipie połamania nóg. Zaraz potem zostali wyproszeni, a nam zostało dziesięć minut. Ostatni czas na wszystkie poprawki w strojach i rozciągnięcia. Nikt nie chce żadnych skręceń, zwichnięć czy złamań. Kolejne ekipy zostawały wywoływane na scenę, a my czekaliśmy na swoją kolej.
Nicole starała się nas uspokoić, choć samej trzęsły się jej ręce. Dawała ostanie rady i wskazówki, które mają nam pomóc, gdy wyjdziemy przed jury i publiczność.
W końcu nadszedł nadeszła nasza kolej.
Czas na wielkie show.

***

Nie mogę uwierzyć w to co się tu dzieje. To istne szaleństwo. Dosłownie. Nie znajduję innego słowa, by opisać to wszystko.
Jesteśmy spoceni i zmęczeni, ale jesteśmy w finałowej dwójce. Nie wiem jak to się stało. Czy ktoś przekupił sędziów, czy na prawdę jesteśmy tak dobrzy. Osobiście wolę tę drugą wersję. Pozostałe grupy, które już odpadły są świetne. Pokazały klasę i swoje umiejętności. Powinno być dziesięć miejsc, by nikt nie odchodził z pustymi rękami.
Ekipa, która zajęła trzecie miejsce, właśnie dochodzi do siebie. ktoś mógłby myśleć, że będą źli, iż to nie pierwsze, ale byli na prawdę szczęśliwi. Zaszli daleko i w pełni na to zasługują. Nie znam ich osobiście, a przynajmniej nie wszystkich. Znam dwie bliźniaczki. Kim i Kate. Chodziłyśmy razem do podstawówki, ale później nasze drogi się rozeszły. Podeszły do mnie, przytuliły i powiedziały, że trzymają za mnie kciuki. Podziękowałam im i pogratulowałam.
Gdy minęło ostatnie dziesięć minut naszej przerwy, ponowie weszliśmy na scenę. Ekipa z którą rywalizujemy właśnie skończyła tańczyć. Teraz czas na nas. To być może, jest nasz ostatni taniec. Tutaj, przed tymi jury, przed tymi wszystkimi ludźmi.
Ustawiliśmy się na swoich miejscach. Ja byłam na samym przodzie, bo w tym występie to ja dowodziłam. Po chwili z głośników zaczęły wypływać pierwsze nuty "Celebrate Your Life" MII i zaczęliśmy tańczyć. Każdy z nas dał ponieść się muzyce. Ja nawet zapomniałam, że jestem na zawodach i występuję przed takim tłumem. Nie liczyło się nic. Tylko ja, muzyka i moje ruchy.
Gdy piosenka dobiegła końca, my skończyliśmy tańczyć. Zebraliśmy brawa i z uśmiechem na ustach pobiegliśmy do szatni. Usiedliśmy na ławkach i zaczęliśmy pić wodę. Po chwili pojawiła się Nicole. Stanęła przy drzwiach i splotła ręce za sobą.
- Chciałam wam powiedzieć, że jestem z was cholernie dumna - zaczęła - Przez ostatni czas ciężko pracowaliście i niezależnie od tego co zdecyduje juri, dla mnie jesteście najlepsi i wygraliście to - uśmiechnęła się i przejechała wzrokiem po twarzach.
Wstałam jako pierwsza i podeszłam do Nicole przytulając ją. Za mną podłożyła reszta i również objęła ją ramionami. Przez chwilę tkwiliśmy w takim krupowym uścisku, ale do porządku przywołał nas głos prowadzącego, który kazał nam przyjść na scenę. Całą grupą, łącznie z trenerką, która nie mogła opuścić nas w takiej chwili. Po raz kolejny stanęliśmy przed publicznością i czwórką juri. Złapaliśmy się za ręce i ściskaliśmy je lekko, dodając sobie nawzajem otuchy.
- Co to był za wieczór! - rozpoczął prowadzący - Podobało wam się? - tłum zaczął krzyczeć, co znaczyło, że tak - Już docieramy do końca. Ja już mam wyniki w tej oto kopercie - uniósł ją do góry - Chcecie poznać zwycięzców? - nie, po jaką cholerę mamy poznawać wyniki? Wiem, że musi tak mówić, ale niech tego tak nie przedłuża. Bawi się naszym kosztem - Zwycięzcami konkursu "Move on" są - otwiera kopertę. Tylko do cholery czemu tak wolno? Szybciej! - Są - powtórzył i wyciągnął białą karteczkę - Flawless! - wykrzyknął.
Flawless?
Flawless! Do cholery, to my jesteśmy Flawless! Wygraliśmy to!
Tłum krzyczał i piszczał, a my razem z nimi. Uścisnęliśmy się wszyscy i zaczęliśmy skakać w około. Na naszych twarzach widniały wielkie uśmiechy. Nie mogliśmy w to uwierzyć! Podeszła do nas grupa, która zajęła drugie miejsce. Pogratulowała nam, a my im. Również się uśmiechali. Srebro to też dobry wynik.
Później dostaliśmy gratulacje od jury. Rozdanie nagród. Jako zwycięzcy zatańczyliśmy i tym samym zakończyliśmy to widowisko. Na sam koniec wybuchło na nas konfetti.
Gdy zeszliśmy ze sceny, za kulisami czekały na nas nasze rodziny. Od razu rzuciłam się w stronę moich bliskich. Ściskali mnie mocno i całowali. Renee również się do mnie dopchała. Gdy ją uścisnęłam za jej plecami dostrzegłam Justin'a, który czekał na swoją mamę. Posłałam mu uśmiech, który automatycznie odwzajemnił. Nie musiał nic mówić. Wiedziałam, że cieszy się z mojej wygrany. Gdy Renee i Justin wyszli, przytuliłam się do boku Daniel'a.
- Wiedziałem, że to wygracie - powiedział - Moja mała siostrzyczka - pocałował mnie we włosy - Jestem z ciebie bardzo dumny - szepnął mi na ucho.
Wiedziałam o kim teraz myślał. O naszych rodzicach, którzy nigdy nie widzieli mnie tańczącej. Wielokrotnie mówiłam ich o występach i zostawiałam wejściówki, ale nigdy z nich nie skorzystali. Widziałam je później w koszu na śmieci. To bolało, ponieważ to moi rodzice i powinni być ze mną w ważnych momentach mojego życia. Z czasem przestałam mówić przy nich o tańcu i zostawiać te - według nich - nic nie warte kawałeczki papieru. Też o nich pomyślałam, ale przepędziłam te myśli. Nie chciałam psuć sobie humoru.
- Widziałam cię po raz pierwszy w akcji, ale wymiataliście. Musieliście zająć pierwsze miejsce - powiedziała Natalie. Złapałam ją za rękę i uścisnęłam ją w ramach podziękowań.
- Niby czemu mieliby nie wygrać? - Scott posłał mi uśmiech - Są najlepsi.
- Już niedługo będziesz prosić ich o autograf - zaśmiała się Victoria.
- Po znajomości dostanę z dedykacją - objął mnie ramieniem i pocałował w głowę.
Po wszystkich gratulacjach i uściskach, cała ekipa poszła wziąć prysznic, by się odświeżyć po przeżytym wysiłku i emocjach. Zmyliśmy z siebie cały pot, a uśmiechy nie schodziły nam z ust.
Nie spodziewaliśmy się takiego obrotu sprawy. Pierwsze miejscy. Wow. Podczas rozgrzewki obstawialiśmy najwyżej trzecie miejsce, modląc się o to. Spotkała nas wielka niespodzianka.
Teraz musimy wziąć się do roboty, by nie spocząć na laurach. Nicole powiedziała nam to, gdy tylko każdy z nas opanował emocje. Chcemy stawać się coraz lepsi i pokazać, że Flawless może dać z siebie jeszcze wiele. I zrobimy to.

-------------------------------------------------- 

Któż by się spodziewał, hmm? Wszyscy.
Jestem mega niezadowolona z tego rozdziału, według mnie jeden z najgorszych, ale coś trzeba dodać, a nie mam czasu na pisane czegoś nowego.
Mało Justina, co? W następnym będzie go trochę więcej i jest to jeden z moich ulubionych rozdziałów.
Do następnego!