sobota, 9 stycznia 2016

Rozdział 20

"Chce być deszczem, który spada na ciebie
Zmywać ból
Chce być słońcem, które świeci na ciebie
Ogrzewać twój świat każdego dnia
Chce być niebem, które trzyma dla ciebie gwiazdy
Wiec nigdy nie zgubisz drogi
Chce być wiatrem, który całuje twoją twarz
Chce być deszczem" ~ RBD - I Wanna Be The Rain


Jednej rzeczy jestem pewna. 
Scott nie lubi Justina, ale przynajmniej go toleruje. Mam nadzieję, że z czasem się to zmieni. Gdy powiedziałam mu, że Justin jest moim chłopakiem (wiąż nie mogę przyzwyczaić się do tego sformułowania "mój chłopak") zareagował... Normalnie. Na początek dał mu radę. Później zagroził, że jeśli mnie skrzywdzi, może być pewny, że go zabije. Na sam koniec prośba, by traktował mnie z szacunkiem czyli żadnego seksu przed trzydziestką. I nie trzeba było być geniuszem, żeby zobaczyć minę Scott'a, która mówiła wszystko. Daniel wręcz przeciwnie. Lubi go i jest miły. To też jest dla mnie zagadką. No bo to trochę dziwne. Nie przepadał za żadnym chłopakiem, który kręcił się w pobliżu mnie. I bum! Pojawia się Justin czyli wyjątek od tej zasady. Daniel musiał naprawdę go polubić, albo Justin powiedział mu coś co, go do tego przekonało. Jednak nie powiedział Scott'owi. Pytanie tylko co? I jak zawsze to ja jestem tą, która ma nadzieję, że kiedyś się tego dowie.
Justin i ja... Każdą wolną chwilę spędzamy razem. Uczymy się razem, jemy, rozmawiamy, milczymy, oglądamy telewizję. Justin to taka duża przylepa, a ja mała. Gdyby była taka możliwość, Justin pewnie by się do mnie wprowadził. Albo ja do niego. Mniejsza z tym, po prostu mieszkalibyśmy razem. Wiedziałam, że już jutro to nasze bycie razem w każdej możliwej sekundzie się skończy, ponieważ jedzie do San Diego, a ja zostaję w Los Angeles.
Nigdy nie poruszałam tego tematu. Czekałam, aż Justin go rozpocznie lub sam wypłynie. Nie pytałam go o to, dlaczego tam jeździ. On sam też mi tego nie zdradził, a ja nie chciałam naciskać. Wolałam by powiedział mi to sam, bez przymusu, z własnej woli.
- Ymmm... Lu? - Justin rzucił długopis, podnosząc głowę z nad zeszytu.
Dzisiaj mieliśmy skrócone lekcje, więc wróciliśmy ze szkoły kilka minut po dwunastej. Nie wiem z jakiego powodu zmniejszyli nam dzisiaj liczbę lekcji, ale to nie ma znaczenia, jeśli wracam wcześniej do domu.
- Tak? - założyłam włosy za ucho, szukając czegoś w książce.
- Bo zastanawiam się czy... - urwał - Czy nie chciałabyś... Po prostu...
Podniosłam głowę i popatrzyłam na niego. On nigdy się nie jąkał. Pocierał dłonią swój kark co oznaczało, że jest zdenerwowany.
- Hej, spokojnie - złapałam go za rękę - O co chodzi?
Justin wziął głęboki oddech i zaczął wpatrywać się w nasze dłonie.
- Mogłabyś pojechać ze mną jutro do San Diego?
- Co? - wydusiłam z siebie.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Jak mam na to zareagować. Nie docierało do mnie to co przed chwilą powiedział. Chciał, żebym pojechała z nim do San Diego? Nawet nie wiem po co. I dlaczego tak nagle?
- Pojechać. Jutro. Do San Diego. Ze mną - mówił z przerwami - Słuchaj. Wiem, że nic nie mówiłem na ten temat, a ty nie pytałaś. Jestem ci bardzo za to wdzięczny. Ale chcę ci o tym wszystkim opowiedzieć, choć to dla mnie bardzo trudny temat. Powiem ci jak to się zaczęło. Obiecuję. Ale nie teraz. Spotkamy się tam gdzie zawsze i o tej co zawsze, okej? Za chwilę wróci twoja mama, a to nie jest krótka opowieść - mówił szybko. Zamrugałam powiekami, chcąc przyswoić sobie wszystko co powiedział.
Skinęłam niepewnie głową. To zdecydowanie działo się zbyt szybko. Nie żebym narzekała na to, że chce mi opowiedzieć. Po prostu nie spodziewałam się takiego tępa. Nim zdążyłam się odezwać, Justin spakował swoje książki. Cmoknął mnie lekko w usta i wyszedł. 
Okej? 
Zdecydowanie nie nadążam za tym co się teraz dzieje. Dopiero teraz zaczynam się bać. Boję się tego co ma mi do powiedzenia. Nie wiem co to będzie, ale się boję. Siedział w więzieniu? Zabił kogoś? Handluje narkotykami?
Boże, Lucia o czym ty myślisz?! Opamiętaj się! Może powiedzieć mu, iż nie chcę znać prawdy? Nie, to bez sensu. Tyle czekałam żeby Justin w końcu powiedział mi o co chodzi, a teraz, gdy się zdecydował ja mam stchórzyć? Nie, to nie przejdzie. Dowiem się tego już dzisiaj, a następnie pojadę z nim do San Diego. Nieważne co powie. Będę tam z nim.
Chcę być kimś na kim zawsze może polegać.

***

- Lucia co się z tobą dzieje? - zapytała Nicole na dzisiejszym treningu, gdy pomyliłam kroki. Znowu.
Nigdy nie zdarzało mi się, by być tak rozkojarzoną i mylić najbardziej proste ruchy. Oczywiście, nie wszystko zawsze mi wychodziło. Nikt nie jest idealny. Często musiałam poświęcić dużo czasu by załapać jakiś układ. Ale dzisiaj? Dzisiaj to kompletna katastrofa.
- Ja przepraszam - mruknęłam zawstydzona - Po prostu myślami jestem w innym miejscu.
- Ciekawe gdzie - odparła Sean.
- Raczej z kim - zaśmiała się Elena - Myśli o swoim kochasiu - wystawiła mi język.
- Co?! - wykrzyknął Austin - Zdradzasz mnie? A ja tak cię kocham. Jak możesz mi to robić? - chłopak rzucił się przede mną na kolana i ułożył dłonie na miejscu, w którym bije jego serce. Zaczął udawać płacz, a reszta wybuchła śmiechem.
Panie i panowie oto Austin Smith. Nasz komik i pajac. Gdy jest ci smutno on zawsze wpadnie na idiotyczny pomysł i rozśmieszy cię nim. Ewentualnie swoją głupotą. Ale i tak go kochamy. Poprawia nam humor. Z nim nie można się nudzić.
- Boże, z kim ja się zadaje? - zasłoniłam oczy i spuściłam głowę w dół.
- Ze mną! - odpowiedział już zadowolony, szczęśliwy i uśmiechnięty Austin.
- Nie przypominaj - jęknęłam po czym zaśmiałam się, ponownie patrząc na chłopaka.
Wystawiłam rękę, którą złapał i pomogłam mu wstać. Przynajmniej swoimi wygłupami odciągnął moje myśli od Justin'a i tego co mi powie. Wymyślałam różne scenariusze, które pewnie i tak się nie sprawdzą. Nic na to nie poradzę, choć bardzo bym chciała. Wolałabym skupić się na treningu, a nie zadręczaniem siebie i katowaniem swojego umysłu. Już za kilka godzin dowiem się o co chodzi.
Dobrze zrobił mi ten przerywnik, który zafundował nam Austin. Gdy wznowiliśmy trening szło mi o wiele lepiej. Nie myliłam kroków i byłam skupiona. Ciekawe na jak długo. Pewnie, gdy tylko wyjdę ze studia znowu zacznę przesadnie nad tym myśleć. 
I tak było. Gdy skończyliśmy ćwiczyć i wszyscy poszliśmy do szatni. Rozebrałam się i wzięłam szybko prysznic, bo byłam cała mokra od potu. Wytarłam się do sucha. Włosy rozczesałam i zostawiłam je mokre. Na zewnątrz i tak jest ciepło, a ja nie mam ochoty siedzieć tutaj i ich suszyć. Schowałam swoje rzeczy do torby i ostatni raz sprawdziłam, czy na pewno wszystko mam. Pożegnałam się z dziewczynami, a następnie poszłam powiedzieć "cześć" chłopakom, którzy właśnie wychodzili ze swojej szatni. Opuściliśmy razem budynek i dopiero tam się pożegnaliśmy i każdy poszedł w swoją stronę. Dzisiaj przyszłam piechotą, więc czeka mnie spacer do domu. Szłam chodnikiem, mijając różnych ludzi, a mój umysł został zaatakowały przez myśli związane z dzisiejszym wieczorem. Nie powinnam teraz na tym myśleć, tak samo nad tym jak zareaguje na to co mi powie. To tak, jakbym rozważała, że będę go unikać czy to, że nie odezwę się do niego nigdy więcej. Po prostu nie dałabym rady. Nie wytrzymałabym. I tak jakby on dał mi spokój. Tak jasne, poproszę do tego frytki i colę w zestawie.
Gdy weszłam do domu, od razu przybiegł do mnie Rambo. Poszedł za mną, gdy kierowałam się do pralni, by zostawić tam rzeczy z treningu. Później wróciłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżko. Rambo wskoczył na łóżko i położył głowę na moim brzuchu. Zaczęłam go głaskać, bezsensownie wpatrując się w sufit. Westchnęłam głośno na co pies podniósł się i poparzył na mnie. Tym razem położył pysk na moim ramieniu, trącając mnie swoim mokrym nosem. Nie wiem czemu, ale kocham nosy psów.
Leżałam tak i patrzyłam. I patrzyłam. I patrzyłam. I nic. W końcu usiadłam na łóżku, przy okazji budząc psa, który zdążył zasnąć. Wzięłam do ręki telefon i sprawdziłam godzinę. Mam jeszcze trzydzieści minut. Przeczesałam włosy, które jeszcze nie do końca są suche. Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie kanapkę z nutellą. Wypiłam szklankę soku pomarańczowego i wróciłam do pokoju. Ostatni raz przejrzałam się w lusterku i o mój Boże, nie wierzę, że wychodzę z domu bez makijażu. Wyglądam okropnie. Przynajmniej według mnie, bo Justin twierdzi, że jestem jeszcze piękniejsza bez tych "mazideł" jak to określił. Bo niby co miał innego powiedzieć? "Skarbie wyglądasz jak potwór"?
Wzięłam telefon z łóżka i wyszłam z domu. Przed tym nasypałam karmy dla psa, bo nie wiem kiedy wrócę ja lub rodzice. Szybko zerknęłam na ekran komórki. 18:59. Justin już tam jest i czeka na mnie. Jak się czuje? Boi się tak bardzo jak ja, czy może bardziej? Boi się tego jak zareaguję na to, co ma mi do powiedzenia? Prychnęłam na siebie w myślach. Głupie pytania. Pewnie, że tak. Kto nie stresowałby się przed wyjawieniem swojej - jak sądzę - jednej z największych tajemnic w życiu? Chcę by mi zaufał. Chcę, abym była wszystkim czego on potrzebuje.
I oto jestem na miejscu. Kilka metrów dzieli mnie od siedzącego na drodze Justin'a. Kilka metrów dzieli mnie od poznania jego sekretu. To tak niewiele i z każdym krokiem coraz mniej.
- Cześć Lu - uśmiechnęłam się. To nigdy się nie zmieni.
Nie odpowiedziałam. Zajęłam miejsce obok niego, złapałam jego rękę i ścisnęłam ją. Chciałam by zaczął mówić sam. Nie chciałam na niego naciskać czy stać nad nim jak śmierć i czekać, aż coś z siebie wykrztusi. Musiał być gotowy. Byłam pewna, że on doskonale o tym wie, że daje mu czas. Był zdecydowany, by o wszystkim mi opowiedzieć. 
I wtedy zaczął mówić, a ja chłonęłam każdego jego słowo...

------------------------------------

W skali od 1 do 10 jak bardzo jestem miła za przerwanie tego w tym momencie?
Jak sądzicie, co ten nasz Justin ukrywa? Co chce powiedzieć Lu?
Piszcie, chce znać wasze myśli i teorie na ten temat.
Rozdział dodaje dzisiaj, bo raczej nie uda mi się dodać go jutro. Nie chcę żebyście znowu czekali. A szukanie jakiś fajnych cytatów jest strasznie męczące. Czasami muszę przekopać pół internetu. Jejkuuuuu, jak ja chce już ferie.
Widzimy się w następnym rozdziale!

4 komentarze:

  1. Może jeździ tam na jakies przesłuchania? Bo gra zajebiście w pilke nozna hahha lub śpiewa? ☆♡☆♥


    Jestes zla że kończysz w takim momencie ale to juz pewnie wiesz ♀⇦

    Czekam na next♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i jest jakaś pozytywna propozycja, ale nic nie zdradzam ☺

      Usuń
  2. Mi sie wydaje ze cos z rodzina ale to tak z 25 procent hehe i jestes -10 w skali byciu milym haha dzieki nie no zatruje dobrze ze dodalas wczesniej to cie wyprowadza na milsza osobe czekam na nexta xoxo

    OdpowiedzUsuń
  3. Już się nie mogę doczekać następnego xd

    OdpowiedzUsuń