niedziela, 1 listopada 2015

Rozdział 10

"Trzymaj się uczuć
I nie pozwól im odejść
Bo my teraz musimy płynąć" ~ One Direction - Up All Night


Czas nieubłaganie leciał.
Zakończyła się przerwa świąteczna i wróciliśmy do szkoły. Teraz zbliżają się ferie wiosenne i nie mam pojęcia co będę robić przez ten cały czas.
Pierwszego marca Justin miał urodziny. Jeśli mam być szczera, nie miałam pojęcia co mu podarować. Długo się zastanawiałam. I tak postawiłam na banał. Zamówiłam srebrny nieśmiertelnik ze splecionymi literami "J" i "L". Zauważyłam, że ma dużo łańcuszków i lubi je nosić. Bałam się, że nie spodoba mu się to co wybrałam, ale był zachwycony moim prezentem. Od kąt mu go podarowałam nigdy go nie ściąga. Zawsze ma go na szyi. Ile razy nie sprawdzę, jest tam.
Od czasu tamtego "incydentu" wbrew moim obawom, wraz z Justin'em zachowywaliśmy się normalnie. Tak jakby ta sytuacja w ogóle nie miała miejsca. Na początku chciałam porozmawiać na ten temat, ale chłopak zignorował tą sprawę, więc postąpiłam tak samo. Jednak muszę przyznać, że w ostatnim czasie nasze kontakty się pogorszyły.
Nie powiedziałam o tym, iż prawie się pocałowaliśmy nikomu. Ana zaczęłaby wariować jakby to ją miał pocałować Paul Wesley. Ja nie chciałam dodatkowo tego z nią roztrząsać. Tak na prawdę to do niczego nie doszło. Powiem jej, ale nie teraz.
Justin raz w miesiącu wyjeżdżał na weekend. Nadal nie wiem z jakiego powodu. On nic nie mówił, a ja nie pytałam. Obstawiałam wersję, że chce spotkać się z tatą. Mam nadzieję, że kiedyś sam mi powie o co chodzi, bo nie chcę go denerwować. Już zdążyłam przyzwyczaić się do jego kilkudniowej nieobecności, chociaż mi go brakuje.
Justin poznał Scott'a, gdy ten podczas świąt postanowił w końcu mnie odwiedzić. Odbył kolejną rozmowę, która według mojego kuzyna i brata ma na celu chronienie mnie. Ja uważam to za zastraszanie i groźby, ale co ja tam mogę wiedzieć. Scott nie polubił Justina, tak jak zrobił to Daniel. Nie wnikam co poszło nie tak, bo nie ma w tym najmniejszego sensu.
- Dobrałam was w pary i przydzieliłam książkę, na której temat będziecie musieli zrobić prezentację. To lektury, które omawialiśmy w przeciągu kilku lat - odezwała się nauczycielka od angielskiego, wyrywając mnie z zamyśleń - Radzę się wam przyłożyć, to stanowi dużą część waszej oceny na koniec roku - przejechała wzrokiem po klasie z nad okularów - A teraz grupy w jakich będziecie pracować... - zaczęła wyczytywać nazwiska, a ja miałam nadzieję, że będę pracować z Justin'em.
Moje oczekiwania szlag trafił, gdy usłyszałam, że Bieber jest z Faith, a ja z Dominic'iem. Ta dwójka musi być wniebowzięta. Mieliśmy do opracowania "Romeo i Julię" a Justin z tą lalunią "Wichrowe wzgórza".
Oczywiście na pytanie "czy można zmienić pary" padła odpowiedź nie. Tak więc przez najbliższy czas mam zapewnione spotkania z Mabley'em. Nie było tak źle. Gorzej reagowałam na to, iż Justin i Faith mają spotykać się po szkole. Będzie zabierać mu czas, który przeważnie spędza ze mną. Jeśli spóźni się przez nią, by przyjść na 'naszą ulicę" wyrwę wszystkie sztuczne kłaki z jej głowy i zrobię z nich miotłę. Nie pozwolę odebrać sobie Justin'a.
Teraz siedzę przed laptopem i żalę się Anie. Mam mało czasu, bo za chwilę ma zjawić się Justin. Będą mieli pierwszą okazję, by ze sobą porozmawiać. Mam tylko nadzieję, że blondynka nie powie nic głupiego, za co będę musiała się czerwienić i tłumaczyć.
- Proszę - krzyknęłam, gdy usłyszałam pukanie do moich drzwi.
Uśmiechnęłam się, bo pojawił się nikt inny tylko Justin. Odwzajemnił to i podszedł do mnie, całując w czubek głowy. Zajął miejsce obok mnie i zwrócił swoją twarz w kierunku ekranu. Zobaczył Anę, która uśmiechała się jak wariatka. Zmarszczyłam brwi, bo nie miałam pojęcia czemu się tak zachowuje.
- Jesteś jeszcze przystojniejszy niż na zdjęciu - powiedziała zanim szatyn otworzył usta by się z nią przywitać - Ciekawe jak to będzie na żywo.
- Zdjęciu?
- Yhym - mruknęła - Lucia pokazywała mi twoje foto - upiła łyk wody.
- Kiedy zrobiłaś mi zdjęcie? - zapytał mnie,
- Nie pamiętam - wzruszyłam ramionami.
Pamiętam. Byliśmy wtedy u mnie i mieliśmy oglądać jakiś film. Mieliśmy. Zamiast tego, rzucałam mu do ust popcorn, który miał łapać. Starałam się to robić w taki sam sposób jak on, ale nie wychodziło. Przekąska zawsze odbijała się od moich ust i upadała na dywan. Gdy posprzątaliśmy po sobie, dopiero wtedy zdecydowaliśmy się na obejrzenie czegoś. Justin usiadł na podłodze, plecami opierając się o moje łóżko. Wziął laptopa na kolana i zaczął szukać jakiś ciekawych propozycji. Wzięłam do ręki telefon i udawałam, że piszę sms-a. Właśnie wtedy zrobiłam to zdjęcie. Później pokazałam je Anie.
- Wyjdź - rzuciła nagle Ana.
- Co? - jakim prawem ona wyrzuca Justin'a?
- Głucha jesteś? Powiedziałam, żebyś wyszła - jeszcze raz: co? - Chcę porozmawiać z nim sam na sam - kiwnęła głową na chłopaka.
- Czemu?
- Nie interesuj się - pokazała język - Sprawdź czy nie ma cię w kuchni - mrugnęła do mnie.
Wymieniłam z Justin'em zdezorientowane spojrzenie i wyszłam z mojego pokoju. Automatycznie przylgnęłam uchem do drzwi, by usłyszeć każde ich słowo. Wiem, to niegrzeczne, ale mam dość tych tajemnic. Najpierw Daniel mówi coś Justin'owi, później Scott i teraz Ana. Wszyscy wiedzą o co chodzi tylko nie ja.
- Ana mówi, żebyś odeszła od tych drzwi - krzyknął szatyn.
Uderzyłam pięścią w drzwi lekko rozbawiona. Jak ona mnie zna. Wiedziała, że będę tam stała i podsłuchiwała.
Zeszłam schodami na dół i skierowałam się do kuchni. Otworzyłam szafkę i wyciągnęłam z niej dwie szklanki. Wrzuciłam do nich po trzy kostki lodu i nalałam soku pomarańczowego. Włożyłam jeszcze słomki i czekałam na znak od Justin'a, iż mogę już wrócić.
Stałam w tej kuchni i stałam. Czułam jakby minęło trzydzieści minut, a nie dziesięć. Gdy w końcu chłopak krzyknęłam, iż już skończyli rozmawiać, ze szklankami w rękach wróciłam do pokoju. Położyłam je na biurku, przysuwając jeden sok do Justin'a. Upił trochę po czym oparł się zrelaksowany o krzesło. Był w zdecydowanie lepszym humorze niż wcześniej.
Co Ana mu nagadała?
Patrzyłam raz na jedno, a raz na drugie. Oboje mieli na twarzach głupie uśmieszki mówiące "my coś wiemy, a ty nie". Jakby to ode mnie zależało też bym wiedziała. Westchnęłam głośno i opadłam obok Justin'a.
- Co jest Lu? - odgarnęłam włosy z twarzy.
- Nie lubię was - fuknęłam.
- A to nowość - wykrzyknęła Ana.
- Dlaczego?
Nie odezwałam się do niego, tylko popatrzyłam jak na idiotę. Tak trudno się domyśleć o co do jasnej cholery może mi chodzić?
- Skarbie - odezwała się Ana, a ja podniosłam na nią wzrok - Dowiesz się w swoim czasie - cóż, nie na takie dokończenie tego zdania czekałam.
- Już to słyszałam - wywróciłam oczami - Kilka miesięcy temu - podkreśliłam to.
- Musisz być cierpliwa - odpowiedziała, a ja wydęłam wargi, nie chcą się już odzywać na ten temat.
Okej. Będę czekać, ale jak coś mnie przez to kiedyś trafi, to nie będzie to moja wina. Parę miesięcy w tą czy w tą, nie zrobi mi różnicy, no nie? Prychnęłam w myślach. Nie jestem jakimś stworzeniem ze skrzydłami i aureolą, by mieć anielską cierpliwość. Bardzo by mi się to przydało. Ale okej, będę cierpliwa, będę czekać. Może w końcu się czegoś dowiem, a jeśli nie to... To nie wiem. Mogą mi naskoczyć. Cokolwiek. Przeżyję lub wyciągnę to z nich siłą. Na przykład czołgiem.
Zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy, które nie wywoływały między nami żadnych spięć. Opowiadaliśmy sobie różne historie i śmialiśmy się. Żałowałam jedynie, że Ana tak na prawdę nie może tu być. W fizyczny sposób. Nie mogę jej przytulić ani rzucić w nią poduszką, gdy mnie zezłości.
Przenieśliśmy się z Justin'em na łóżko, bo po jakimś czasie krzesła zrobiły się cholernie niewygodne. Położyłam głowę na piersi Justina, a on wziął moją poduszkę.
Naszą rozmowę przerwało pukanie do drzwi. Rzuciłam wzrokiem na Anę i Justin'a. Nie spodziewałam się nikogo. Nikt też nie uprzedzał mnie, że wpadnie z wizytą. Powiedziałam "proszę" po raz drugi tego dnia. W progu mojego pokoju stanął Dominic. Jego wzrok spoczął na nas. Od razu się napiął widząc w jakiej pozycji się znajdujemy. Nagle zrobiło mi się bardzo gorąco. Wstałam z łóżka, podchodząc do laptopa, który znajdował się na końcu mebla. Szatyn również wstał. Teraz oboje - on i Dominic - mierzyli się wzrokiem zabójcy.
- Twój ojciec mnie wpuścił - odezwał się cicho mój niespodziewany gość - Byłem w okolicy i postanowiłem wpaść, żeby omówić terminy prac nad naszym projektem - kontynuował, nie spuszczając wzorku z Justina.
- Mój tato jest w domu? - w tej sytuacji zadałam chyba najgłupsze pytanie.
- Właśnie wychodził. Mówił, że przyszedł po jakieś papiery, czy coś - wyjaśnił.
- Hej! - wydarła się Ana - Kto przyszedł? - zapytała.
Faktycznie. Laptop był odwrócony w taki sposób, że nie widziała kto wpadł z wizytą. Skierowałam go tak, by mogła zobaczyć Dom'a.
- No to grubo - skomentowała.
Taaaa. Bardzo trafny komentarz.

--------------------------------------------------------------------------------------

Przepraszam, że w tamtym tygodniu nie było rozdziału. Głosowałam na #EMABiggestFans i oglądałam gale, a później, nie miałam siły. W tygodniu też nie mam czasu, bo mam w domy mały remont sooooooooooooł... Jeszcze raz przepraszam.
Do następnego (możliwe, że w środę, ale to zależy od komentarzy, bo czasami zastanawiam się czy na pewno to dodawać)
Powodzenia jutro w szkole. 236 dni i mamy wakacje!

1 komentarz: