niedziela, 4 października 2015

Rozdział 5

"Jest księżyc tej nocy
Jest przerwa w chmurach
Po prostu pod gwiazdami" ~ Green Day - Olivia


Na kolacji było bardzo miło.
Gdy tylko weszłam do ich domu byłam zdenerwowana jeszcze bardziej niż wcześniej. Jednak, gdy jego mama mnie przytuliła na powitanie rozluźniłam się i poczułam pewnie. To dziwne, że wystarczył tylko jeden uścisk. Dziwne ale i miłe. Bardzo.
Mama Justina nie pytała za dużo o moich rodziców, za co jak sądzę powinnam podziękować blondynowi. Wie, że to nie jest mój ulubiony temat do rozmowy. Chłopak przez większość wieczoru był zawstydzony. Słuchałam opowieści o małym Justin'ie, przez które się czerwienił i jęczał "mamo" choć Renee nie zwracała na to uwagi i kontynuowała. Z jednej strony to było zabawne, z drugiej zaś wiedziałam jak on się czuje. Chciała nawet pokazać mi zdjęcia, ale szatyn się zbuntował. Cóż, może innym razem.
Dowiedziałam się, że gdy Justin po raz pierwszy się upił, położył się na schodach i zaczął pałać wielką sympatią do psa sąsiadów, tak że przytulał się do niego i mówił "skarbie". Gdy próbował zrobić tak zwaną "jaskółkę" zaliczył twarde lądowanie. Ja nie miałam takich przygód z alkoholem i raczej nie chcę mieć.
- Wiesz co chcesz robić w życiu? Masz jakieś plany? - zapytała mnie Renee pod koniec kolacji.
Oczywiście nie zamierzam wspominać o byciu prawnikiem czy chirurgiem, bo to są plany rodziców. Których z resztą nie zamierzam realizować. Gdy będziemy żyć pod dyktando innych nigdy nie będziemy szczęśliwi. Tylko wtedy, gdy będziemy robić to co chcemy, możemy na prawdę być zadowoleni.
- Myślę nad psychologią i akademią artystyczną - odparłam z nieśmiałym uśmiechem.
- Akademia artystyczna? - powtórzyła zaskoczona - Jaki konkretnie wydział?
- Taniec - odpowiedziałam.
- Nie wiedziałam, że tańczysz - uśmiechnęła się do mnie - Justin nic nie wspominał - przeniosła swoje, teraz, oskarżycielskie spojrzenie na szatyna.
- Bo Justin nic nie wiedział i jest w takim samym szoku jak ty - spojrzał na mnie lekko zły, przez to, że mu nie powiedziałam.
Czemu mu nie powiedziałam? Sama nie wiem. Po prostu, tak jakoś wyszło. Nie jest tajemnicą, że tańczę. W szkole praktycznie każdy to wie, dzięki Anie i Scott'owi, którzy zaczęli cieszyć się z mojego pierwszego wygranego konkursu, mówiąc o tym pierwszej lepszej napotkanej osobie. Zachowywali się tak jakby zgarnęli złote majtki.
- Justin również zastanawia się nad akademią tylko na wydziale muzycznym - ponownie spojrzałam na kobietę - Śpiewa oraz gra na perkusji i gitarze - w jej oczach zaświeciła duma.
- Doprawdy? - uśmiechnęłam się ironicznie - A to nowość - przeniosłam swoje spojrzenie na szatyna, który powiedział nieme "przepraszam".
- Och, to dziwne, że ci się nie chwalił - zmarszczyła brwi - Może ja posprzątam, a ty zagraj coś Lucii - to nie zabrzmiało jak propozycja, a raczej jak rozkaz, ale obstawiam, że tak miało być.
Justin przewrócił oczami, gdy tylko jego mama odwróciła się do nas plecami, by posprzątać po kolacji. Kopnęłam go w kostkę na co westchnął i niechętnie wstał z krzesła. Powtórzyłam za nią tę czynność i poszłam za nim do jego pokoju - jak sądzę. I nie myliłam się. Po chwili znaleźliśmy się w jego sypialni. Chwycił gitarę stojącą przy biurku i usiadł na łóżku. Zajęłam miejsce obok niego, czekając aż będzie gotowy. Ponownie westchnął i podrapał się po głowie wbijając wzrok w instrument.
- Serio chcesz tego słuchać? - jęknął niezadowolony.
- Tak - odparłam natychmiastowo, wysyłając mu uśmiech.
Chciałam tego. Pewnie nieświadomie narażał się na to, że czasami będzie musiał mi coś zaśpiewać czy zagrać, ale to nieważne. Chciałam wiedzieć co potrafi. Zobaczyć coś co go interesuje i pociąga. Nie mogłam powiedzieć, że wiem o nim wszystko, bo bym skłamała. Na pewno nie dowiem się o nim wszystkiego. Każdy ma jakieś tajemnice, które nikomu nie zdradzi.
Justin zacisnął mocno powieki i westchnął głośno. Wiedział, że nie odpuszczę. W końcu się przełamał, zaczął grać i śpiewać.


Wiedziałem, że jesteś niezwykła
Już wtedy, gdy cię poznałem
Mała, ale silna
Śmiała, ale niepewna
Rozczochrane włosy
I twój uśmiech
Yeah, twój uśmiech
Nigdy tego nie zapomnę

Jesteśmy razem
Jesteśmy osobno
Coś nas zatrzymuje
Musimy być odważni dziewczyno
Musimy to zrobić

Każą nam czekać
Zaczynam wariować
Nie wiem czemu to robię
Ale wiem, że warto
Powstrzymuję się
To takie trudne, ale muszę
Pewnego dnia, wszystko będzie jasne
I będziemy szczęśliwi

Jesteśmy razem
Jesteśmy osobno
Coś nas zatrzymuje
Musimy być odważni dziewczyno
Musimy to zrobić

Jesteś na wyciągnięcie ręki
Ale tak trudno cię złapać
Uda mi się to, wiem, uda mi się
Będziesz moja, a ja twój

Jesteśmy razem
Jesteśmy osobno
Coś nas zatrzymuje
Musimy być odważni dziewczyno
Musimy to zrobić

Jesteśmy razem
Jesteśmy osobno
Coś nas zatrzymuje
Musimy być odważni dziewczyno
Zrobimy to kochanie
Nikt nas nie zatrzyma
Yeah, nikt kochanie, nikt


Skończył śpiewać piosenkę. Nie rozumiem czemu wcześniej mi nie powiedział. Gra i śpiewa genialnie. Więcej niż genialnie. Zakochałam się w tym. Wiem, że widzi w muzyce to samo, co ja w tańcu. Nie przeżylibyśmy gdyby zostało to nam odebrane. Jestem pewna. To jest nierozerwalna część nas. Pakiet dwa w jednym. Lucia plus taniec, oraz Justin plus muzyka. Jeśli tego nie bierzesz, nie bierzesz nic.
- Wow - odetchnęłam - Jesteś niesamowity. Nawet więcej - powiedziałam, sprawiając, że lekko się zaczerwienił i spuścił głowę w dół.
To było słodkie.
- Cóż... - urwał i potarł kark dłonią - Teraz oczekuję, że zobaczę jak tańczysz - zmienił temat, ale nie skomentowałam tego.
- Okej - wzruszyłam ramionami - Wezmę cię na trening, tylko muszę pogadać z trenerką - to wydawało się fair i nie takie trudne do zrobienia.
Każdy kogoś przyprowadzał.
Chłopaki już nie raz pojawiali się z jakimiś panienkami, przed którymi chcieli się popisać i nie było problemów. Tym razem będzie tak samo. Tylko bez tego "popisać" czy "zaimponować", bo tu nie o to chodzi.
Każdy oprócz mnie. Nigdy nie zabrałam ze sobą na treningi Any, Daniela czy Scotta. Jeśli mam być szczera, nie wiem czemu tego nie zrobiłam. Ogólnie rzecz biorąc, Justin będzie pierwszą osobą, którą przyprowadzę. Jednak on nie musi o tym wiedzieć.
- Dobra, wstawaj - chłopak klasną w dłonie i odłożył gitarę. O co mu chodzi? - Niedługo dziewiętnasta - odpowiedział na moje niezadane pytanie. No tak. Teraz wszystko jasne.
Bez zbędnych komentarzy podniosłam swoje cztery litery z łóżka i zeszłam z Justinem do kuchni. Pożegnałam się z jego mamą, dziękując za kolacje i składając obietnicę, że pojawię się jeszcze nie na jednej z nich.
Zniecierpliwiony szatyn w końcu złapał mnie za rękę i odciągnął od swojej rodzicielki. Wyszliśmy z domu jakby się paliło. Na drodze Justin puścił moją dłoń i zatrzymał się nagle.
- Poczekaj tutaj, okej? - odwrócił się w moją stronę.
- Co? - westchnęłam zdezorientowana.
- Po prostu, stój tu - cofnął się o krok - Za pięć minut możesz iść. Tam, gdzie zawsze.
Nie czekając nawet na moją odpowiedź, zaczął biec. Co on do cholery wyprawia? Zmarszczyłam brwi wpatrując się w oddalającą się sylwetkę chłopaka. Rozejrzałam się w około nie wiedząc czego szukając. Może ukrytej kamery lub kogoś kto wyjaśni mi dziwne zachowanie Bieber'a? To nie było normalne. On sam nie był normalny, ale sam tak powiedział.
Nie wiem czy minęło te pięć minut, o które mnie prosił, ale ruszyłam w stronę "naszej ulicy". Już nie zastanawiałam się nad jego postępowaniem. Sam mi to wyjaśni, gdy znajdę się na miejscu. Cóż, nie będzie miał innego wyjścia.
Po krótkim spacerze, zobaczyłam go w takiej samej pozycji jak zawsze. Nogi wyprostowane, podparty z tyłu o ręce i zadartą głową do góry.
- Cześć Lu - mruknął cicho nie odrywając wzroku od nieba.
- Co to miało być? - zapytałam od razu, zbliżając się do niego powoli.
- Zawsze, gdy przychodzisz ja już na ciebie czekam - zauważyłam lekki uśmiech - Nie chciałem, żeby coś się zmieniło. Zawsze będę czekał.
Wpatrywałam się w niego przez chwilę, nie odzywając się ani słowem i w ogóle się nie poruszając. To było... Nie wiem jak to opisać. Miłe. Nie, to za mało powiedziane. Poczułam ciepło na sercu, gdy tylko to powiedział. Niby to głupi gest, ale dla mnie bardzo ważny i wyjątkowy.
Wypuszczając z ust opóźnione westchnięcie zajęłam miejsce obok niego, odzwierciedlając jego pozycję. Uśmiechnęłam się szeroko, podświadomie czując, iż Justin robi to samo. Patrzyliśmy się w niebo, delektując się tą przyjemną ciszą.
Jest idealnie.

-----------------------------------------------------------------------------

Aye!
Byłabym wdzięczna za nie komentowanie - której nie potrafię opisać słowami - piosenki, nadal zastanawiam się co ona tutaj robi.
Anyway.
Chciałam dodać rozdział w środę, ale wciągnęła mnie gra (idk jak to nazwać) na twitterze. I tak spędziłam nad tym kilka godzin. Może tym razem mi się uda.
Dziękuje za komentarze pod ostatnim rozdziałem.
Powodzenia w szkole i do następnego xx

2 komentarze:

  1. Ta końcówka jest przeurocza ♥
    Uwielbiam ten rozdział :)
    Już nie mogę się doczekać na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń