niedziela, 18 października 2015

Rozdział 8

"Kto ma przyjaciela jest wybrankiem losu, bo prawdziwej przyjaźni nie zniszczy czas ani odległość." - Carlos Gerardo Herrera


- No Daniel, mam nadzieję, że dostanę zaproszenie na ślub - Ana zaśmiała się z ekranu laptopa.
- Nie, ty na pewno nie dostaniesz - zaprzeczył ze śmiechem.
Ana kiedyś podkochiwała się w moim bracie. On oczywiście o tym nie wie i ma tak pozostać w innym wypadku "zginę śmiercią tragiczną". Tylko ja wiem o tym fakcie. Daniel zawsze traktował ją jak młodszą siostrę, co wtedy bardzo nie podobało się dziewczynie. Chciała być kimś więcej. Później jej przeszło. Zrozumiała, że nic z tego nie będzie. Tak więc nowym obiektem jej westchnień stał się chłopak ze starszej klasy. Jedynym wyjątkiem jest Paul Wesley. Zawsze pozostanie w nim bez reszty zakochana.
- Trudno - wzruszyła ramionami - Pójdę z Lucią jako osoba towarzysząca - mrugnęła do mnie porozumiewawczo.
Ana i Lucia - para lesbijek na ślubie Daniela. Zrobiłoby to furorę.
- Myślę, że ona weźmie Justin'a - odparł mój brat, a ja od razu na niego popatrzyłam.
- Aaaaa - przeciągnęła przyjaciółka - Justin boski Bieber, tak? Pocałowaliście się już? - uśmiechnęła się, pokazując rząd białych zębów.
- Co? Nie! - wrzasnęłam - Dlaczego ubzdurało wam się, że jesteśmy czymś więcej niż przyjaciółmi? - patrzyłam raz na brata raz na przyjaciółkę.
- Skarbie, jesteś gorąca - odpowiedziała Ana - Może tego nie zauważasz, ale chłopaki marzą o tym, żebyś chociaż na nich popatrzyła - przybliżyła się do kamerki - Justin musiałby być ślepy, albo być gejem, żeby nie zwrócić na ciebie uwagi. On to chodzący bóg seksu, więc... - urwała.
Tak, wiem. Justin jest przystojny. Nawet bardzo. Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Wiele dziewczyn robi do niego maślane oczy i chce zabić mnie za przebywanie w pobliżu niego. Wszystkie mają mnie za konkurencję. Nie jesteśmy razem, ale i tak jestem dla nich przeszkodą w drodze do serca Justina. Czy jego rozporka. Nieważne.
- Moje zdanie też znasz - obok mnie odezwał się Daniel - Leci na ciebie i ty na niego też, ale sami tego nie wiecie.
Co do cholery? Co oni najlepszego wygadują?
- Leczcie się na wątrobę, bo na głowę jest już za późno - prychnęłam.
- Jeszcze wspomnisz nasze słowa - powiedziała Ana, a brunet jej przytaknął - Później liczę na pikantne szczegóły - poruszyła brwiami do góry i na dół.
- Których nie będzie, bo na to nie pozwolę - wtrącił się Daniel, a blondynka wywróciła oczami.
- Skończyliście? - zapytałam retorycznie - A może teraz ty pochwalisz się czy masz kogoś na oku - zwróciłam się do dziewczyny, a jej oczy błysnęły.
- O nie - jęknął Daniel wiedząc co teraz będzie miało miejsce.
- Jeden ma na imię Jack...
I w ten oto sposób Ana zaczęła opowiadać o dwóch chłopakach, którzy jej się podobają. I nie wie, na którego się zdecydować, bo każdy ma coś co ją pociąga. Nawijała, nawijała i nie mogła skończyć. Mogłam przewidzieć, że tak będzie.
Blondynka nie jest cichą i spokojną osobą. Zacznij jakiś temat, a ona będzie potrafiła ciągnąć go przez następne dwie godziny, dopóki ktoś jej nie przerwie. Ma tysiąc pomysłów na minutę i co najmniej połowę musi wcielić w życie. Nigdy nie można się z nią nudzić. Jest pozytywnie nastawiona do wszystkiego. Tryska energią i zaraża nią każdego, kto znajdzie się w jej pobliżu. Nawet nie zliczę ile razy miałyśmy kłopoty przez jej genialne pomysły. Jednak nie narzekam. Dzięki temu mam wspaniałe wspomnienia, których nikt mi nie zabierze.
Przeżyłyśmy wspólnie bardzo wiele. Od nauki jazdy na rowerze po pierwszy pocałunek z chłopakiem i pierwsze złamane serce, które leczyłyśmy lodami czekoladowymi i tanimi romansami. W szkole dzieliłyśmy się po równo ciastkiem czy jabłkiem. Zawsze trzymałyśmy się razem.
Gdzie Lucia tam i Ana.
Gdzie Ana tam i Lucia.
Do czasu, aż musiała się wyprowadzić. Teraz żyjemy osobno kontaktując się przez telefon lub internet. Musi nam to wystarczać. Teraz mieszka w Phoenix, więc nie jest to tak blisko LA.
Przyjaciółka doszła do wniosku, że faceci są dziwni. Nie ważne, że to ona ma dylemat między dwoma chłopakami. To wina mężczyzn.
Rozmowę z Aną udało nam się skończyć pod pretekstem kolacji. W sumie to była prawda. Zbliżała się kolacja i trzeba było coś przygotować. Rodzice mieli jeść z nami, co było... zaskakujące. Rzadko jadaliśmy wspólnie. Mama i tata byli w pracy, Daniel nie mieszkał z nami. To była miła odmiana.
Mama zrobiła jakąś pieczeń. Nie wiem jaka dokładnie, ale nie interesuje mnie to. Pachnie i smakuje bosko. Rodzice popijali wino a ja z Daniel'em musiałam zadowolić się sokiem. Rambo przypadła karma i woda.
Przy posiłku rozmawialiśmy na neutralne tematy. Co u nas i jak w szkole. My zapytaliśmy jak u niech w pracy. Dzisiaj mama operowała jakieś faceta po postrzale, a tato zakończył kolejną w tym tygodniu sprawę rozwodową. Młode małżeństwo. Nie byli razem nawet roku.
Nim się obejrzeliśmy było po kolacji. Tato poszedł do gabinetu przeglądać jakieś papiery. Mama zajęła się sprzątaniem po posiłku, zabraniając tego Daniel'owi i mnie. Dlatego oboje postanowiliśmy pójść na plaże.
No i oto tutaj jesteśmy. Na jednej z plaż w wielkim Los Angeles. Między spacerującymi zakochanymi parami, które trzymały się za ręce, całymi rodzinami, które postanowiły zaczerpnąć świeżego Mijaliśmy zamki z piasku wykonane wcześniej przez dzieci.
Jutro przyjeżdżał Justin, ale wyjeżdżał Daniel. Chciałam żeby został, choć miałam całkowitą świadomość, że jest to niemożliwe. Gdybym mogła miałabym przy sobie Daniel'a, Justin'a, Anę, Scott'a i Victorię - jego dziewczynę. Mieszkalibyśmy obok siebie i byli zgraną paczką przyjaciół. Niestety nie można mieć wszystkiego i coraz częściej się o tym przekonuję.
- Pomyślałem, że mogłabyś kiedyś przyjechać do mnie na weekend - z zamyśleń wyrwał mnie głos brata.
To był świetny pomysł. Spędziłabym z nim trochę czasu. Spotkałabym się z jego kumplami z zespołu i na pewno poznała Natalie. Same plusy. Jedynym minusem jaki znalazłam był fakt, że znowu musiałabym żegnać się z Justinem. Mimo wszystko pomysł przypadł mi do gustu i chciałam go zrealizować przy najbliższej okazji.
- Jasne - uśmiechnęłam się szeroko - Niestety nie w najbliższym czasie, bo mamy konkurs i musimy więcej ćwiczyć - założyłam kosmyk włosów za ucho, który zaczął latać pod wpływem wiatru.
- Daj mi znać kiedy dokładnie jest, to przyjadę i popatrzę jak zgarniacie pierwsze miejsce - zachichotałam i obiecałam mu, że poinformuję go o dokładnym terminie.
Daniel, Ana, Scott i Victoria nigdy nie opuścili, żadnego mojego występu. Zawsze byli tuż obok mnie i wspierali. Wiele to dla mnie znaczy. Rodzice nie pojawili się na żadnym z pokazów. Mówiłam im o nich za każdym razem, ale później zrezygnowałam wiedząc, że i tak się nie pojawią. Dlatego tak bardzo ważna była dla mnie obecność tej czwórki. Nie mogłam w takich chwilach liczyć na rodziców, tylko na przyjaciół.
Żadnemu z nich nie podobał się stosunek rodziców do mojego tańca, ale tak jak ja, nie mogli nic z tym zrobić. Gdyby spojrzeli na to, tak jak na swoją pracę, zrozumieliby. Jestem tego pewna.
Gdy wróciliśmy ze spaceru, było przed dziewiętnastą. Od razu ruszyłam na balkon i czekałam na telefon od Justin'a. Gdy na zegarku wyświetliła się godzina 19:00 mój telefon zaczął grać "Give me love".
I tak jak wczoraj patrzyłam na niebo i rozmawiałam z szatynem. Opowiedzieliśmy jak minął nam dzień i co robiliśmy. Przekazałam mu pozdrowienia od Any, która przy najbliższej okazji chce z nim porozmawiać i poznać go. Szczerze, zaczynam obawiać ich spotkania. Znam blondynkę i wiem do czego jest zdolna. Zacznie wmawiać mu miłość do mnie, tak jak ona robi to mnie. Później tylko milczeliśmy. Co jakiś czas komentowaliśmy niebo, gdy coś się zmieniło.
Po rozmowie z Bieber'em poszłam do łazienki, biorąc szybki prysznic. Zmyłam makijaż. Rozczesałam mokre włosy, po czym je wysuszyłam. Założyłam czystą bieliznę, krótkie spodenki do spania i za dużą koszulkę.
W kuchni szybko zrobiłam zimne kakao. Z kubkiem w ręku, zapukałam do drzwi brata, który wpuścił mnie cichym słowem "proszę". Napój położyłam na szafce nocnej i położyłam się obok Daniela. Na laptopie włączył francuski film "Nietykalni". Wypiłam połowę czekoladowej cieczy, a drugą połówkę dałam bratu. Zawsze tak robiliśmy. Ja piłam jedną część, on drugą. W skupieniu oglądaliśmy film, od czasu do czasu wybuchając śmiechem. Wiele uczył, ale był również bardzo zabawny.
Gdy seans dobiegł końca, wróciłam do swojego pokoju i rzuciłam się na swoje łóżko, przytulając twarz do poduszki. Narzuciłam na siebie kołdrę i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

--------------------------------------------------------------------------------------------- 

Jeśli macie w planach dodać rozdział w środę nie dajcie namawiać się koledze (?) na przyjście do niego na 5 minut, bo spóźnisz się na autobus i te 5 minut zmieni się w 2 godziny. Tak tylko mówię.
Następny rozdział jest jednym z moich ulubionych. Postaram się dodać go w środę już na 100%
Rozdział nudny, jak zawsze ale tym razem musiałam taki zrobić. Następny powinien wam to zrekompensować.
Przepraszam za błędy!
Bye

1 komentarz:

  1. Hihihi ana i jej brat daniel dobrze mówią!! (っ˘ڡ˘ς)

    OdpowiedzUsuń