poniedziałek, 15 lutego 2016

Rozdział 25

"Teraz jest dobrze, a cała reszta nie ma znaczenia" ~ Lodovica Comello - Todo El Resto No Cuenta


Weekend u taty Justina minął szybko. Nim się obejrzeliśmy, była niedziela i musieliśmy wracać. Obiecaliśmy jednak, że na wakacjach, które już się zbliżają, przyjedziemy na dłużej. Nie mogę się doczekać. Ten wyjazd dobrze mi zrobił. Odpoczęłam, wyspałam się. Nie miałam żadnych treningów. Teraz będę musiała poświęcić więcej czasu na taniec, by nadrobić zaległości w nowym układzie. Byłam w gorszych sytuacjach więc dam radę.
Byliśmy już w drodze do LA, gdy Justin skręcił na stacje benzynową. Podczas, gdy on tankował ja wyszłam z auta, by rozprostować nogi. Usłyszałam gwizdy z naprzeciwka i spojrzałam w tamtą stronę. Siedzieli tam chłopacy kilka lat starsi ode mnie. Nie zrobiło to na mnie wrażenia, tylko wkurzyło.
- Nie jestem twoim psem, żebyś na mnie gwizdał dupku! - warknęłam i pokazałam nieznajomym środkowy palec, po czym podeszłam do Justina, który już skończył tankowanie.
- Ostra - szepnął szatyn i wsunął dłoń do tylnej kieszeni moich spodenek.
Zaśmiałam się tylko i weszliśmy razem środka, by uregulować rachunek. Po drodze złapałam żelki z półki i poszliśmy do kasy. Chciałam zapłacić za przekąskę, ale szatyn mi zabronił i zabrał portfel, obiecując, że odda mi go w samochodzie. Chwycił jeszcze paczkę prezerwatyw, na co wytrzeszczyłam oczy. On jedynie puścił mi oczko z szerokim uśmiechem na ustach. Zrobiłam się czerwona, więc zasłoniłam twarz włosami. Gdy Justin zapłacił za zakupy, złapałam żelki i wyszłam nawet na niego nie czekając. Wsiadłam do auta, a po chwili dołączył do mnie Justin. Założył na nos okulary i odpalił auto, wjeżdżając na drogę i ruszając w dalszą drogę do domu.
- Na nic nie licz - mruknęłam i otworzyłam żelki.
- Wolę być ubezpieczony - zaśmiał się - Nie wiem kiedy akurat możesz być podniecona i mieć ocho... - włożyłam mu do ust garść żelek, by się zamknął. Parę z nich upadło na podłogę - Ochotę na seks - dokończył, gdy zjadł przekąskę.
Wywróciłam oczami i nie odzywałam się do niego. Chodzi mu o seks? Wiem, że to co zdarzyło się w noc naszego przyjazdu i następnego ranka stało się szybko. Może nie powinnam się na to zgadzać? Dałam mu tym nadzieje, że zdarzy się to w niedalekiej przyszłości? Powinien wiedzieć, że nie. To co zaszło między nami było dla mnie nowe i cały czas siedzi mi w głowie. Nie byłam pewna czy słusznie postąpiłam. Nie żałowałam tego, jeśli o to chodzi. To było ważne, bo było z Justinem. Powiedział, że poczeka ile będzie trzeba. Zmienił zdanie? Albo uznał mnie za łatwą? Nie jestem taka. Nigdy nikomu nie pozwoliłam na coś podobnego. Justin jest pierwszym, który dotknął mnie w taki sposób. On doskonale o tym wiedział. Nie musiałam mu nawet o tym mówić. Zaufałam mu i odważyłam się na krok, o który nawet siebie nie podejrzewałam.
Zauważyłam, że Justin zjeżdża na jakąś drogę. Zgasił auto i wyszedł z niego, każąc mi zrobić to samo. Usiadłam na masce, a on rozszerzył moje nogi i stanął pomiędzy nimi.
- Mówiłem do ciebie od dobrych pięciu minut, a ty nic - powiedział, łapiąc mnie za dłonie.
- Przepraszam, myślałam nad czymś - wbiłam wzrok w swoje kolana.
- Nawet wiem nad czym - westchnął - Słuchaj, kupiłem te prezerwatywy żeby się z tobą podroczyć. Mogę je wyrzucić nawet teraz. Nie oczekuję przecież, że już dzisiaj pójdziemy do łóżka. Powiedziałem, że poczekam, tak? Chcę być twoim pierwszym i ostatnim - wyznał. Zrobiło mi się ciepło na sercu - Nie ważne czy stanie się to za tydzień, miesiąc czy rok - złapał mój podbródek i skierował twarz tak, bym na niego patrzyła - To co zaszło między nami u mojego ojca... Jestem cholernie szczęśliwy, że mi zaufałaś i pozwoliłaś na to. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczyło - oblizał wargi, nie spuszczając ze mnie wzroku - Wiem, że to było twoje pierwsze doświadczenie seksualne i nie chciałem cię do niczego zmuszać. Nawet gdybyś powiedziała, że nie chcesz, nic by się nie stało. Jesteś dla mnie najważniejsza.
Patrzyłam na niego. Byłam w szoku przez to co powiedział. To było... Wow. Nie spodziewałam się. Znaczyło to dla mnie bardzo wiele. Gdyby teraz tego nie powiedział, porozmawiałabym z nim, chcąc wyjaśnić tę sytuację. Nigdy nie przypuszczałam, że usłyszę podobne słowa od jakiegokolwiek chłopaka. Nie myślałam nawet nad tym, że ta sytuacja ma tak wielkie znaczenie dla Justina. Dla mnie owszem, ma, ale to chyba jasne. Nie sądziłam, że moja zgoda na zrobienie mi dobrze, będzie dla niego aż tyle znaczyła. Pomyliłam się.
- Przepraszam - wtuliłam się w niego - Po prostu ta sytuacja u twojego ojca, a później kupiłeś prezerwatywy... - urwałam - Nie wiedziałam co myśleć - mruknęłam zawstydzona.
- Kotek, nie przepraszaj - pocałował mnie w głowę - Następnym razem, po prostu ze mną porozmawiaj, okej?
- Okej - przytaknęłam.
- A teraz wsiadaj do auta - oderwał się ode mnie - Czas wrócić do domu.
Zajęliśmy miejsce w samochodzie i ponownie ruszyliśmy w stronę naszego pięknego Los Angeles. Włączyliśmy radio i śpiewaliśmy, akurat lecące piosenki. Robiłam mu zdjęcia, gdy robił głupie miny, starając się mnie rozśmieszyć. Na koniec złapał moją rękę i splótł nasze dłonie razem.
Zrobiłam zdjęcie i ustawiłam je na tapetę. Wyraźnie było widać różnicę naszych rąk. Jego były duże, umięśnione i pokryte tuszem, gdy moje były małe, chude i czyste, bez żadnego tatuażu. Jednak te różnice były wyjątkowe. W silnych ramionach Justina widziałam ciepło i bezpieczeństwo, które tylko on potrafi mi dać. Zawsze znajdę w nich spokój i pocieszenie. Co by się nie stało, on będzie obok, by mi pomóc gdybym tego potrzebowała. Nie opuści mnie, ani ja jego. Nasze serca są tak jak nasze dłonie. Nawet, gdy nie są splątane, należą do siebie nawzajem. Dłonie pasują do siebie idealnie, jakby były dla siebie stworzone. To co do siebie czujemy rozpala nasze serca, które biją dla siebie w tym samym rytmie.
Ja jestem jego, a on mój. I żadne z nas nie chce, by się to zmieniło. Kiedykolwiek.

***

Gdy dojechaliśmy na miejsce, Justin zaparkował pod swoim domem. Wysiedliśmy z auta i wyciągnął z bagażnika moją walizkę. Odprowadził pod drzwi i stanął przede mną. Popatrzyłam na niego.
- Ściągaj koszulkę - rzuciłam pewnie.
- Co? - zapytał zdezorientowany. Wiem, że moja prośba mogła być nieco dziwna. Tym bardziej przed moim domem.
- To co słyszałeś - westchnęłam - Chce spać w twojej koszulce, więc rób co mówię.
Justin ze śmiechem ściągnął czarną koszulkę i wręczył mi ją. Kąciki moich ust podniosły się ku górze. Podziękowałam i pochyliłam się, by go pocałować. Teraz wzrostem byłam równa z nim, przez to, że stałam na schodku. Wsunęłam język w jego usta, a on przyciągnął mnie do siebie.
- Rób tak dalej, a skończy się to orgazmem - przerwał na chwile pocałunek, by to powiedzieć.
- Spadaj - prychnęłam i klepnęłam go w ramię.
Weszłam do domu i pomachałam mu, gdy zamykałam z drzwi. Przywitałam się z rodzicami i poszłam do swojego pokoju. Wypakowałam się, a brudne rzeczy wrzuciłam do pralki. Było już późno, więc od razu poszłam do łazienki zabierając ze sobą bieliznę i koszulkę Justina. Po prysznicu, ubrałam się, z mokrymi włosami wróciłam do pokoju i położyłam się w łóżku. Starałam się zasnąć, ale cały czas się kręciłam. Czegoś mi brakowało. A raczej kogoś. Wzięłam telefon z szafki i napisałam do Justina.

Do: Kochanie
Nie mogę spać

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.

Od: Kochanie
Ja też

Po chwili dostałam kolejną wiadomość.

Od: Kochanie
Otwórz okno

Co? On oszalał jeśli chce teraz do mnie przyjść. Zrobiłam jednak to o co mnie poprosił. Dwie minuty później usłyszałam Justina, który wspinał się po drzewie na mój balkon, a następnie wszedł do pokoju.
- Zwariowałeś - stwierdziłam, chwilę przed tym jak mnie pocałował.
Szybko się ode mnie oderwał i rzucił plecak na ziemię. Podszedł do drzwi i zamknął je. Złapałam go za rękę i pociągnęłam go do łóżka. Położył się na plecach, układając mnie na swojej klatce piersiowej. Przerzuciłam rękę przez jego brzuch, a nogę położyłam na jego udach. Objął mnie ramieniem, a drugą rękę położył na moim biodrze.
- Lepiej? - mruknął w moje włosy. Jeśli przez "lepiej" rozumiemy cieplej, wygodniej i bezpieczniej to tak, lepiej.
- Zdecydowanie - przytaknęłam. Pocałowałam go w ramię i zamknęłam oczy.
- Dobranoc Lu.
- Dobranoc Justin.

***

Na szczęście, gdy obudziliśmy się z rana moich rodziców już nie było. Nie wiem jakby zareagowali na widok Justin'a w samych bokserkach w moim łóżku. To z pewnością byłoby interesujące doświadczenie, ale jednak wolałabym go nie przeżywać.
Po prysznicu odbytym razem, by - jak to ujął Justin "zaoszczędzić wodę" ubraliśmy się i poszliśmy do kuchni zjeść śniadanie. Przygotowaliśmy kanapki z nutellą. Oczywiście szatyn musiał mnie wysmarować czekoladowym kremem, by następnie go ze mnie zlizać. Cwaniak. Gdy opróżniliśmy talerze i kubki, wróciliśmy do mojego pokoju po torbę z książkami. Ja wzięłam swoją, a Justin założył na jedno ramię plecak, który wczoraj ze sobą przyniósł. Dodatkowo złapałam w ręce torbę na dzisiejszy trening.
Wyszliśmy z domu zamykając za sobą drzwi. Wsiedliśmy do samochodu Justina i ruszyliśmy do szkoły. Na szczęście zostało jeszcze kilka tygodni nauki. Teraz jest najciężej, bo każdy stara się poprawić swoją średnią, jak tylko może. Zatrzymaliśmy się na szkolnym parkingu i wyszliśmy z pojazdu. Mając jeszcze piętnaście minut do dzwonka, postanowiliśmy zostać na dziedzińcu przed szkołą.

***

Po skończonych lekcjach, Justin zawiózł mnie do studia na trening. Uparł się, że zostanie i poczeka aż skończę. Nie będę kłócić się z tym uparciuchem, bo i tak nie wygram. Wchodząc do budynku od razu przywitaliśmy się z Helen. Kobieta uściskała mnie mocno. Zamieniłam z nią tylko kilka słów, ponieważ cała ekipa zapewne już na mnie czekała. Poszłam do szatni z zamiarem przebrania się w wygodne spodenki dresowe i luźną koszulkę. Poszłam do niej sama, bo gdyby wszedł do niej i Justin przebranie się z pewnością zajęłoby mi odrobinę dłużej. Wyszłam, wiążąc włosy by nie przeszkadzały mi podczas tańca. Weszłam na salę, a za mną Justin. Wszyscy na nas poparzyli. Ostatnio, gdy nas widzieli przechodziliśmy kryzys i nie odzywaliśmy się do siebie. Wtedy też Daniel i Scott chcieli go pobić, ale na szczęście tego nie zrobili.
Przywitaliśmy się ze wszystkimi. Oficjalnie każdy poznał Justina. Po tym szatyn stanął z boku, a my zaczęliśmy rozgrzewkę. Gdy skończyliśmy, Nikki włączyła cicho muzykę i zaczynała tłumaczyć i pokazywać nam nowy układ. Powtarzaliśmy jej ruchy. Czułam na sobie spojrzenie Justina co wcale nie było pomocne. Z drugiej strony, cieszyłam się, że patrzy na mnie, a nie którąś z dziewczyn. Muzyka przepływała przeze mnie z każdym ruchem jaki wykonywałam. Czułam ją w całym moim ciele. Znałam już prawie cały układ. Jeszcze parę powtórzeń i zapamiętam cały.
Po jakiś piętnastu minutach trening się zakończył. Byliśmy zmęczeni. Wszyscy zaczęli wychodzić z sali żeby wziąć prysznic i napić się wody. Ja czekałam na Justina, który nadal stał w miejscu i patrzył na mnie. Gdy wszyscy opuścili pomieszczenie, zostałam z szatynem sama. Dopiero teraz zdecydował się ruszyć w moją stronę. Podszedł do mnie i objął w talii składając na szyi pocałunek.
- Justin fu, jestem spocona - odepchnęłam go od siebie.
- To mi nie przeszkadza - wzruszył ramionami i ponownie się do mnie zbliżył.
Przyciągnął mnie do siebie. Położył sobie moją rękę na ramieniu. Swoją rękę owinął wokół mojej talii. Splótł nasze dłonie i zaczęliśmy tańczyć. Bez muzyki. Ale było idealnie.
- Do jakiej piosenki zatańczymy swój pierwszy taniec na weselu? - zapytał mnie wprost do ucha.
- Jaka była pierwsza wolna piosenka, którą razem słuchaliśmy? - odpowiedziałam pytaniem.
- Hmm... - wymruczał - Wydaje mi się - odchylił mnie do tyłu, ponownie powoli przyciągając mnie do swojej klatki piersiowej - Że to było "Give me love".
- Tak - kiwnęłam głową - Więc będzie to Ed Sheeran - uśmiechnęłam się.
Nie mogę w to uwierzyć. To niewiarygodne jak to wszystko się potoczyło. Zaczęło się to od przyjaźni. Zwykłej przyjaźni między dziewczyną a chłopakiem, niezapowiadającej się na coś poważniejszego. Na coś tak wspaniałego i wielkiego. Jestem najszczęśliwszą dziewczyną z najwspanialszym chłopakiem na całym świecie. Nie oddałabym go nikomu. Jest tylko mój.
- O czym myśli, przyszła pani Bieber?
Pani Bieber, pani Bieber, pani Bieber, pani Bieber...
- O panu, panie Bieber - odpowiedziałam.
- Lucia Bieber brzmi zdecydowanie lepiej niż Lucia Anderson - powiedział rozmarzonym głosem. Wariat.
- Na prawdę chcesz wziąć ze mną ślub? - zapytałam.
Przestaliśmy tańczyć. Chłopak stanął za mną. Odwrócił nas w stronę luster, abyśmy patrzyli na nasze odbicie. Położył głowę na moim ramieniu. Musiał  się schylić, ponieważ jest ode mnie większy.
- Chcę żebyś była moją żoną i matką moich dzieci - mówił powoli jakby chciał abym dokładnie go zrozumiała - Oczywiście w swoim czasie, gdy oboje będziemy gotowi - splótł nasze dłonie i ułożył je na moim brzuchu.
- Mi pasuje - szepnęłam przegryzając wargę.
To dobry plan. Nasi rodzice nie umrą na zawał serca. Z kolei Danielowi i Scott'owi nie odbije na wieść o moim małżeństwie.
- Daniel i Scott zwariują - zaśmiałam się, a Justin do mnie dołączył - Zabiliby cię, gdyby dowiedzieli się, że spaliśmy w jednym łóżku i zrobiłeś ci dobrze.
- I uprawialiśmy suchy seks - moje policzki poczerwieniały - Awwh - zagruchał - Ktoś tu się wstydzi - skubnął mój polik. Oczywiście, że tak. Na samo wspomnienie moja twarz płonie.
- Nie rozmawiajmy na ten temat - zarządziłam.
- Sama zaczęłaś - zaśmiał się z mojej miny.
Może i tak, ale nie mógł oszczędzić sobie tego tekstu. Wiedziałam co zrobiliśmy.
- Po prostu - westchnęłam - Nie. Zamknij zamknij się - położyłam moją dłoń na jego ustach, by żadne nieprzyzwoite słowa nie dotarły do moich uszu. Ponownie usłyszałam śmiech szatyna, ale tym razem był on stłumiony. Polizał moją dłoń przez co od razu odsunęłam ją od twarzy chłopaka.
- Justin, fu! - zawołałam - Chowaj ten język - zaczęłam wycierać dłoń do koszulki szatyna.
- U mojego ojca nie chciałaś żebym go chował. Wprost przeciwnie - poruszył znacząco brwiami.
Otworzyłam szeroko usta, gdy usłyszałam jego słowa. Dupek, będzie wykorzystywał każdą sytuację by się ze mnie ponabijać. Choć niestety musiałam przyznać mu rację.
- Justin!
- Tak będziesz krzyczeć w łóżku? - zapytał z cwaniackim uśmiechem na ustach.
- Jeszcze jedno słowo, a stracisz coś na prawdę cennego - zagroziłam. Mam dość jego tekstów na temat seksu, orgazmów, jęków oraz krzyków.
- Ciebie?
- Nie głupku - wywróciłam oczami, choć to było słodkie - Tak łatwo się ode mnie nie uwolnisz - prychnęłam - Stracisz swojego przyjaciela - powiedziałam, nie wiedząc jak ująć to w słowa.
- Przyjaciela?
- Trzecią nogę.
- Co?
- Kutasa - powiedziałam w końcu.
W odpowiedzi usłyszałam tylko jego śmiech. Fajnie, że uważa to za zabawne. Doskonale wiedział o co mi chodziło, ale chciał to ode mnie usłyszeć. Boże, daj mi siłę by z nim wytrzymać. Jest kochany, ale czasami taki wkurzający, że jedyne czego się pragnie, to uduszenie go gołymi rękami. I to było to, co miałam ochotę teraz zrobić.
- Wychodzę - oświadczyłam, gdy on nadal śmiał się trzymając za brzuch.
Odwróciłam się na pięcie i wyszłam szybkim krokiem z sali. Pobiegłam go szatni, by Justin nie zdążył mnie złapać. Dzięki Bogu w szatni były jeszcze dziewczyny, niektóre nadal w ręcznikach więc chłopak tu nie wejdzie no chyba, że pragnie narazić na kalectwo, czego sama nie chce.
Wskoczyłam szybko pod prysznic żeby zmyć z siebie pot. Gdy byłam już odświeżona i sucha, ubrałam bieliznę i rzeczy, w których tu przyszłam. Pakowałam się do torby, w tym samym czasie rozmawiając z dziewczynami. Zbombardowały mnie pytaniami o Justinie. To był chyba główny powód dlaczego siedziały w szatni tak długo i czekały na mnie. Gdy zrozumiały, że nic ze mnie nie wyciągną, pożegnałyśmy się i wyszłyśmy z szatni. Na korytarzu czekał na mnie Justin, a obok niego stali chłopaki z ekipy. Justin na mój widok uśmiechnął się łobuzersko i wystawił rękę, którą po krótkim zastanowieniu chwyciłam. Zamieniliśmy kilka słów i umówiliśmy się na jakieś spotkanie, na wakacjach całą grupą. Wyszliśmy przed studio i pożegnaliśmy się ze wszystkimi.
Gdy usiadłam w fotelu samochodu Justin'a dopiero poczułam dopadające mnie zmęczenie. Moje ciało wołało "spać". Było kilka minut przed dziewiętnastą, więc poszliśmy na naszą ulicę i tam zasnęłam oparta o ramię Justin'a. Poczułam jedynie, że jestem podnoszona i niesiona do domu.


----------------------------------- 
Na początek chciałam was przeprosić, że rozdział pojawia się dopiero dzisiaj. To raczej ostatnia taka sytuacja. Jeśli chodzi o to ff... Sprawa druga. Miała być notka z ważną informacją, ale pojawi się ona następnym razem. Trochę boje się ją pisać, jeśli mam być szczera.
No i jak rozdział?
Do następnego xx

3 komentarze:

  1. Hahaha justin wymiata!! Jego odzywki genialne!!! Hahahahah sa idealni a ty piszesz bajecznie (*¯︶¯*) buziaczki i do nexa :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie no nie źle :D Justin musi być tak cholernie złośliwy ?! Hyhy super rozdział czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  3. Znalazłam to opowiadanie dzisiaj rano, cały dzień czytałam i oczywiście stałam sie jego fanka.
    Z niecierpliwoscią czekam na kolejne rozdziały ❤️

    OdpowiedzUsuń