"Ludzie zakochują się tajemniczymi sposobami
Może to wszystko jest częścią planu" ~ Ed Sheeran - Thinking Out Loud
Stałam przed lustrem w swoim pokoju i wpatrywałam się w swoje odbicie. Obok mojej nogi siedział Rambo i uważnie mnie obserwował. Pierwszą rzeczą jaką przykuwała uwagę była malinka, którą pozostawił po sobie Justin na wczorajszej imprezie. Po naszym pocałunku, gdy już się uspokoił wyszedł. Tak po prostu. Nie byłam zła jeśli o to chodzi. Można powiedzieć, że byłam mu wdzięczna. Siedziałam jeszcze chwilę w tym pokoju, ale po pewnym czasie wyszłam z niego jak i z tej imprezy.
Justin chyba postąpił tak samo ponieważ nigdzie go nie widziałam. Po drodze zaczepił mnie Nick, ale powiedziałam, że źle się poczułam i poprosiłam by zamówił mi taksówkę. Gdy wróciłam, zrzuciłam z siebie ubrania i wskoczyłam pod prysznic. Zmyłam makijaż i z jeszcze wilgotnymi włosami weszłam do łóżka, żeby spać co należało do trudnych zadań, bo w mojej głowie przez cały czas odtwarzał się pocałunek z Justinem.
Rozpuściłam włosy i zakryłam nimi malinkę. Tylko tego by mi brakowało, żeby ktoś ją zauważył. Zeszłam na dół po schodach, a za sobą słyszałam tupot łap Rambo. Ubrałam trampki i wyszłam na zewnątrz. Zamierzałam porozmawiać z Justinem. Nie wiedziałam co chcę mu dokładnie powiedzieć, ale czułam, że musiałam do niego iść. Dlatego właśnie stoję pod jego drzwiami. Otworzyła mi Renee, która od razu zaprosiła mnie do środka. Zamieniłam z nią kilka słów, a później ruszyłam do pokoju Justina.
Usłyszałam ciche brzdąkanie na gitarze. Mimowolnie uśmiechnęłam się. Weszłam do środka nie pukając, a szatyn od razu podniósł głowę i popatrzył na mnie.
- Cześć - powiedziałam, zamykając za sobą drzwi.
- Lu... Hej - uśmiechnął się, co odwzajemniłam - Usiądź.
- Co robisz?
- Właśnie skończyłem stroić gitarę - odparł i wzruszył ramionami. Ostrożnie odłożył gitarę na bok.
- Przyszłam wyjaśnić to co stało się wczoraj na imprezie - z każdym kolejnym słowem mówiłam ciszej i zaczynałam odczuwać strach.
A co jeśli on nic nie poczuł podczas pocałunku i stwierdzi, że to był błąd i lepiej pozostać w strefie przyjaźni? Może zrozumiał, że jednak nic do mnie nie czuje i pozostanie z Faith?
Usiadłam na łóżku obok niego, jednak pozostając w pewnej odległości od siebie. Czekałam na to co powie. Minęła minuta i już mnie to zabijało.
- Jeśli chcesz żebym cię przeprosił to nie licz na to, bo nie żałuje tego, że cię pocałowałem i zrobiłbym to jeszcze raz - wypuściłam powietrze, które nawet nie wiedziałam, że wstrzymywałam. Ufff, jest dobrze - Mam nadzieje, że ty również nie żałujesz, bo po tym nie dałbym rady trzymać się od ciebie z daleka.
- Dlaczego teraz? - zapytałam po chwili ciszy.
To pytanie nurtowało mnie od czasu, gdy mnie pocałował. Mógł zrobić to o wiele wcześniej, a wybrał czas, w którym byliśmy pokłóceni.
- Rozmawiałem z Dom'em - westchnął - Złapał mnie na przerwie i naskoczył na mnie. Trochę się szarpaliśmy - coś, co akurat mnie nie dziwi, oboje są nerwowi. Justin oczywiście bardziej - W końcu nie wytrzymałem i powiedziałem, że chodzi mi o wasz pocałunek. I w tym momencie na prawdę chciał urwać mi łeb - pokręcił głową - Powiedział, że to on ciebie pocałował, ty tego nie chciałaś. Po tym jak nas rozdzielili, poszedłem do ciebie. Byłaś chora i twoja mama nie chciała mnie wpuścić, ale tak bardzo chciałem cię przeprosić, ale tym razem ty nie chciałaś mnie słuchać. Czułem się chujowo, ale w pełni na to zasłużyłem - podniósł głowę i popatrzył na mnie. Kucnął przede mną, łapiąc moje małe dłonie w swoje duże - Tak bardzo cię przepraszam, że nie wysłuchałem cię ani razu. W ten dzień chciałem ci powiedzieć co do ciebie czuje, ale gdy was zobaczyłem... Byłem tak cholernie zazdrosny i zły. Chciałem być na jego miejscu. To ja zawsze byłem, gdy się śmiałaś, płakałaś, smuciłaś, cieszyłaś, bałaś, zasypiałaś. I to ja powinienem cię wtedy pocałować, a nie on - przyłożył swoje usta do mojej dłoni i zostawił na niej kilka pocałunków - Przepraszam, że poleciałem od razu do Faith. Przepraszam, że zachowywałem się jak dupek. Przepraszam, że jestem skończonym kretynem. Nie zdziwię się, jeśli mi nie wybaczysz - nie mogłam go już słuchać.
- Justin, zamkniesz się w końcu i mnie pocałujesz? - przerwałam mu, powodując, że podniósł głowę i popatrzył na mnie zdezorientowany.
- Co? - wywróciłam oczami.
- To - westchnęłam i przycisnęłam swoje usta do jego.
Chłopak dopiero po chwili ogarnął sytuację w jakiej się znajduje i zaczął poruszać swoimi ustami idealnie współgrając z moimi. Usiadł na łóżku nie odrywając się ode mnie i złapał mnie w talii i przeniósł na swoje kolana. Usiadłam wygodniej, kładąc nogi po obu stronach jego bioder.
Ręce Justin'a przemieszczały się jedynie na moich plecach pieszcząc je swoim dotykiem. Moje palce wplotły się w jego włosy, bawiąc się i ciągnąć lekko za jego końcówki. Usta Justin'a były miękkie i powoli, w stałym rytmie poruszały się z moimi. Ten pocałunek był spokojny i delikatny. Nie jak ten na imprezie - gwałtowny i szybki. Mimo to, nie zmieniłabym go. Był to nasz pierwszy pocałunek.
Odsunęliśmy się od siebie niechętnie. Przymknęłam oczy i oparłam swoje czoło o jego. Justin odchrząknął i wyprostował się co sprawiło, że na niego spojrzałam.
- Tak dla formalności - oblizał usta - Zostaniesz moją dziewczyną? - zapytał, wpatrując się we mnie z tym słodkim wyczekującym wyrazem twarzy.
Zachichotałam, czego za nic w świecie nie chciałam powtórzyć, ale to było to. Tak działał na mnie Justin.
- Tak, zostanę two... - nie mogłam dokończyć, bo ponownie przycisnął swoje usta do moich.
Uśmiechnął się przez pocałunek, a ja po chwili oderwałam się od niego. Jego usta odnalazły miejsce, na którym widniał wczorajszy ślad. Złożył mokry pocałunek w sinym miejscu. W końcu oderwał się od mojej szyi i cmoknął w nos.
Uśmiechnęłam się szeroko, wpatrując się w jego oczy i gładząc kciukiem jego policzek. Był przystojny i cały mój. Jakim cudem doszło do tego, że zakochałam się we własnym przyjacielu nawet o tym nie wiedząc? I właśnie teraz siedzę na jego kolanach, gdy skończyliśmy się całować. Brzmi to jak wyjęte z jakiejś książki lub filmu. Jednak to nie było ważne. Ważne było to, że jesteśmy razem bez żadnych nieporozumień.
Justin przesunął się pod ścianę, o którą oparł plecy. Dłonie trzymał na moich biodrach. Położyłam swoje na jego klatce piersiowej i mogłam poczuć jak spiął się pod wpływem mojego dotyku. Po chwili jednak zrelaksował się i swoją ręką, złapał moją. Podniósł je tak żeby mógł je porównać. Różnica była spora.
- Jesteś taka malutka - mruknął, przyglądając się naszym dłońmi, które za chwilę splótł.
- Nie jestem mała - oburzyłam się - Po prostu ty jesteś duży - wzruszyłam ramionami.
- Masz rację, jestem duży - zaśmiał się, a ja szeroko otworzyłam usta.
- Justin! - pisnęłam i wolną ręką uderzyłam go w ramię - Oszczędź mi takich komentarzy - mruknęłam, gdy schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi.
- Nie ma mowy - poczułam wibrację jego klatki piersiowej - Przez ten cały czas trzymałem język za zębami. Muszę to nadrobić - cmoknął mnie w głowę.
- Justin - jęknęłam błagalnie.
- O tak mała, ucz się, ucz - rzucił rozbawiony - Będziesz jęczeć moje imię bardzo głośno.
- O mój Boże! - odsunęłam się od niego - Jeśli nie przestaniesz to wychodzę - zagroziłam i wskazałam ręką na drzwi.
- To nie moja wina, że jesteś seksowna i mój umysł robi się bardzo brudny - mruknął, zacieśniając swój uścisk wokół mnie, tak bym nie mogła się ruszyć.
- Nie jesteśmy razem nawet piętnaście minut, a ja już mam ochotę cię rzucić - sapnęłam żartobliwie.
- Ale tego nie zrobisz - uśmiechnął się szeroko - Dodatkowo jutro jest wielki dzień.
- Poniedziałek? - ni to zapytałam, ni to stwierdziłam - Idziemy do szkoły. Co w tym niezwykłego? - zapytałam.
Nie rozumiałam go.
- Idziemy do szkoły jako para i każdy dupek, który ślni się na twój widok, zobaczy, że jesteś zajęta i jeśli tylko pomyślą o tym, by położyć na tobie swoje ręce, zabiję ich - odgarnął zbłąkany kosmyk moich włosów za ucho, szczerząc się jak wariat.
- Justin większość szkoły uważa nas za parę - odparłam - I jacy chłopcy? - zmarszczyłam brwi.
Ana wiele razy powtarzała mi, że jestem ładna i wiele chłopaków na mnie leci, ale nigdy nie brałam tego na poważnie. Nigdy też tego nie zauważyłam, więc brałam to jako jej wymysły.
- Wszyscy - wywróciłam oczami.
- Wcale nie.
- Nie widzisz w jaki sposób na ciebie patrzą, ale ja tak - spoważniał. Uniosłam brew do góry - Jakby chcieli cię zjeść - dokończył, a ja zaśmiałam się.
- A ty tak nie patrzysz? - zapytałam, łapiąc jego łańcuszek i zaczynając się nim bawić.
- Patrzę - wzruszył ramionami - Ale ja mogę, bo jesteś moją dziewczyną, kochanie - mrugnął.
Moje kąciki ust podniosły się do góry. Mogłam przysiąc, że uśmiechałam się jak psychopatka, ale nie mogłam tego zmienić. Nazwał mnie "kochaniem" po raz pierwszy. Nie wiem czemu zrobiło to na mnie takie wrażenie. Dom tak na mnie mówił, ale nie czułam się tak jak teraz. W ustach Justin'a to jest inne, lepsze.
- Co? - zapytał, gdy zobaczył moją minę.
- Nic - szepnęłam - Po prostu... Nic - przytuliłam się do niego, oplatając go ramionami.
- Okeeeeeeej - przeciągnął, ale po chwili poczułam, że również mnie obejmuje.
Zamknęłam oczy i schowałam twarz w zagłębienie jego szyi i złożyłam tam delikatny pocałunek. Justin oparł swoją brodę o moją głowę i zaczął cicho coś nucić. Zrelaksowałam się.
Podsumujmy ostanie wydarzenia.
Przez ostatnie kilka tygodni toczyłam z szatynem wojnę, która teraz w naszych oczach nie ma najmniejszego sensu. Wyrzuciłam go ze swojego pokoju. Następnie przyszedł na moje zawody. Dzień po konkursie, udałam się na imprezę, gdzie był Justin i pocałowaliśmy się. Dzisiaj przyszłam do niego, on zaśpiewał piosenkę i jesteśmy razem. Teraz siedzę na jego kolanach i zastanawiam się, jak w ogóle do tego wszystkiego doszło. Jesteśmy przyjaciółmi, którzy zakochali się w sobie. Nie wiem w którym momencie, ja to zrobiłam. Wiem jedynie, w którym momencie zdałam sobie z tego sprawę. Justin wiedział wcześniej. Te wszystkie rozmowy z Daniel'em, Scoot'em i Aną. Oni wiedzieli, ale chcieli bym sama do tego dotarła. Nie wiedzieli, że zajmie mi to tyle czasu. Muszę z nimi porozmawiać. Tak czy siak muszę. W końcu ktoś musi poinformować ich, że jesteśmy razem.
Przypomniałam sobie moment, gdy chciał mnie pocałować po raz pierwszy. Wrócił właśnie z San Diego. Gdy już mieliśmy to zrobić zadzwonił Dom i przerwał nam to. Byłam na niego wściekła, lecz później zmieniło się to w wdzięczność. W końcu przez ten telefon "nie zniszczyłam przyjaźni, jaka łączy mnie i Justin'a". Teraz widzę, że opóźniło to nieuniknione. Jedno jest pewne. Lucię "bez Justin'a" szlag trafił.
Po tak długim czasie, jesteśmy tutaj, razem, tuląc się do siebie. Po mimo naszego związku, jesteśmy przyjaciółmi i zawsze nimi będziemy. Nie zmieniłabym teraz niczego. Jest wspaniale tak jak jest. I niech już takie będzie.
------------------------------------------------
PRZEPRASZAM!
Jedno wielkie przepraszam.
Rozdziału nie było tydzień temu, jak i wczoraj. Święta - świętami, ale moje życie też się trochę skomplikowało na moje własne życzenie, ale jest już dobrze. No ale nie o mnie.
Nie udało mi się złożyć wam życzeń na święta, więc złożę je wam na nowy rok, bo prawdopodobnie spotkamy się 3 stycznia, ale jeszcze zobaczymy. To zależy od was i waszej aktywności.
Życzę wam, żeby ten 2016 rok był o wiele lepszy od tego 2015, który już nam się kończy.
Mam nadzieję, że osiągniecie to czego pragniecie. Znajdziecie swoją miłość, spełnicie swoje marzenia - jeśli nie wszystkie to przynajmniej część. Nie wiem czego jeszcze mogę wam życzyć, nie lubię składać życzeń. Cieszcie się każdą minutą życia i korzystajcie z niego. Nie warto tracić czas na smutki. Bądźcie po prostu sobą, bo zauważyłam, że teraz trudno jest się na to zdobyć.
Wszystkiego co najlepsze na nowy rok!