"Po prostu jestem zazdrosna
Jestem tylko człowiekiem
Nie oceniaj mnie" ~ Beyonce - Jealous
Kolejny dzień różniący się tylko tym, że Justin całkowicie mnie ignoruje. Nie patrzył na mnie, nie rozmawiał ze mną, traktował jak powietrze. Próbowałam kilka razy z nim porozmawiać, ale to na nic. Za każdym razem mnie odtrącał.
Z tego, iż jestem sama skorzystał Dominic. Po raz kolejny przeprosił mnie za pocałunek. Powiedziałam mu, że jest okej, ale co innego miałam powiedzieć? Co się stało to się nie odstanie. Jednak poprosiłam go, by więcej tego nie robił chyba, że go o to poproszę, ale szansa na to jest wynosi zero
Mabley towarzyszył mi na przerwach, gdy zauważył zachowanie Justin'a. Nie musiał tego robić, zważywszy na to, że szatyn i tak chce go zmiażdżyć. Czułam na sobie jego spojrzenie. Śledził każdy mój ruch, nawet ten najmniejszy. Dominic również, ponieważ poinformował mnie o tym. Wzruszyłam na to ramionami, ale wewnętrznie śmiałam się z Justin'a. Sam doprowadził do takiej sytuacji, więc powinien oszczędzić sobie tych spojrzeń i zająć się Faith. To z nią się spotyka.
Skoro już o niej mowa, to brązowowłosa była wniebowzięta. Bieber olał mnie i pobiegł do niej. Faith oczywiście korzysta z tego jak może, posyłając mi swoje uśmieszki i wymieniając się z nim śliną na moich oczach. Żal mi jej, a Justin'a jeszcze bardziej.
Odchodziłam właśnie od szafki, gdzie zostawiłam swoje książki. Odpowiadałam na sms-a Any, gdy wpadłam na kogoś. Usłyszałam tylko odgłos książek upadających o ziemię, a następnie ten jakże irytujący głos Faith. Westchnęłam głośno i wywróciłam oczami.
- Oh to tylko ty - powiedziała, gdy odwróciłam się w jej stronę.
- Aż ja.
- Wpadłaś na mnie, więc teraz mogłabyś posprzątać moje książki - gdy tylko te słowa wyszły z jej ust wybuchłam śmiechem.
Ona tak serio?
- A ty mogłabyś zacząć myśleć - odparłam, gdy się uspokoiłam - Ale fakt, wymagam za dużo - dodałam, będąc już poważną.
- Lucia, rozumiem, że jesteś zazdrosna o Justin'a. Która dziewczyna by nie była? Powinnaś się pogodzić, że wybrał mnie zamiast ciebie. W końcu przejrzał na oczy i jest ze mną. Z czasem przestanie boleć - teatralnie położyła dłoń na sercu.
- Z czasem przestanie boleć, ale moja głowa od twojego jazgotu - poprawiłam ją - Normalnie mam z ciebie niezły ubaw, ale teraz najnormalniej w świecie jest mi ciebie szkoda - zaplotłam ręce pod piersiami - Myślisz, że wygrałaś? Możesz się z nim pieprzyć na różne sposoby i w różnych miejscach, ale nigdy nie będziesz z nim tak blisko jak ja i nigdy nie zaufa ci w taki sposób jak mnie.
- Co się dzieje? - u boku Faith nagle pojawił się Justin.
- Wystarczyłby jeden mój ruch i zostawiłby cię bez zastanowienia - dodałam ignorując jego obecność - Nie zrobię tego, bo chcę by ten idiota sam zmądrzał - spojrzałam na niego, po chwili przenosząc spojrzenie na Faith - Teraz jest z tobą, bo sobie coś ubzdurał i poleciał do ciebie, by zrobić mi na złość. Cieszysz się tymi ochłapkami siebie, które ci daje, gdy ja miałam go całego. Widzisz tą różnicę?
- To tobie się coś ubzdurało - warknęła Faith podchodząc do mnie i ściskając mój nadgarstek - Jesteśmy razem szczęśliwi, a tobie nic do tego ty mała suko - teraz się doigrała.
- Nie mierz mnie swoją miarą dziwko - wyrwałam nadgarstek i odepchnęłam ją tak, że poleciała na armię swoich pustaków. Miała szczęście, że ją złapały - Coraz bardziej mnie wkurwiasz i jeśli nie chcesz mieć obitej buźki, omijaj mnie baaaardzo szerokim łukiem, bo ostatnio bywam nerwowa - uśmiechnęłam się sztucznie.
Nie często przeklinam. Praktycznie wcale. Tylko wtedy, gdy ktoś bardzo mnie wkurzy.
Faith ruszyła na mnie, chcąc mnie najprawdopodobniej uderzyć, ale uniemożliwił jej to Justin, który złapał ją za biodra. Zaczęła piszczeć i wyrywać mu się, wyciągając ręce w moją stronę.
- Trochę przesadzasz Lu - powiedział szatyn, mocno trzymając dziewczynę.
- Lepiej wytresuj swojego pieska Justin, żeby tyle nie szczekał - powiedziałam, mrużąc przy tym oczy - Między naszą dwójką - skazałam na nas palcami - ty jesteś jedynym, który będzie przepraszał - brałam głębokie wdechy i wydechy. Tylko spokój ratuje mnie, Justin'a i Faith - I nie nazywaj mnie Lu - jego twarz pokrył szok i niedowierzanie - Straciłeś do tego prawo.
Justin wpatrywał się w mnie z lekko uchylonymi ustami. Odwróciłam się na pięcie i przepchnęłam przez przyglądający się nam tłum, dostając się na zewnątrz. Stanęłam na szczycie schodów rozglądając się w około.
Nie planowałam tego powiedzieć. On jako pierwszy i jedyny nazywał mnie "Lu", ale... Ale byłam taka wściekła i zła na niego. Chciałam, żeby go zabolało tak jak mnie, gdy widzę jego przytulającego i całującego się z Faith. To nie jest miły widok, a muszę znosić go, pokazując przy tym, że mnie to nie rusza. Rusza i to bardzo, ale jak widać jestem dobrą aktorką, bo nikt tego nie zauważył. To dobrze. Nawet bardzo dobrze. Nikomu nie muszę się tłumaczyć z tego co czuję. Wszyscy myślą, że jest okej, a ja całkowicie olewam tą sytuację. Nie ważne, że w środku jest nieco gorzej.
Faith miała rację w jednej sprawie. Teraz to do mnie dotarło. Jestem zazdrosna.
Jestem zazdrosna o to, że to nie ja jestem na jej miejscu.
Jestem zazdrosna o to, że to ją całuje.
Jestem zazdrosna o to, że to ją przytula.
Jestem zazdrosna o to, że to ją trzyma za rękę.
Jestem zazdrosna o to, że to z nią spędza czas.
Jestem zazdrosna o to, że to to jej poświęca swoją uwagę.
Jestem zazdrosna o niego.
Wiem, że nie powinnam. To mój przyjaciel, ale nie mogę pozbyć się tego uczucia, że to nie jest miejsce dla Faith, tylko dla mnie. To nie ją powinien przytulać, całować i pocieszać tylko mnie. To niewłaściwe, ale nie mogę inaczej. Chciałabym to zmienić i nie czuć tej całej zazdrości, ale nie jestem w stanie nic z tym zrobić. Nie można zmienić uczuć, choć często taka zmiana wyszłaby ludziom na dobre. W obecnej chwili mnie. Nie myślałabym o tym i nie zadręczała się niepotrzebnymi myślami.
Zdecydowanie za dużo wrażeń i emocji jak na jeden dzień. Muszę się rozluźnić i odstresować, a jedynym wyjściem na to jest taniec. Została mi jeszcze jedna lekcja, więc nic się nie stanie jeśli mnie na niej nie będzie. I do końca dnia nie zobaczę twarzy Faith co tylko bardziej by mnie zdenerwowało. Mogłam również natknąć się na Justin'a a jego też chciałam uniknąć.
Zbiegłam ze schodów od razu kierując się do swojego auta. Wsiadłam i wrzuciłam torbę z książkami na tylne siedzenie. Jakieś zeszyty wypadły, ale nie przejmowałam się tym. Odpaliłam samochód, włączyłam radio i wyjechałam ze szkolnego parkingu, jadąc prosto do studia.
Na miejscu byłam piętnaście minut później. Zatrzymałam się w jakimś sklepie po wodę, bo zapomniałam wziąć ze sobą z domu. Zawiesiłam na ramieniu czarną sportową torbę z Adidas'a. Upewniłam się, że auto jest zamknięte i ruszyłam ku szklanym drzwiom.
W recepcji przywitała mnie Helen wraz ze zdziwionym spojrzeniem. Byłam godzinę przed czasem. Nie pytała co się stało. Sądzę, że po mojej minie stwierdziła, iż lepiej będzie ze mną porozmawiać, gdy się wyładuję. Zdawała sobie sprawę, że tak będzie teraz najlepiej. Widziała mnie w podobnym stanie, ale zawsze to rodzice mnie do tego doprowadzali, swoimi wywodami na temat mojej przyszłości jako cholernego prawnika lub przeklętego lekarza. W końcu Marcia i Oliver Anderson'owie wszystko wiedzą najlepiej i nigdy się nie mylą.
Przebrana w krótkie czarne dresowe spodenki, granatową bokserkę i błękitną bluzką na jedno ramię, weszłam na salę od razu podchodząc do wieży i wybierając jakąś żywą piosenkę. Szybko związałam włosy w kucyka, by mi nie przeszkadzały.
Gdy chcę pozbyć się negatywnych emocji kłębiących się we mnie, tańczę do czegoś szybkiego, a gdy jestem smutna wybieram coś wolnego i spokojnego. To zależy od mojego nastroju, ale zawsze działa.
Byłam całkowicie pochłonięta moimi ruchami. Koncentrowałam się na moich krokach obserwując je w odbiciu luster. Teraz miałam głęboko w nosie Justin'a, Faith, Dom'a, rodziców. Wszystkich. Cały świat. Teraz byłam zamknięta we swoim własnym małym świecie, gdzie byłam tylko ja, taniec oraz muzyka i nikt nie miał tam prawa wstępu. Nic więcej się nie liczyło.
Ruszałam się energicznie w rytm melodii wydobywającej się z głośników. Stawałam się coraz bardziej zmęczona, ale tym samym bardziej spokojna. Złe emocje ze mnie wypłynęły. Nie była już wkurzona czy zła.
Czułam się wolna i to było jedno z najlepszych uczuć na całym świecie. Nikogo nie muszę słuchać, o nikogo się martwić. Nie muszę nic.
----------------------------------------
Jak się macie?
Podoba wam się zazdrosna Lu? Już w następnym konfrontacja Lu i Justina, ale to za tydzień. Nie dam rady dodać rozdziału w środę, choć bardzo bym chciała. Zbliża się semestru, a co za tym idzie - poprawianie ocen.
Zostawiajcie komentarze i/lub gwiazdki, chce wiedzieć co myślicie.
Trzymajcie się ciepło, widzimy się w piętnastym rozdziale!
Kocham, ubostwiam, wielbie!
OdpowiedzUsuńBoze zajebisty rozdziaaall
OdpowiedzUsuńCzytam! To ff jest świetne ;) Pozdrawiam i weny życzę ;*
OdpowiedzUsuń