"Kiedy milczenie bywa gorsze niż mowa?
Ile nieporozumień wyjaśniłby zwykły dialog?"
Ile oddalibyście, żeby pójść do szkoły w zwykły dzień, który niczym nie różni się od poprzedniego?
Ja teraz jestem skłonna pożegnać się z bólem głowy, katarem, kaszlem i gorączką. Oczy same mi się zamykają, choć nie chce mi się spać. Najmniejszy dźwięk powoduje kolejną eksplozję w mojej głowię. Po całym łóżku leżą zużyte chusteczki, a moje gardło płonie od ciągłego kaszlania.
Minął jakiś tydzień od mojego małego starcia z Faith. Justin nadal się z nią spotyka lub tkwi w jakimś seksualnym układzie. Nie mam pojęcia, po tej dziewczynie mogę spodziewać się dosłownie wszystkiego. Przez ten czas ani ja, ani Bieber nie staraliśmy się ze sobą skontaktować. Oby cieszył się ze swojego wyboru.
Tata zaszył się w gabinecie i jak zwykle siedzi nad papierami. Dziwne, że nie jest w kancelarii. Mama ma dyżur dopiero po południu więc teraz mnie dogląda i przynosi jakieś tabletki i syropy. To na ból głowy, to na gorączkę, to na gardło i na katar. To na odporność. No i jest jeszcze witamina C. Biorę wszystko byle tylko ta grypa poszła ode mnie w cholerę. Nic nie jem, bo nie mam apetytu. Piję tylko sok pomarańczowy, od którego jestem uzależniona i gorącą herbatę z miodem oraz cytryną.
Muszę szybko powrócić do stanu używalności, bo w piątek są zawody, a jest wtorek i muszę być w pełni sprawna. Gdybym wiedziała, że tak to się potoczy nie chodziłabym sobie a wieczorne spacery po plaży i wchodziła do wody i przejmowałabym się tym, czy wyzdrowieję na konkurs i będę pełna sił.
Teraz, gdy naszła mnie ochota na drzemkę stale przeszkadza mi w tym katar i kaszel. O Boże, niech to się skończy. Zrobię wszystko. Jestem nawet zdolna do tego, by wprowadzić rozjem między mnie a Faith. Polubię ją, tylko niech będę już zdrowa. O nic więcej nie proszę. Tak się nie stanie, nawet Bóg wie, że nic nie skłoni mnie do polubienia tej dziewczyny.
- Proszę stąd wyjść! - usłyszałam podniesiony głos mojej matki, gdy byłam o krok od zaśnięcia - Nie słyszysz? Lucia nie czuje się najlepiej - co się dzieje? Kogo mama próbuje wyprosić?
Zyskałam odpowiedź, gdy drzwi od mojego pokoju zostały otwarte i stanął w nich Justin. Tak, ten Justin. Musiał zerwać się ze szkoły, bo było dopiero południe, a lekcje kończył o jakiejś drugiej. To irytujące, że nadal pamiętam, o której kończą mu się zajęcia i te inne małe rzeczy, które mają z nim związek.
- Przepraszam skarbie, próbo...
- Wiem - przerwałam jej - Spokojnie, porozmawiam z nim - dodałam cicho przez bolące gardło.
Rodzicielka skinęła głową i niepewnie spojrzała na Justin'a, który nie spuszczał ze mnie wzroku. Po chwili zostawiła nas samych, a ja wstałam na równe nogi. Miałam na sobie koszulkę do połowy ud, ale nie obchodziło mnie to. Ani to, że chłopak właśnie patrzy się na moje nogi.
- Po co tutaj przyszedłeś? Zgubiłeś się? - zmrużyłam oczy.
Nie zapraszałam go tutaj. Nie chciałam go oglądać, tym bardziej biorąc pod uwagę mój stan. Obraził się a teraz, ot tak się u mnie pojawia. On żartuje?
- Nie - odparł - Nie było cię w szkole. Dom mówił, że jesteś chora i chciałem sprawdzić jak się czujesz. Martwiłem się - prychnęłam. Niezłe Bieber.
- Ty się martwiłeś? - zaśmiałam się - Ty? Tak nagle? Co się stało?
- Nic - wzruszył ramionami.
Fajnie. Ma mi tyle do powiedzenia.
- Jak widzisz żyję, więc możesz wyjść - wskazałam brodą na drzwi.
- Lu...
- Nie! - warknęłam - Unikasz mnie i ignorujesz przez ten cały czas, przez to, że Dom mnie pocałował. Słyszysz? On pocałował mnie, a nie ja jego! Odepchnęłam go do cholery! Nie dałeś mi nawet szansy by tego wyjaśnić i zachowałeś się jak jakaś pieprzona księżniczka i strzeliłeś focha. No bo przecież tak jest najłatwiej - wyrzuciłam ręce w powietrze - Teraz się o mnie martwisz i przychodzisz dowiedzieć się co u mnie? Idź do swojej Faith i sprawdź jak ona się ma, a nie ja - zacisnęłam pięści, ale po chwili je rozluźniłam - A teraz wyjdź, nie czuję się dobrze - dotknęłam ręką swojego czoła.
- Proszę porozmawiajmy - rzucił błagalnie.
- Wyjdź! - krzyknęłam i poczułam ostre pieczenie w gardle - Tam są drzwi - wskazałam na nie.
Justin nie poruszył się nawet o milimetr. Westchnęłam zirytowana i podeszłam do nich. Otworzyłam je szeroko i popatrzyłam na szatyna, który odwrócił się w moją stronę. W oczy rzucił mi się nieśmiertelnik, który podarowałam mu go na urodziny. Ten ze splecionymi literami naszych imion. J i L. Nadal go nosił. Jednak nie mogłam się złamać na ten widok. Musiałam pozostać silna.
- Nie każ mi prosić ojca by cię stąd wyrzucił - mruknęłam, po czym spuściłam wzrok na swoje stopy.
Nie odezwał się, tylko podszedł do otwartych drzwi. Zatrzymał się przy mnie, ale odwróciłam głowę w lewo, dając mu znać, że nie chce z nim gadać. Teraz moja kolej na to, by go nie słuchać. Tym razem to ja będę księżniczką, która się obraziła. Westchnął rozczarowany i wyszedł z mojego pokoju. Trzasnęłam drzwiami i przylgnęłam do nich plecami. Przeczesałam dłonią włosy do tyłu. Podniosłam głowę do góry i wpatrywałam się w sufit.
Czułam się lepiej. Psychicznie, nie fizycznie. Powiedziałam mu to, co leżało mi na wątrobie. Nawrzeszczałam na niego i od razu zrobiło mi się lżej. Właśnie tego potrzebowałam. To niezdrowe dusić w sobie emocje.
Stan fizyczny pozostawiał sobie wiele do życzenia, więc po chwili znowu znalazłam się pod ciepłą kołdrą. Przekryłam się po same uszy. Zamknęłam oczy i po chwili odpłynęłam.
***
Z tego co wskazywał zegarek spałam jakąś godzinę, może półtorej. Po tej drzemce poczułam się zdecydowanie lepiej, ale chciało mi się pić.
- No w końcu - spojrzałam na chłopaka, który siedział obok mojego łóżka i robił coś na telefonie - Nie widziałam ile jeszcze będę musiał czekać, aż postanowisz się obudzić - uśmiechnął się i schował urządzenie do kieszeni.
- Pić - wychrypiałam.
- Sok pomarańczowy - powiedział i podał mi napój - Możesz pić go hektolitrami. Chyba kupię ci miesięczny zapas na urodziny - zaśmiał się, a ja razem z nim, gdy postawiłam pustą szklankę na stoliku.
- To wspaniałe z twojej strony Scott - wywróciłam oczami.
- Cały jestem wspaniały - prychnęłam na jego samouwielbienie - Nieźle się załatwiłaś kochaniutka - oparł ręce na kolanach - Dziwi mnie, że ten twój Justin nie rozbił tu namiotu i nie spuszcza z ciebie oczu - rozbawiony poruszył brwiami, ale mi nie było do śmiechu.
- Bo go wyrzuciłam - prychnęłam.
No i w taki sposób opowiedziałam wszystko Scott'owi. Od momentu 'prawie bójki' Justin'a i Dominic'a w moim pokoju, aż do dzisiejszej kłótni. Na początku był uśmiechnięty, gdy słuchał o zazdrości Bieber'a, ale jego uśmiech znikł, gdy dowiedział się co zrobił później.
- Pieprzony dupek - wstał z krzesła - A obiecywał mi, że... - urwał, jakby zdradził jakiś sekret. No i chyba tak było.
- Co obiecał? - zapytałam i usiadłam na łóżku.
- Nieważne - machnął ręką - Pogadam sobie z nim - syknął i zmarszczył czoło.
- Nie - zaprzeczyłam od razu - Nic nie rób, proszę cię. Dam sobie radę, a jeśli nie to dam ci znać - powiedziałam błagalnie - Nie spotykaj się nim, nie rozmawiaj, nie bij czy cokolwiek innego przychodzi ci teraz do głowy - zaczęłam bawić się palcami w nadziei, że mnie posłucha.
- Okej - westchnął i ponownie zajął miejsce obok mnie. Złapałam jego rękę i ścisnęłam, na znak, że jestem mu wdzięczna - Daniel nie wie, prawda? - pokręciłam przecząco głową w odpowiedzi - Powiedz mu, bo wkurzy się jeszcze bardziej - poprosił.
- Wiem - odparłam - Tak w ogóle to co ty tutaj robisz? Nie powinieneś być na zajęciach?
- Tak, ale chciałem cię odwiedzić, gdy dowiedziałem się od cioci, że jesteś chora i jak zwykle dowiedziałem się czegoś nowego - posłał mi znaczące spojrzenie - Poza tym chciałem dowiedzieć się co z zawodami. Będziesz? - zapytał.
- Oczywiście. Muszę być tam z ekipą. To wielka szansa dla nas - odsunęłam szufladę z szafki nocnej i wyciągnęłam wejściówki na konkurs. Podałam mu dwie, dla niego i Victorii - Dzięki temu będziecie też mogli wejść do mnie do szatni, jeśli będziecie chcieli - wyjaśniłam.
- Dzięki - schował je do kieszeni.
Jeszcze kilka tygodni temu, w szufladzie leżało kilka takich papierków, ale wszystkie już rozdałam. Justin'owi podarowałam jeden. Jego mama ma kolejny. Obiecałam jej, że go dostanie i dotrzymuję słowa. Daniel, podobnie jak Scott otrzymał dwie wejściówki. Dla siebie i Natalie. Nie prosił o nią, ale skoro kogoś ma i ja chce tego ktosia poznać... Czemu nie?
Resztę czasu z Scott'em spędziłam na rozmowie i graniu w karty. Potrafiłam grać tylko w wojnę i pokera. W rozbieranego pokera grywaliśmy tylko na imprezach, gdy większość ludzi była już nieźle wstawiona i dla nich nie grało różnicy to, czy są w ubraniach czy też nie. Graliśmy wtedy również w "prawda czy wzywanie", "nigdy, przenigdy" i w butelkę.
Impreza.
Dzień po zawodach jest przyjęcie urodzinowe Emmy. To bardzo dobrze, że jest akurat w ten dzień. Wyluzuję po konkursie i będę miała całą niedzielę, na doprowadzenie siebie do porządku po imprezie.
Nie mogę się doczekać.
--------------------------------------------
Witam!
Pochwalacie reakcję Lucii? Postąpilibyście tak samo jak ona czy inaczej?
Macie pomysł na nazwę grupy, w której tańczy Lu? Co prawda mam tam jakąś, ale nie jestem co do niej przekonana. Jeśli macie jakieś propozycje piszcie w komentarzach, na twitterze, asku, e-mailu lub w prywatnych wiadomościach. Gdzie tylko chcecie i możecie.
Powodzenia jutro w szkole i do następnego! xx